«Siostra męża zakochana — a my znów odpowiedzialni za jej dziecko»

newsempire24.com 1 dzień temu

W lipcu, jak co roku, wyjechałam z dziećmi do rodziców na wieś. Mężowi z urlopem się nie udało — został w domu, by pilnować gospodarstwa, jak to się mówi. Wszystko było zwyczajne i spokojne, dopóki nie wróciłam… i nie znalazłam w domu niespodziewanego „gościa”. Zamiast ciszy — dziewczęcy śmiech, zamiast domowego ciepła — suszące się pranie, kosmetyki, cudze kapcie w przedpokoju. W kuchni siedziała szesnastoletnia Kinga, siostrzenica męża. Jakby u siebie. Mąż, wyraźnie przyłapany, od razu podniósł ręce:

— Przepraszam, kochanie… Nie chciałem cię obciążać. Zaraz wszystko wyjaśnię.

Już wtedy domyślałam się, skąd wiatr wieje. Kinga, córka jego siostry Ewy, już u nas bywała. Zwykle, gdy Ewa miała kolejną „miłosną przygodę” albo „nagły wyjazd”, córka lądowała u nas. Nie protestowaliśmy — rozwódka, młoda kobieta, ma prawo do życia. Ale to zawsze były jedna, dwie noce. Teraz… Kinga przyjechała zaraz po naszym wyjeździe na wieś i nie zamierza wracać do matki.

Wyobraźcie sobie: dwupokojowe mieszkanie na warszawskim Ursynowie, pięć osób — my z mężem, dwóch rozbrykanych synów i szesnastolatka, już nie dziecko, ale jeszcze nie dorosła. Pokój dziecięcy — dwanaście metrów, nasza sypialnia — kilka większa. Przetrwać dzień czy dwa jeszcze można, ale żyć tak — to męka dla wszystkich.

W łazience suszy się bielizna Kingi: koronki, cienkie ramiączka, wszystko na widoku. Mam przecież chłopaków w takim wieku, iż już dostrzegają kobiece wdzięki, i nie chcę, by pierwsze fascynacje wiązały im się z bielizną siostrzenicy. Zwróciłam jej uwagę delikatnie. Kinga bez słowa sprzeciwu posprzątała, choćby przeprosiła. Trzeba przyznać, z natury to dobra dziewczyna — pomocna, grzeczna, uczynna. Ale to wszystko działa, póki wiesz, iż jej pobyt jest tymczasowy. A tu… termin wyjazdu nieznany.

Podeszłam do męża:
— Tomku, a ona do szkoły wróci? Czy nowy rok szkolny też zaczniemy z „lokatorką”?

Mąż tylko wzruszył ramionami:
— Nie wiem… Ewa milczy.

Oto i odpowiedź. Matka najwyraźniej oddała nam córkę pod opiekę, by sama mogła budować miłość. Czym Kinga żyje, co je, co robi wieczorami — jej to nie obchodzi. A my? My mamy się starać, by nie urazić, nie wyrzucić, nie dać dziewczynie odczuć, iż jest tu niechciana.

Postanowiłam nie wybuchać od razu. Rano zadzwonię do Ewy, spokojnie pogadamy. ale ledwie usłyszała, o czym chcę mówić — połączenie się urwało, a później już nie mogłam się dodzwonić. Telefon się rozłącza, krótkie sygnały, najwyraźniej numer trafił na czarną listę. Przyjechać do niej? Mieszka na drugim końcu miasta i jestem pewna — nie otworzy drzwi. Wszystko stało się jasne.

Wtedy westchnęłam i powiedziałam mężowi:
— Kochanie, ty się dogadaj ze swoją siostrą. Mnie słuchać nie chce.

On tylko spuścił głowę:
— Chyba mnie też… Ale co zrobić z Kingą? Nie wygonimy dziecka, prawda?

Oczywiście, iż nie. Kinga wychowała się bez ojca, szczególnej troski matki też nie zaznała. Zawsze jej pomagaliśmy: na urodziny — porządne prezenty, na święta — ubrania, na Nowy Rok — telefony. Byliśmy blisko. Ale nie jesteśmy jej rodzicami. Jesteśmy rodziną. Na kilka dni — to jedno, ale żyć razem miesiącami… Nie. To już zu Żadkończenie inna historia.

A Ewa? Rozkoszuje się nowym związkiem. W restauracjach, w kinach, może choćby u niego na weekendach. Jej jest dobrze. Kinga — z nami, więc problem rozwiązany.

I co teraz? Wziąć Kingę za rękę, zawieść z powrotem i zostawić pod drzwiami? Okrutne. Ale tak też żyć się nie da. Nie jesteśmy nastolatkami, by dzielić sypialnię z trzecą osobą. Chłopcy i tak są nerwowi — porządek dnia zburzony. A Kinga, nie zapominajmy, ma swój wiek, swoje humory, muzykę, telefony, prysznic trzy razy dziennie, niekończące się story…

Nie wiem, co robić. Kinga nie jest winna. Ale na zastępstwo matki się nie pisałam. Czekam tylko, aż Ewie starczy sumienia, by przypomnieć sobie o córce. Mam nadzieję, iż nie za późno.

Idź do oryginalnego materiału