Siostra, którą zawsze nienawidziłam

polregion.pl 6 godzin temu

— Nie dotykaj mojej lalki! — Natalka wyrwała porcelanową piękność ze złotymi lokami z rąk starszej siostry. — Mamo! Agnieszka znów bierze moje zabawki!

— Ależ przestań, ty skąpico! — odgryzła się ośmioletnia Agnieszka, choć lalkę i tak puściła. —ła! — Jeszcze czego, niby taka ważna księżniczka!

— Dziewczynki, głosem się już nie roznoś! — Halina Nowicka wyszła z kuchni, wycierając ręce w ścierkę. — Agnieszko, daj siostrze spokój. Przecież masz własne zabawki.

— Moje są stare, a jej nowe! — oburzyła się Agnieszka. — To niesprawiedliwe!

— Bo jestem młodsza — dodała z satysfakcją Natalia, przyciskając lalkę. — Mama sama tak mówiła.

Agnieszka zacisnęła zęby i umilkła. Tak, mama faktycznie tak mówiła. I babcia również. I ciocia Ola. Wszyscy dookoła powtarzali: „Natalka malutka, trzeba jej ustąpić”, „Natalka chorowita, trzeba ją oszczędzać”, „Natalka taka kochana dziewczynka”.

A co z Agnieszką? Agnieszka duża, Agnieszka silna, Agnieszka powinna rozumieć. Zawsze musi rozumieć i ustępować.

— Siadaj na śniadanie — rzekła zmęczona matka. — I siostrę zawołaj.

W szkole Agnieszka starała się zapomnieć o domowych kłopotach, ale choćby tam ścigał ją cień młodszej siostry. Pani Maria często pytała, jak się miewa Natalka, czy nie choruje, czy niedługo pójdzie do pierwszej klasy.

— A ty, Agnieszko, pomagasz siostrzyczce przygotować się do szkoły? — spytała kiedyś po lekcji.

— Pomagam — skłamała Agnieszka.

Naprawdę nie znosiła tych lekcji. Natalia marudziła, nie chciała uczyć się liter, się skarżyła, iż jest zmęczona. A mama za każdym razem mówiła: „No czego się do niej czepiasz? Widzisz, iż dziecko padło ze zmęczenia”.

— Natalka, litera „A” tak się nie pisze! — złościła się Agnieszka, ścierając krzywo narysowany zawijas. — Patrz, tak to się robi!

— Nie chcę! — fyrkała siostra. — Ręka mnie boli!

— Nic cię nie boli! Jesteś po prostu leniem!

— Mamo! Agnieszka mnie przezywa! — wrzeszczała natychmiast Natalia.

I mama, rzecz jasna, łajała Agnieszkę. Zawsze łajała Agnieszkę.

Gdy Natalia poszła do szkoły, Agnieszka miała nadzieję, iż teraz siostra zrozumie, co to znaczy uczyć się, starać, dostawać lufy albo tróje. Ale nic z tego. Natalia uczyła się lekko, zbierała piątki, a nauczyciele ją uwielbiali.

— Ależ zdolna jest ta twoja siostra! — zachwycała się wychowawczyni Agnieszki. — Prawdziwa prymuska. A ty wzięłabyś z niej przykład, jak się powinno pracować.

Agnieszka milczała, zaciskając pięści. Co tu powiedzieć? Że Natalia nie jest zdolna, tylko ma farta? Że wszystko przychodzi jej łatwo, bez wysiłku? A Agnieszka musi wkuwać do nocy, żeby dostać choć czwórkę.

W domu też nie było spokoju. Natalia rosła na prawdziwą piękność – jasnowłosa, niebieskooka, o delikatnej cerze. Sąsiadki wzdychały na jej widok: „Oj, jaka lalunia! Prawdziwy aniołek!”

A Agnieszka? Agnieszka była zwyczajna. Nie piękność, nie brzydula – po prostu szara myszka z kasztanowymi włosami i szarymi oczami. Takich – miliony.

— Nasza Natalka będzie aktorką — marzyła mama, czesząc córce włosy. — Albo modelką. Z taką urodą grzech nie skorzystać.

Agnieszka udawała, iż nie słyszy, ale każde słowo bolało jak nóż. Wychodzi na to, iż ona – nie grzech nie skorzystać ze swej urody? Wychodzi, iż z niej nic mądrego nie wyrośnie?

— A ja będę lekarką — powiedziała cicho pewnego dnia.

— Lekarką? — zdziwiła się mama. — No, jak ci się uda. Trzeba przecież dobrze się uczyć.

„Jak ci się uda”. Nie „na pewno zostaniesz” czy „dasz radę”, tylko „jak ci się uda”. Jakby mama w ogóle w nią nie wierzyła.

Tymczasem Natalia rosła i piękniała. W liceum roiło się już wokół niej chłopaków. Kokietowała, przekrzywiała filuternie główkę, dostawała prezenty i kwiaty. Agnieszka patrzyła na to z goryczą i zazdrością.

— Patrz, jakie kolczyki dał mi Adam! — szczebiotała Natalia, kręcąc się przed lustrem. — Mówi, iż pasują do koloru oczu!

— Ładne — przecedziła Agnieszka przez zęby.

A przecież i ona marzyła, żeby ktoś jej dawał prezenty, mówił komplementy. Ale kto by zwracał uwagę na szarą myszkę, gdy obok lśni takie piękno?

— Agnieszko, czemu taka kwaśna? — spytała Natalia, zauważywszy nastrój siostry. — Kupić ci też kolczyki?

— Nie trzeba — odcięła Agnieszka.

Nie chciała jałmużny. Nie chciała politowania. Chciała, żeby ktoś ją samą dostrzegł, docenił, pokochał. Ale skąd wziąć takiego człowieka?

Po liceum Natalia dostała się do szkoły teatralnej. Mama była w siódmym niebie z radości.

— Zawsze wiedziałam, iż będziesz aktorką! — prom
I wzajemny uścisk dłoni pomiędzy nimi stał się trwałym mostem ponad przeszłością.

Idź do oryginalnego materiału