Єva całe życie pracowała jako nauczycielka, ale jej emerytura była tak niska, iż musiała sprzedawać warzywa na targu. Jej zięć przyprowadził do swojego mieszkania nową żonę. Єva pomagała mu jak tylko mogła.
Mamo, wstydzę się przed tobą, pracujesz 24 godziny na dobę w ogrodzie warzywnym i na targu”, powiedziała Emili. – Dlaczego nie odpoczniesz? Pomogę ci opiekować się wnukami, póki jeszcze masz siły. Jesteś niedaleko i w ciągu kilku dni wypieliłaś połowę ogrodu warzywnego. Sama nie dałabym rady” – powiedziała kobieta. – A Jacques musi kupić nowe buty do szkoły. Bo nie mogę chodzić do szkoły w starych butach.
Tak właśnie żyli, pomagając sobie nawzajem. Wierzyli, iż pewnego dnia w ich sąsiedztwie będą wakacje. Oczywiście, gdyby Yemili mógł „chodzić na głowie”, nie cierpiałby sam.
Pewnego ranka Єva wyszła handlować. Jej sklep był sklepem atutowym. Inni sklepikarze o tym wiedzieli, w tym Liusia, stara znajoma nauczycielki. Liusia zajęła miejsce Єvi.
Dlaczego tak dużo śpisz? Przepraszam, już zajęłam twoje miejsce. Spakowanie się zajmie ci godzinę, a rozpakowanie kolejną, więc poszukaj innych opcji dziś wieczorem – powiedziała Lucia. Evva nie miała nic przeciwko.
Lucia usiadła obok i zaczęła sortować rzeczy Єvi. Dowiedziała się, iż jej sąsiad sprzedaje mieszkanie.
Tak samo jak twój szwagier. I nie wrócił? – zapytała Sofia.
Nie wrócił – westchnęła. – Ma teraz własne życie.
Dzisiejsi młodzi ludzie nie potrzebują rodziców ani dzieci. Chcą żyć dla siebie. Mój jeszcze się nie ożenił, a ja już biegam po górach” – powiedziała sąsiadka.
Podczas tych rozmów straciliśmy poczucie czasu. Po obiedzie na targu pojawił się młody mężczyzna w dziwnym ubraniu.
Nie usiadł. – Lucia była oszołomiona, a wszyscy handlarze patrzyli na przybysza ze strachem. Mężczyzna szedł w kierunku sklepu Єviť.
Zbliżając się do towarów Єvi, otworzył kieszeń i zapytał:
„Ciociu, nie mam pieniędzy. Czy mogę pożyczyć trochę jabłek?
Proszę. Ciociu, nie mam żadnych pieniędzy. – Ciocia wzruszyła ramionami i odpowiedziała.
Ciociu, muszę wrócić do domu z miejsca, które nie jest tak daleko. Nie bój się, nie jestem mordercą. Zakochałem się w kobiecie jako dziecko i poszedłem do więzienia.
Dlaczego moi rodzice mi nie pomagają? Dlaczego wracasz do domu sam?
Rozumiem. Po prostu nie mam ochoty do ciebie dzwonić. Chcę ci zrobić niespodziankę.
Daleko jeszcze? – Zapytała.
Uljanowsk.
Bardzo daleko.
Potem były więzień gdzieś poszedł. Niedaleko rynku znajdowała się stacja kolejowa. Єva zobaczyła mężczyznę rozmawiającego z maszynistą i podeszła do niego.
Ciotka. Pożycz mi trochę pieniędzy. Inaczej nie będę mogła wrócić do domu. Mężczyzna spojrzał na nią błagalnie i powiedział:
Nie bój się, oddam ci, jak tylko zarobię.
Potrzebuję dużo pieniędzy. – Tysiąc dolarów.
Єva hojnie wyciągnął banknoty pod zdziwionymi spojrzeniami innych sprzedawców.
Nie musisz chodzić, po prostu weź – powiedziała.
Dziękuję. Na pewno się odwdzięczę – powiedział.
Jestem Paul, jak masz na imię?
Jestem Eva Fiodorowna.
Dziękuję, Eva Fiodorowna – podziękował jej jeszcze raz i poszedł do autobusu.
Ale z ciebie głupia, Eva. Nic ci nie oddam – powiedziała sąsiadka.
Musimy sobie pomagać. – Poza tym on nie jest człowiekiem.
Pożegnała się z Sofią i poszła do domu. Pod koniec tygodnia Emilie miała gorączkę. Jej matka zbierała zioła z ogrodu i leczyła go najlepiej jak potrafiła.
Wieczorem wnuczka przybiegła z książką w rękach i pociągnęła ją za ramię:
Babciu, poczytaj mi bajkę. – Єва pociągnęła ją za rękę: – Babciu, poczytaj mi bajkę.
Na zewnątrz zaczął padać deszcz. Emili nakrywała do stołu, gdy usłyszała dźwięk rozpalanego drewna. Rodzina miała właśnie zjeść kolację. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Kobiety odwróciły się.
Nie sądziliśmy, iż ktoś jest w domu. – Już dobrze, już dobrze. – Nieznajomy mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do środka. Paul.
Tak, to ja, Eva Feodorovna. Przepraszam, iż nie mogłem od razu zwrócić pieniędzy. Byłem ostatnio bardzo zajęty.
Nie poznałbym cię, gdyby nie te oczy. – Starsza pani roześmiała się. – Wygląda pan tak szacownie. W garniturze, ogolony, bardzo schludny, wyglądasz inaczej.
Przyłączy się pan do nas na kolację? – Emilie, nieco zakłopotana, złożyła gościowi propozycję.
Przy stole Paul opowiedział historię o tym, jak trafił do więzienia. Został niesprawiedliwie skazany na trzy lata więzienia.
Jeśli będziesz czegoś potrzebować, przyjdź do mojej kliniki – zakończył, rzucając Emilie zaciekawione spojrzenie.
Tydzień później pod dom Evy podjechał znajomy samochód, z którego wysiadł Paul z dużym bukietem kwiatów.
Wyjrzyj przez okno, dziewczyno. Przyjechał twój narzeczony – powiedziała mama, zerkając przez szparę w zasłonach. – niedługo wyjdziesz za mąż.
Tak to już jest. Widzę, iż na naszej ulicy też są wakacje – zaśmiała się Emilie, tuląc małą Lecię do piersi.