Siedem żon

posmiertnik-doktora-bruneta.blogspot.com 6 lat temu

Właściwie, to daj sobie spokój z czytaniem tego pseudoliterackiego bełkotu, parodii wittgensteinowskiegoprzerostu formy nad treścią, narodzonego gdzieś między snem o kocie, który stał się rybą a zapachem kawy. Powstałego jedynie dzięki porannemu parciu na pęcherz moczowy.

"Nie pytaj o znaczenie, pytaj o użycie".
Albo wiesz co? O nic nie pytaj.


1. Niby sarenka unikasz mnie, Chloe, co szuka matki na górskich bezdrożach, płochliwej, samą zaś nazbyt przeraża powiew wietrzyka w gęstwinie (srutututu)...
Skoro nie chciałaś sypiać ze mną przed ślubem to teraz masz.
Chorujesz na wstyd, swędzący jak znana syfologom od tysiącleci plamista wysypka okolicy sromu, okresowo przechodząca w drobne, sączące pęcherzyki, zasychające, wydzielające przykrą dla nosa woń.
Nasz związek cuchnie starymi skarpetami, albo nadgniłym mięsem, cuchnie na kilometr.
Małżeństwo (nolens volens) zostało skonsumowane, ku chwale Ojczyzny, Wiary naszej Świętej, oraz ku pożytkowi naszych wspólnych przyjaciół, którzy przynajmniej mają teraz gdzie pić.
Ja nie piję. Nie palę.
Za to (dzięki tobie) potrafię docenić prawdziwą, nie skażoną (nawet odrobiną akademickości) empirię - onanizm.
Doprowadziłem go do perfekcji, w najmniejszym choćby detalu, po czym postawiłem mu pomnik, na którego cokole stoisz ty.
Nic na to nie poradzę, będą cię obsrywały ptaki.

O Gwiazdo Zaranna, Pani Miłościwa! Nie wykrzywiaj twarzy w uśmiechu, bo ci z nim nie do twarzy. Lepiej, w środku nocy, uklęknij i odmów kolejną koronkę ku czci mojej przyszłej Rzeżączki.
Nie chciałaś sypiać ze mną przed ślubem, to teraz masz.


2. L'unique différence entre un fou et moi, c'est que moi je ne suis pas fou...
Kompulsywnie, obsesyjnie (a może rozmyślnie, wymyślnie) wynajduję, wyłuszczam i analizuję kolejne wersje samobójstwa.
Nie rzucę się z okna, mam lęk wysokości. Nie utopię włączonego żelazka w wannie, nie mam wanny.
Kochanie, czy moglibyśmy kupić wannę?...
Nie, to bez sensu. Widziałem jak facet bujał się na krześle elektrycznym: drgawki, piana z ust, na końcu puściły zwieracze. Nie mam zamiaru zdechnąć we własnym gównie, co to to nie.
A może najpierw zrobię sobie lewatywę?
Kochanie, dzióbku mój, czy twoja mamusia ma w szafce na lekarstwa, wiesz, tej łazienkowej... no, czy ona ma wąż do enemy? Nie ma? Szkoda.
Mamusia. Stara Purta Purytańska, jej Katolickość Najwyższa.
Matka Zastępcza Przenajświętsza.
Zabiję się przez nią.
Bo...jeśli nie suicyd, to co?
Uciec stąd, jak najdalej, najspieszniej w życiu przebierając nogami? Do innego wymiaru?
Kochanie...
Nie, nie zapytam ani jej, ani Mamusi o to czy istnieje jakiś lepszy świat.
I tak wiem, co odpowiedzą.


3. Heizung szpatlawy, z dźwigającymi majestat biustu (o numerze sto siedem), chudopatyczakowatymi nogami, dodatkowo zdeformowanymi chorobliwym przeprostem.
I tylko tyle.
Może - aż tyle.

NOTATKA SŁUŻBOWA (pisownia oryginalna)
W dniu (takim i takim) podczas interwencji na wezwanie żony zastano mężczyznę (lat tylu i tylu) który okazał się mężem z powyłamanymi palcyma u prawej ręki, zeznał iż został uderzony przez żonę siekierą ogrodową w prawą rękę co spowodowało złamanie wszytkich palców ręki. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Dostał wezwanie do stawienia się na komędzie celem złożenia wyjasnień. Do kobiety w szoku wezwano pogotowie.

A to, iż skręciłaś kark kotu mojemu Pierwszemu? To, iż kazałaś utopić w gnojówce pięć psich noworodków?
Jak możesz dalej żyć, ze świadomością swojej potworności?
Nie, ty nie żyjesz.
Zatruwasz wodę, powietrze, by nikt nie domyślił się, iż gnijesz.
Wciskasz w okienne szpary lepki strychninowy kit, by bronił mrocznej twojej cmentarnej kaplicy przed poranną wiejską świeżością.
Nienawidzisz wszystkiego co istnieje, co oddycha.
A ja nie potrafię nekrofilić, choćby po pijaku.


4. Nieszczęśliwa, która nie zna gry miłosnej, która smutku nie potrafi spłukać winem...
O Nieszczęsna, z niewydolnością twarzy. Twój toczeń toczy mnie, otacza, uskorupia.
(Północ)
Stoisz tam w drzwiach , tupiąc nogami, bezgłośnie krzycząc kwaśnym deszczem na policzkach. I nie przypuszczasz choćby jak wielką ochotę mam zmniejszyć cię do rozmiarów ołówka i zrzucić z naszego ósmego piętra, główką w dół.
(Pierwsza)
Duszno mi. Opasałaś mnie gorsetem, którego nie jestem w stanie choćby polubić.
(Godzina Druga)
Zabiłbym cię. Za ten płacz, histerię - oślizłą, lepką, pozbawioną jakiegokolwiek sensu.
Tonę w mazi czerwonej jak korridowa płachta.
(Trzecia nad ranem) (Czwarta)
Nienawidzę siebie za to jak bardzo cię nienawidzę.
(a smród zalatujący zza nieszczelnych okien - wciąż taki sam).
(Piąta)
Wychodzę.
W porannej gazecie przeczytam, iż tej nocy, (podobno) jedynej w swoim rodzaju i niepowtarzalnej wszystkie psy, koty, papugi i flamingi zaczęły gadać ludzkimi głosami.
Merde, przecież ja nigdy na oczy nie widziałem żadnego flaminga!


5. Cis, moll, bis... obleciałem już wszystkie okoliczne kurwy. Obliqua interna. Czas na kawior z łososia, kochanie...

To wszystko wina TROLLA, zaklętego w aromacie wina.
Złośliwy morderca mojej wątroby, z każdym dniem coraz twardszej.
Może to i lepiej, niżby miała rozpaść się, zgnić, ulec autodestrukcji. Czytałem o facecie, który wyrzygał swoje wnętrzności. Mnie to nie spotka.
Jestem pijakiem, pijakiem autystycznym.
Zmajstrowawszy uprzednio inkoherentny (absolutnie) byt, arcydzieło introwertyzmu, teraz dopiero mam czas, by się nim podniecać.
C - dur. Masz czterooktawowy głos.
Stanowisz Najdoskonalszą Doskonałość.
A jednak, niczym kłykcina kończysta na dupie - uwierasz i pijesz.
Ja też piję, do taktu, bawiąc się tercjami, ćwierćnutę wychowując na kolejną ladacznicę.
W jaki sposób mógłbym udowodnić ci iż jesteś taka sama jak tamte?
Bo jesteś taka sama - prawda skarbie?

Pa Pa
kuj ma
waliz gu
kę tiebie

Zgodnie z partyturą powinienem dać ci teraz w twarz. A potem, w amoku, walić na oślep aż znieruchomiejesz.
Do -re -mi -fa- sol -la -si -do.
Do -si -la -sol -fa -mi -re -do.
Zaśpiewaj to jeszcze raz, kochanie...


6. Czyż nie dobija się koni, Erwinko?
Powiedziałem ci wczoraj że la femme est tout ce que l'homme appelle et tout ce qu'il n'atteint pas.
Byłem pijany. Albo kłamałem.
Wszystko jedno.

Nauczyłaś się już iż francuski w moich ustach oznacza: 1.jestem nawalony jak sztucer 2.znów zamierzam spędzić u niej noc 3. nawalony jak sztucer zamierzam spędzić u niej noc.

Ilekroć wychodzę do niej, zaczynasz pić. A kiedy osiągniesz stan subletalnego upojenia, rozbierasz się przed przypadkowo zaadoptowanym (na czas wojny) fagasem i wyruszasz w podróż. W jedynie tobie znane rejony, do miejsc, do których uporczywie bronisz mi wstępu. Tam, gdzie mówi się wyłącznie po niemiecku.
Gott ist tot.
A rano (penitentiare me) próbuję rozkruszyć cię Dostojewskim (przy wybitnym współudziale Czajkowskiego), natrętnie beznamiętnie - kończąc to cyrkowe przedstawienie łóżkowym concertinem Prokofjewa.
Czyż nie dobija się koni?
Przez wiele lat goniłem za Królikiem, teraz ty - wyciągasz go z melonika i z miną zabawnie uroczystą oznajmiasz, iż schowałaś przede mną kolejną butelkę.

Je ne veux pas mourir sans avoir compris pourquoi j'avais vecu - wiesz lepiej niż ja, iż to jedynie wymówka.
Erwinko, czyż nie dobija się koni?


7. Gwałcić - to znaczy tłumaczyć, tyle iż nie zawsze vice versa (nieśmiertelny Cortazar).

Przyciągnął ją za włosy, odwrócił twarzą do ściany.
W drżeniu ud, szeroko rozsuniętych, na wpół przytomnych, wprawdzie zdolnych do oporu, nie mających jednak samodzielnej, in vivo siły, by przeciwstawić się instrukcjom płynącym z mózgowia, czaił się podszyty fałszywą ufnością lęk.
Jej umysł już dawno uczynił ją bezwolną kukłą, zdolną poruszać się wyłącznie z pomocą wprawnych dłoni demonicznego Dżepetta. Wystarczało tak niewiele, by posiąść ją na własność.
Cały jej, małomiasteczkowo - zaściankowy porządek świata spływał właśnie udami w dół. Oddech zamieniał się w zduszony krzyk - dyskretnie, delikatnie i niezwykle elegancko. Tak, elegancko.
Pierwszego uderzenia pejcza nie poczuła. Usłyszała jedynie świst rzniętego jak tania dziwka powietrza...

Sustine et abstine - to był jego warunek istnienia ich związku. Jedyny i niepodlegający dyskusji.
Musiała się z tym zgodzić - za bardzo nienawidziła siebie za swą plugawość, "bezsens swojej egzystencji", smród odchodów i lepkość potu. Oraz za to, iż będąc posiadaczką zbyt małych jak na jego oczekiwania cycków, nie poddała się operacji plastycznej jeszcze przed ślubem.

- Dlaczego brakuje ci wódki, skoro wciąż powtarzasz iż jestem twoja meskaliną?
- A dlaczego, ilekroć cię uderzę - nigdy mi nie oddajesz?

Vice versa. Tyle, iż nie zawsze.

...

Gdzieś pomiędzy odurzeniami, włócząc się po dworcach, kloszard odmawia różaniec.Nanizane na nitkę paciorki obraca i przybliża do ust, gdy tylko jakakolwiek kobieta pojawi się obok.Patrzy bezwolnie na poruszające się stada dżinsowo obcisłych pośladków, falujących pod bluzkami piersi, definiując to wszystko bardziej jako senne marzenie impotenta, niż przewidywalny przyczynowo - skutkowy ciąg zdarzeń.
Na jego modlitewnym przyrządzie zostało jeszcze trochę miejsca na kolejne koraliki.Jest jakaś chętna?...

1.Cytatów tłumaczyć nie będę.
2. Fragmenty "Pieśni" Horacego w przekładzie J.Ciechanowicza
Idź do oryginalnego materiału