Siostra zawiodła w trudnej chwili – zerwaliśmy kontakt.

newsempire24.com 2 dni temu

**Dzisiejszy wpis w dzienniku**

— Cześć, Wiola! — zawołała z euforią Kasia, wybierając numer. — Chcielibyśmy wpaść do was w weekend. Możemy?

— Cześć… — odpowiedź zabrzmiała chłodno. — Nie, nie możecie.

— Jak to? — Kasia zaniemówiła.

— Dokładnie tak, jak mówię — rzuciła krótko Wiktoria.

— Jesteś na coś zła? Nie rozumiem…

— Naprawdę pytasz? Po tym, co zrobiłaś, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! — krzyknęła Wiktoria.

— Co ja zrobiłam? O czym mówisz?

Siostry Kowalskie wychowały się w małej wiosce na Podlasiu. Starsza, Wiktoria, została po szkole w rodzinnej miejscowości: skończyła technikum, została księgową. Wyszła za miejscowego przedsiębiorcę Marka, razem wybudowali dom, urodził się syn Kacper, a ona pomagała prowadzić rodzinny interes.

Młodsza, Kasia, marzyła o życiu w mieście. Wyjechała na studia do wojewódzkiego Lublina, tam została, pracowała jako ekspedientka w sieciowym sklepie. Z mężem, Pawłem, robotnikiem w fabryce, mieszkali w wynajętym dwupokojowym mieszkaniu. Dwa lata po ślubie urodziła się ich córka Zosia.

Mimo odległości siostry utrzymywały kontakt. Gdy Zosia skończyła rok, Kasia zaczęła często gościć u Wiktorii. Czyste powietrze dobre dla dziecka, no i pomoc siostry się przyda. Czasem przyjeżdżała na weekend, a bywało, iż zostawała na miesiąc.

Wiktoria zawsze przyjmowała ich z otwartymi ramionami. W domu było miejsce, a Zosia była spokojną, grzeczną dziewczynką. Z czasem Kasia zaczęła zostawiać córkę u siostry choćby bez siebie — najpierw na kilka dni, potem na tydzień, a latem na cały miesiąc. Tłumaczyła, iż z mężem chcą trochę odpocząć. Wiktoria nie protestowała. Pracowała zdalnie i, choć było to uciążliwe, pomagała.

Sama Kasia nie kwapiła się, by odwzajemnić gościnność. W ich maleńkim mieszkaniu nie było miejsca dla rodziny Wiktorii, więc gdy przyjeżdżali do miasta — wynajmowali pokój. Kasia choćby nie zawsze znajdowała czas na spotkanie. Albo wizyta u kosmetyczki, albo pilne sprawy. Czasem wpadali tylko na godzinę — i tyle.

Ale Wiktoria starała się nie myśleć o tym. Najważniejsze, iż dzieci się dogadują, a siostra, choć niedoskonała, to jednak rodzina.

Kacper dorósł, szykował się na studia. Rodzice byli gotowi opłacić czesne. Ale na dzień przed złożeniem dokumentów Wiktoria ciężko zachorowała: gorączka, osłabienie. Marek obiecał zawieźć syna do miasta, ale nie mógł zostać — praca.

Wtedy Wiktoria zdecydowała się zadzwonić do siostry:

— Kasiu… — wyszeptała słabo. — Mogłabyś jutro pomóc Kacprowi z dokumentami? Spotkać go, zawieźć na uczelnię, dopilnować… I żeby u ciebie przenocował? Marek odbierze go rano…

Zapadła długa cisza.

— Przepraszam, ale nie dam rady — odparła Kasia.

— Dlaczego? — Wiktoria nie wierzyła własnym uszom.

— Mam wizytę u kosmetyczki, potem z Zosią po zakupy — jedzie niedługo na kolonie, trzeba wszystko przygotować.

— Kasiu, nigdy cię o nic nie prosiłam. To tylko jeden dzień…

— Naprawdę nie mogę — odcięła się.

— A przenocować? Choćby na podłodze!

— Wiki, przecież to już prawie dorosły chłopak. Gdzie ja go wezmę? Do sypialni? Albo do Zosi? Obydwoje nastolatki, trochę dziwnie. A kuchnia malutka — sama wiesz…

Wiktoria poczuła łzy w oczach. Przez tyle lat nigdy nie odmówiła siostrze. Zawsze przyjmowała, pomagała, karmiła. A w zamian dostała…

— Dobrze. Wszystko zrozumiałam — powiedziała cicho.

Na szczęście pomógł daleki krewny Marka, z którym rzadko się widywali. Z euforią zawiózł Kacpra, pomógł z papierami, a choćby pokazał mu miasto.

Kacper dostał się na studia. Rodzice wynajęli mu pokój. Wyrosnął na odpowiedzialnego, spokojnego chłopaka. Ale Wiktoria nie mogła zapomnieć, iż w potrzebie własna siostra ją zawiodła.

Minął miesiąc. I wtedy telefon:

— Cześć, my z Zosią chciałybyśmy na tydzień do was — mam urlop, ona ferie!

— Nie — spokojnie odpowiedziała Wiktoria.

— Jak to „nie”?

— Po prostu. Więcej u mnie nie zatrzymacie się. Chcecie świeżego powietrza — wynajmijcie domek. Ale na moją pomoc nie liczcie.

— To przez Kacpra?

— Tak. Raz jeden raz cię poprosiłam, a ty mnie olełaś. Lata u nas odpoczywałaś, a gdy ja potrzebowałam pomocy — wybrałaś salon i zakupy.

— No, przepraszam… — próbowała wtrącić Kasia.

— Już za późno — przerwała Wiktoria.

Więcej nie rozmawiały. Zosia i Kacper przez cały czas się spotykali — Wiktoria nie przeszkadzała. Dziewczynka była niewinna. Ale w jej domu już nie nocowała.

A Kasia choćby po latach nie widziała swojej winy. „Przecież ma duży dom, jej to nie przeszkadzało” — myślała. Ale do tego domu już nigdy nie weszła.

Czasem lepiej nie mieć siostry, niż mieć taką, na którą nie można liczyć, gdy jest ci najciężej.

Idź do oryginalnego materiału