„Siedem lat pod dachem teściowej”: dlaczego moja siostra uważa, iż wszyscy jej coś zawdzięczają

newskey24.com 3 godzin temu

Nośnik tytułu: „Siedem lat pod jednym dachem z teściową”: dlaczego moja siostra uważa, iż świat jest jej coś winny

Moja młodszą siostrę nazywają Kasia. Od zawsze potrafiła grać ofiarę. U niej wszystko jest nie tak, wszystko trudne, wszyscy winni – tylko nie ona. Nie lubi rozwiązywać problemów, woli czekać, aż ktoś rzuci swoje sprawy i przybiegnie jej na pomoc. Delikatnie mówiąc, żyje w przekonaniu, iż „świat jej się należy”.

Zaraz po studiach Kasia wyszła za mąż. I nie powiem, żeby jej się nie poszczęściło – wręcz przeciwnie, dostała szansę, o jakiej wielu marzy. Jej teściowa, Halina Janowska, okazała się kobietą o złotym sercu i trzeźwym umyśle. Miała kawalerkę odziedziczoną po ciotce. Zamiast od razu ją wynajmować, zgodziła się, by młodzi tam zamieszkali za darmo. Sama została w swoim dwupokojowym mieszkaniu na obrzeżach miasta – wszystko po to, żeby para mogła oszczędzać na własne lokum. Niestety, takie gesty często kończą się brakiem wdzięczności.

Kasia nie przepadała za pracą. Z przyjemnością wylegiwała się na kanapie z serialami, kawą i mediami społecznościowymi. Praca po studiach? Po co, skoro można gwałtownie urodzić dziecko i iść na macierzyński? I tak się stało – po roku już spacerowała z wózkiem, a kolejny rok później jej mąż zniknął z ich życia. Została sama. I kto ją przygarnął? Oczywiście teściowa.

Halina znów okazała dobroć – pozwoliła Kasi zostać w mieszkaniu, dopóki nie „staną na nogi”. W jej rozumieniu oznaczało to: znaleźć pracę, odłożyć chociaż na wkład własny do kredytu, powoli uczyć się samodzielności. Ale Kasia myślała inaczej: „będę odpoczywać, dopóki mnie nie wyrzucą”.

Teściowa pomagała, jak mogła: zajmowała się wnukiem, kupowała zabawki, pomagała z zakupami. A Kasia? Zamiast oszczędzać, jeździła na zagraniczne wakacje, kupowała markowe ciuchy i chwaliła się w sieci nowymi torebkami i makijażami. Mieszkanie przez cały czas zajmowała za darmo. Jej były mąż, nawiasem mówiąc, nie marnował czasu – wziął kredyt, ożenił się ponownie, ułożył sobie życie. A moja siostra chyba uznała, iż może nic nie robić – wszyscy powinni się o nią troszczyć.

Minęło siedem lat. Halina, która od dawna jest już na emeryturze, przypomniała, iż kiedyś planowała wynajmować to mieszkanie, by mieć choć trochę dodatkowego dochodu. Spokojnie poprosiła Kasię, żeby pomyślała o wyprowadzce. I co myślisz? Siostra zrobiła taką scenę, iż niejeden teatr mógłby pozazdrościć. Krzyczała, płakała, iż „wyrzucają ją z dzieckiem na ulicę”. Oczywiście, robiła to przy synu i byłym mężu.

Nikt jej na ulicę nie wyrzucał. Nasi rodzice mają przestronny dom na przedmieściach, gdzie dla Kasi i jej dziecka jest osobny pokój. Ale ona tam nie chce. Dlaczego? Bo w rodzinnym domu trzeba czasem pomóc w domu, sprzątać po sobie, wstawać wcześniej – a ona przyzwyczaiła się do wolności. Więc Kasia postanowiła przerzucić swój problem na mnie.

Z mężem dopiero spłaciliśmy wkład własny do kredytu, zrobiliśmy remont i zaczęliśmy wynajmować mieszkanie. Czynsz pokrywa naszą ratę. Teraz mieszkamy w jego dawnym lokum. Kasia się o tym dowiedziała i bez skrupułów zaproponowała, żebyśmy „przyjęli ją na pół roku”. Oczywiście, za darmo. I zapewniała, iż pół roku wystarczy, by się ogarnęła.

Ale ja ją znam. Te pół roku zamieniłoby się w osiem lat. A nasz remont zniszczyłaby w ciągu kilku miesięcy. Potem obrażałaby się, iż jestem „skąpa” i nie chcę pomóc rodzonej siostrze. Dlatego od razu powiedziałam stanowcze „nie”. To była najlepsza decyzja. Kasia wpadła w furię – zaczęła narzekać rodzinie, przedstawiać nas jako bezdusznych, podburzać syna przeciwko wszystkim.

Ale ja już nie daję się manipulować. Z mężem pracujemy, budujemy przyszłość. Nie jeździliśmy na egzotyczne wakacje, nie kupowaliśmy drogich ubrań – oszczędzaliśmy. Nie musimy płacić za czyjąś leniwość i lekkomyślność.

Do dziś nie rozumiem – jak można przez siedem lat nie pomyśleć o przyszłości? Myślała, iż będzie wiecznie mieszkać u teściowej? A może czekała, aż ktoś z rodziny podaruje jej kolejne mieszkanie? Najgorsze jest to jej przekonanie, iż świat jej coś ciągle musi. choćby własny syn stał się kartą przetargową w przedstawieniu pt. „Jestem biedna, nieszczęśliwa, wyrzucają mnie na bruk”.

Co zrobić z taką siostrą? Kontynuować kontakt, czy postawić kropkę? Już nie mam siły być dla niej „dłużniczką”.

Idź do oryginalnego materiału