**Dzisiejszy wpis w dzienniku**
— Cześć, Wiola! — zawołała z euforią Kasia, wybierając numer. — Chcielibyśmy wpaść do was w weekend. Możemy?
— Cześć… — odpowiedź zabrzmiała chłodno. — Nie, nie możecie.
— Jak to? — Kasia zaniemówiła.
— Dokładnie tak, jak mówię — rzuciła krótko Wiktoria.
— Jesteś na coś zła? Nie rozumiem…
— Naprawdę pytasz? Po tym, co zrobiłaś, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! — krzyknęła Wiktoria.
— Co ja zrobiłam? O czym mówisz?
Siostry Kowalskie wychowały się w małej wiosce na Podlasiu. Starsza, Wiktoria, została po szkole w rodzinnej miejscowości: skończyła technikum, została księgową. Wyszła za miejscowego przedsiębiorcę Marka, razem wybudowali dom, urodził się syn Kacper, a ona pomagała prowadzić rodzinny interes.
Młodsza, Kasia, marzyła o życiu w mieście. Wyjechała na studia do wojewódzkiego Lublina, tam została, pracowała jako ekspedientka w sieciowym sklepie. Z mężem, Pawłem, robotnikiem w fabryce, mieszkali w wynajętym dwupokojowym mieszkaniu. Dwa lata po ślubie urodziła się ich córka Zosia.
Mimo odległości siostry utrzymywały kontakt. Gdy Zosia skończyła rok, Kasia zaczęła często gościć u Wiktorii. Czyste powietrze dobre dla dziecka, no i pomoc siostry się przyda. Czasem przyjeżdżała na weekend, a bywało, iż zostawała na miesiąc.
Wiktoria zawsze przyjmowała ich z otwartymi ramionami. W domu było miejsce, a Zosia była spokojną, grzeczną dziewczynką. Z czasem Kasia zaczęła zostawiać córkę u siostry choćby bez siebie — najpierw na kilka dni, potem na tydzień, a latem na cały miesiąc. Tłumaczyła, iż z mężem chcą trochę odpocząć. Wiktoria nie protestowała. Pracowała zdalnie i, choć było to uciążliwe, pomagała.
Sama Kasia nie kwapiła się, by odwzajemnić gościnność. W ich maleńkim mieszkaniu nie było miejsca dla rodziny Wiktorii, więc gdy przyjeżdżali do miasta — wynajmowali pokój. Kasia choćby nie zawsze znajdowała czas na spotkanie. Albo wizyta u kosmetyczki, albo pilne sprawy. Czasem wpadali tylko na godzinę — i tyle.
Ale Wiktoria starała się nie myśleć o tym. Najważniejsze, iż dzieci się dogadują, a siostra, choć niedoskonała, to jednak rodzina.
Kacper dorósł, szykował się na studia. Rodzice byli gotowi opłacić czesne. Ale na dzień przed złożeniem dokumentów Wiktoria ciężko zachorowała: gorączka, osłabienie. Marek obiecał zawieźć syna do miasta, ale nie mógł zostać — praca.
Wtedy Wiktoria zdecydowała się zadzwonić do siostry:
— Kasiu… — wyszeptała słabo. — Mogłabyś jutro pomóc Kacprowi z dokumentami? Spotkać go, zawieźć na uczelnię, dopilnować… I żeby u ciebie przenocował? Marek odbierze go rano…
Zapadła długa cisza.
— Przepraszam, ale nie dam rady — odparła Kasia.
— Dlaczego? — Wiktoria nie wierzyła własnym uszom.
— Mam wizytę u kosmetyczki, potem z Zosią po zakupy — jedzie niedługo na kolonie, trzeba wszystko przygotować.
— Kasiu, nigdy cię o nic nie prosiłam. To tylko jeden dzień…
— Naprawdę nie mogę — odcięła się.
— A przenocować? Choćby na podłodze!
— Wiki, przecież to już prawie dorosły chłopak. Gdzie ja go wezmę? Do sypialni? Albo do Zosi? Obydwoje nastolatki, trochę dziwnie. A kuchnia malutka — sama wiesz…
Wiktoria poczuła łzy w oczach. Przez tyle lat nigdy nie odmówiła siostrze. Zawsze przyjmowała, pomagała, karmiła. A w zamian dostała…
— Dobrze. Wszystko zrozumiałam — powiedziała cicho.
Na szczęście pomógł daleki krewny Marka, z którym rzadko się widywali. Z euforią zawiózł Kacpra, pomógł z papierami, a choćby pokazał mu miasto.
Kacper dostał się na studia. Rodzice wynajęli mu pokój. Wyrosnął na odpowiedzialnego, spokojnego chłopaka. Ale Wiktoria nie mogła zapomnieć, iż w potrzebie własna siostra ją zawiodła.
Minął miesiąc. I wtedy telefon:
— Cześć, my z Zosią chciałybyśmy na tydzień do was — mam urlop, ona ferie!
— Nie — spokojnie odpowiedziała Wiktoria.
— Jak to „nie”?
— Po prostu. Więcej u mnie nie zatrzymacie się. Chcecie świeżego powietrza — wynajmijcie domek. Ale na moją pomoc nie liczcie.
— To przez Kacpra?
— Tak. Raz jeden raz cię poprosiłam, a ty mnie olełaś. Lata u nas odpoczywałaś, a gdy ja potrzebowałam pomocy — wybrałaś salon i zakupy.
— No, przepraszam… — próbowała wtrącić Kasia.
— Już za późno — przerwała Wiktoria.
Więcej nie rozmawiały. Zosia i Kacper przez cały czas się spotykali — Wiktoria nie przeszkadzała. Dziewczynka była niewinna. Ale w jej domu już nie nocowała.
A Kasia choćby po latach nie widziała swojej winy. „Przecież ma duży dom, jej to nie przeszkadzało” — myślała. Ale do tego domu już nigdy nie weszła.
Czasem lepiej nie mieć siostry, niż mieć taką, na którą nie można liczyć, gdy jest ci najciężej.