Siódma rocznicy ślubu - wspomnienia i nasza historia

fashionable.com.pl 6 lat temu

Mnie samej trudno uwierzyć, iż dziś mija 7 lat, od dnia, kiedy zostałam ŻONĄ. Ci z Was, którzy są z nami od początku, dokładnie znają nasza historię. W rocznice zawsze z przyjemnością wracam do niej i przypominam sobie jak to było... W dużym skrócie: po miesiącu od poznania się byliśmy parą, po 3 miesiącach Kuba mi się oświadczył (na niezwykłej wyspie na Dominikanie - tą historię możecie obejrzeć na moim filmie TUTAJ), a po 9 miesiącach bycia parą wzięliśmy ślub! Właśnie 11 września o 15:00 moje życie odwróciło się do góry nogami.

Dla wielu ślub kilka zmienia w związku, w dzisiejszych czasach to często tylko formalność i obrączka na palcu.
Dla nas to było bardzo dużo: nie mieszkaliśmy razem przed ślubem, więc wszystko co działo się później było dla nas takie nowe. Mało tego, równolegle ze ślubem zgotowaliśmy sobie przeprowadzkę z Łodzi do Trójmiasta, a nowe miejsce to
nowa rzeczywistość. Dla mnie podwójnie nowa, bo całe wcześniejsze życie mieszkałam z rodzicami, czwórką rodzeństwa
i dziadkami. Nigdy nie byłam w domu sama, a tu nagle okolice Trójmiasta (początkowomieszkaliśmy pod Gdańskiem), nowe osiedle w blokach (a ja całe życie w domu w ogrodem), pracowaliśmy z Kubą w różnych godzinach, więc bywałam sama. No i jak to bywa, początki były trudne, nie tyle w małżeństwie, a bardziej realia w nowym miejscu, szukanie pracy, odnalezienie się w nowych sytuacjach. Kilka miesięcy wręcz walczyliśmy o to, żeby zostać w Trójmieście - na początku oboje bardzo źle trafiliśmy z pracami i nie poszczęściło się nam z nieuczciwymi szefami. Karta kredytowa była coraz bardziej zadłużona, a my mogliśmy liczyć tylko na siebie. Rodziców nie obarczaliśmy naszymi problemami, bardzo chcieliśmy poradzić sobie sami. I kiedy po pół roku daliśmy sobie ostatni tydzień na znalezienie nowej pracy i podjęliśmy ostatnią próbę, żeby zostać w Trójmieście, chyba jakiś anioł z góry wkroczył do gry. Kuba dostał pracę, po której nawet
nie spodziewał się, iż zacznie tak dobrze zarabiać. Ja miałam jeszcze chwilę problemów (zmieniałam pracę jeszcze 3 razy), ale udało się i po roku nasze życie w Trójmieście zaczęło się stabilizować.

Przeprowadziliśmy się do Gdyni, którą pokochałam od pierwszego wejrzenia. Przyznam, iż do Gdyni nie chciałam choćby pojechać, ale Kuba pracował w pięknym Orłowie i zawsze opowiadał mi jak tam ładnie.
Pewnej soboty zmusił mnie, żebym z nim pojechała odwiedzić to miejsce i wtedy przepadłam - Gdynia to do dziś moje
ulubione miejsce w Polsce <3 Pisze o tym wszystkim dlatego, iż wiele osób myśli, iż mają trudne życie, iż nie mają perspektyw, a ja Wam chcę powiedzieć, iż perspektywy trzeba sobie stwarzać samemu! Że mało kto w życiu dostaje coś za darmo, zwykle za tym co mamy stoi ciężka praca, wytrwałość, cierpliwość, szczęścia jest w tym tylko szczypta.
Dziś w siódmą rocznicę ślubu piszę do Was z La Palmy (zapraszam Was przy okazji na mój instagram i instastories, gdzie jestem z Wami na bieżąco

)- spoglądam na ocean i jestem szczęśliwa! Siedem lat temu nie było nas choćby stać na podróż poślubną, z resztą może i byłoby nas stać, ale nasza mentalność była zupełnie inna. Prowadzenie bloga szalenie nas otworzyło, na ludzi, na świat... Nie boimy się zmian, nowych wyzwań. Wiele osób mówi nam, iż zazdrości nam przeprowadzki do Trójmiasta, a nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to po prostu zrobili - nam też nie było łatwo

Ale dziś wiemy też, iż bardzo ważna jest rodzina i przyjaciele. Bardzo ważni jesteśmy my.
Siedem lat temu wiele osób pukało się w głowę, pytając po co nam tak gwałtownie ten ślub. Wścibska ciotka w czasie składania życzeń dotykała mojego brzucha, przekonana, iż skoro tak gwałtownie to jestem w ciąży! Kilka osób straszyło mnie kryzysami:
najpierw, iż po roku, poźniej iż po trzech latach, po pieciu, aż wreszcie po siedmiu miał być małżeński kataklizm.
Nie mówię, iż nie ma miedzy nami sporów, iż się nie kłócimy, ale poważny kryzys wciąż przed nami, a teraz przy siódmej rocznicy mogę Was z przyjemnością zapewnić, iż nigdy nie było między nami tak dobrze. Wszystko jest kwestią podejścia -
więc pamiętajcie, iż to Wy kreujecie swoje życie. Kuba jest wspaniałym mężem, a ja po tych kilku latach, wciąż
czuję się jak ksieżniczka. Wiele osób pyta nas o receptę na udany związek - wyobrażacie sobie , iż od 4 lat razem pracujemy i spędzamy ze sobą praktycznie 24 godziny na dobę?!!? Recepta jest taka: jeżeli kogoś kochasz,
musisz schować swój egoizm do kieszeni, jeżeli dla drugiej połówki zawsze chcesz wszystkiego co najlepsze, a druga połówka dla Ciebie, to musi się udać! Na nasz związek cudownie wpływają też podróże <3

Ślub zmienił w naszym życiu wszystko, czasem żartuję, iż wyśpiewałam sobie męża <3 I jeżeli teraz to czytasz i czujesz, iż w Twoim życiu jest coś nie tak jakbyś chciał/a, to pamiętaj, iż zawsze możesz coś zmienić. I jeszcze mój ulubiony cytat małżeński:

Ps. A nasz ślub? Szykowaliśmy go nieco ponad miesiąc, stylizacyjnie zmieniłabym sporo, pewnie chciałabym teraz dużo mniejsze przyjęcie, wybrałabym inny klimat, wymyśliłabym to inaczej, ale nikt nie odbierze nam tej spontaniczności i romantyzmu, który nam towarzyszył. Perfekcyjny ślub nie zawsze jest niestety receptą na udany związek. W tych całych przygotowaniach nie wolno zapominać, o tym,że najważniejsi jesteśmy my, czyli przyszli małżonkowie. To moim zdaniem bardzo ważne, żeby ślub był ukoronowaniem związku, a nie szopką, czy przedstawieniem dla gości. choćby jeżeli to banalnie zabrzmi, na ślubie powinno się czuć zapach miłości i widzieć uśmiech młodej pary - to najpiękniejsza dekoracja, której nie zastąpi żadna suknia, czy ekskluzywna sala<3 Tego życzę wszystkim przyszłym małżeństwom <3

I zapraszam Was na wczorajszy wpis z niezwykłego miejsca TUTAJ

Ona: I nie bójmy się mówić: KOCHAM CIĘ!

On: Ja Ciebie też

Idź do oryginalnego materiału