Siostra chce zamieszkać z nami, ale mąż się sprzeciwia: jestem między młotem a kowadłem

newskey24.com 5 dni temu

Nazywam się Weronika. Dziś stoję przed strasznym wyborem: ryzykuję kłótnię albo z rodzoną siostrą, albo z ukochanym mężem. Serce mi pęka, a rozum nie podpowiada dobrego rozwiązania.

Moja starsza siostra, Zofia, od zawsze traktowała mnie niejednoznacznie. O trzy lata starsza, od dzieciństwa zazdrościła mi rodziców. Wydawało jej się, iż kupują mi więcej lalek, słodyczy, ubranek. Choć w rzeczywistości mama i tata kochali nas tak samo. Po prostu ja cieszyłam się drobiazgami, a ona przyjmowała je jako należne.

Pamiętam, jak Zosia zabierała mi zabawki tylko po to, by wywołać łzy, a nie dla zabawy. Z czasem jej postawa się nie zmieniła.

Gdy poznałam Piotra, mojego przyszłego męża, Zofia stała się jeszcze zimniejsza. Za moimi plecami szeptała rodzicom, iż nasze małżeństwo nie potrwa. Miałam wtedy 22 lata, Piotrek 24. A Zosi – już 25, bez ślubu na horyzoncie.

Po ślubie zamieszkaliśmy u jego mamy. Ale niedługo teściowa wyszła za mąż za cudzoziemca i wyjechała, zostawiając nam w spadku dwupokojowe mieszkanie w Krakowie.

Gdy zmarł dziadek Piotra, odziedziczyliśmy kolejne mieszkanie – też w Krakowie, ale w innej dzielnicy. Postanowiliśmy wynajmować jedno, a pieniądze odkładać na studia naszego syna, Jakuba. Ma dopiero 12 lat, ale czas leci nieubłaganie.

Tymczasem Zosia, jakby ścigając się ze mną, zaraz po moim ślubie wyszła za pierwszego lepszego – za Darka. Czlowieka leniwego, bez ambicji, żyjącego z dorywczych prac. Mimo to siostra urodziła mu troje dzieci. We czworo tłoczyli się w maleńkim mieszkanku, kupionym za środki z programu „Mieszkanie dla Młodych” i skromną pomoc rodziców.

Żal mi było bratanków – wiecznie głodnych, w znoszonych ubraniach, ciągle chorych. Rodzice wspierali Zosię finansowo, ale ich emerytury były niewielkie.

Długo ukrywaliśmy przed siostrą, iż wynajmujemy mieszkanie. Prawie półtora roku udawało się zachować tajemnicę. Aż w końcu Zosia się dowiedziała.

Pewnego dnia przyszła do mnie z żądaniem:
— Weronika, przecież rozumiesz! — mówiła, ledwo powstrzymując łzy. — Wy macie puste mieszkanie, a my siedzimy jak śledzie w puszce! Obok jest świetna szkoła muzyczna — Kasia marzy o tańcu, a Franek chce grać na skrzypcach! Pomóż nam! Wpuść nas na trochę za darmo, aż Darek znajdzie pracę, ja też coś zarobię — i zaczniemy płacić. Jesteśmy rodziną!

Patrzyłam na nią z mieszaniną litości i strachu. Litości wobec dzieci — i strachu o naszą przyszłość.

Powiedziałam o wszystkim Piotrowi.
— Ani mowy! — odparł stanowczo. — Tylko po moim trupie! Ta gromada zamieni mieszkanie w ruinę, a grosza nie zobaczymy! Ich Darek coś znajdzie? Całe życie nie przepracował uczciwie dnia! A twoja siostra jeszcze czwarte urodzi, tylko by nie iść do pracy!

Próbowałam go przekonać, iż to tymczasowe, iż mają ciężko.
— SamCisza zawisła między nami, gdy uświadomiłam sobie, iż nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji.

Idź do oryginalnego materiału