Sharon Stone: Piękno dojrzewania i siła kobiecego wieku – wyznania aktorki, która nie boi się czasu

przytulnosc.pl 2 dni temu

Sharon Stone – ikona urody i stylu lat 90., znana z elektryzującej roli w „Nagim instynkcie”, dziś pokazuje, iż prawdziwe piękno nie ma wieku. W szczerym wywiadzie aktorka dzieli się refleksjami na temat starzenia się, akceptacji siebie i odnajdywania sensu w drugiej połowie życia.

Tak, starzeję się. I naprawdę cieszę się z tego procesu” – mówi z dumą.

Według Stone, młodość daje nam twarz, z którą przychodzimy na świat. Ale to dopiero życie rzeźbi tę twarz na nowo – i na to właśnie mamy wpływ. „W drugiej połowie życia twoje oblicze to to, na co zasłużyłaś” – podkreśla z charakterystyczną dla siebie siłą.

Piękno nie musi być perfekcyjne

Choć przez lata była symbolem seksapilu, Sharon przyznaje, iż sama nie zdawała sobie sprawy z własnej atrakcyjności – aż do premiery filmu, który uczynił ją sławną. Dziś jednak nie zależy jej już na perfekcyjnym wyglądzie. „Nie chcę maskować swojego wieku. Chcę po prostu wyglądać jak najlepiej na swoje lata i być kobietą – nie udawaną dziewczynką”.

Czas na akceptację siebie

Gdy była po czterdziestce, zamknęła się w łazience z butelką wina i powiedziała sobie: „Nie wyjdę stąd, dopóki nie zaakceptuję siebie takiej, jaka jestem”. To był przełomowy moment. Dziś wie, iż nie wszystko w życiu układa się idealnie – nie miała szczęścia w zdrowiu, ani w małżeństwie – ale znalazła w sobie siłę, by iść dalej.

Ocalała – i silniejsza niż kiedykolwiek

W 2001 roku doznała poważnego wylewu. Przez dziewięć dni krew zalewała jej mózg, a szanse na przeżycie były minimalne. „Dwa lata uczyłam się na nowo chodzić, mówić i czytać” – wspomina. Od tego czasu zmarszczki czy siwe włosy nie robią na niej wrażenia. Dziś docenia każdą chwilę, każdy taniec, każdy śmiech.

Nie chcę wyglądać jak wszyscy

„W Stanach jest dziś 400 tysięcy identycznych blondynek – z tymi samymi nosami, policzkami, ustami i zębami. Czy to naprawdę kogoś pociąga?” – pyta z przekąsem. Dla niej wzorem piękna była Ava Gardner – kobieta, która nigdy nie próbowała udawać młodszej, ale po prostu była sobą.

Prawdziwa uroda? Zaczyna się w środku

Z wiekiem przyszło do niej zrozumienie, iż piękno to nie tylko wygląd. „W wieku 58 lat zrozumiałam, iż uroda płynie z wnętrza. Chodzi o to, by codziennie robić to, co daje ci radość. Ja na przykład uwielbiam tańczyć – i tańczę do utraty tchu”.

Spokój wewnętrzny i zapachy

„Na świecie nigdy nie będzie pełnego pokoju, ale może być on w twojej głowie” – mówi, zdradzając, iż odnalazła własny azyl w aromaterapii. To jeden z jej małych rytuałów – forma troski o duszę i ciało.

Idź do oryginalnego materiału