Senior poślubia sąsiadkę po stracie żony: Zerwał wszystkie kontakty z rodziną

twojacena.pl 5 dni temu

Nasz dziadek, Stanisław Nowak, w wieku siedemdziesięciu lat był zawsze filarem naszej licznej rodziny. Jego słowo było prawem, a mądrość – drogowskazem. My, jego dzieci, wnuki i prawnuki, darzyliśmy go szacunkiem i słuchaliśmy każdej rady. Tak było do niedawna. Stanisław i nasza zmarła babcia Jadwiga żyli w harmonii przez ponad czterdzieści lat. Razem wychowali dwoje dzieci – naszych rodziców, troje wnuków i troje prawnuków. Nasza rodzina to prawdziwy klan, złączony radościami i smutkami, świętami i trudnościami.

Dziadek i babcia byli naszą podporą. Ich przestronny dom w spokojnej wsi pod Poznaniem, otoczony zadbanym sadem i warzywnikiem, był dla nas wszystkich drugim domem. Z euforią zajmowali się gospodarstwem, a my dziwiliśmy się, skąd mieli tyle siły. Nasza rodzina była niezwykle zżyta: spotykaliśmy się na wszystkie święta, wspólnie jeździliśmy nad Jezioro Śniardwy, a dla dziadka i babci organizowaliśmy wyjazdy do najlepszych sanatoriów nad Morzem Bałtyckim.

Dzieliliśmy się wydatkami, robiliśmy wszystko, by nasi seniorzy byli szczęśliwi. Oni zaś nigdy nie zostawiali nas bez pomocy: przysyłali domowe przetwory, wspierali finansowo, a raz choćby pomogli spłacić kredyt hipoteczny dla naszej młodej rodziny. Ich miłość i troska były dla nas bezcenne.

Lecz trzy lata temu babcia odeszła, i wszystko się zmieniło. Dziadek został sam, a my widzieliśmy, jak ciężko znosił żałobę. Zatopił się w pracy na gospodarstwie, próbując zapełnić pustkę. Dom i ziemia wymagały wysiłku, którego już nie miał. Błagaliśmy, by przeprowadził się do nas do miasta – po co miał się męczyć na wsi? Ale dziadek był nieugięty.

– To moja ziemia – mówił stanowczo. – Tu się urodziłem, tu zostanę. Z gospodarstwem dam sobie radę, nie martwcie się. A Krystyna mi pomoże.

Krystyna, sąsiadka, zaczęła coraz częściej odwiedzać dziadka. Najpierw przynosiła mu domowe obiady – dziadek nigdy nie był mistrzem gotowania. Byliśmy jej wdzięczni, bo nie chcieliśmy, by czuł się samotny. Ale niedługo Krystyna wprowadziła się do niego na dobre. Wtedy choćby się ucieszyliśmy: dziadek, wciąż krzepki i pełen życia, znów się uśmiechał, w jego oczach pojawił się dawny blask. Odwiedzaliśmy go, staraliśmy się utrzymywać kontakt.

Krystyna od początku wzbudzała w nas mieszane uczucia. Było w niej coś niepokojącego, ale odganialiśmy te myśli – najważniejsze, iż dziadkowi jest dobrze. Jednak rok po śmierci babci ogłosili, iż biorą ślub. To był cios. Nie spodziewaliśmy się, iż sprawy zajdą tak daleko. Dziadek po prostu postawił nas przed faktem, a my nie mogliśmy nic zmienić.

Na ślub nie pojechała cała rodzina. Mój ojciec, starszy syn dziadka, był wściekły. Uważał, iż dziadek zbyt gwałtownie zapomniał o babci, zdradzając jej pamięć. Wtedy właśnie zaczęły się podziały. Ale prawdziwy koszmar nadszedł później, gdy Krystyna, jako żona dziadka, pokazała swoje prawdziwe oblicze.

Wprowadziła swoje zasady. Nie mogliśmy już przyjechać bez uprzedzenia – Krystyna żądała, byśmy dzwonili przed wizytą. Tradycyjne rodzinne święta, które zawsze obchodziliśmy razem, zostały odwołane. Dziadek i Krystyna spędzali czas z jej krewnymi, a o nas zdawali się zapominać. choćby z wnukami i prawnukami, których kiedyś tak kochał, dziadek przestał się widywać.

Najgorsze było to, iż wszystkie rodzinne pamiątki po babci, które powinny były trafić do nas, Krystyna przekazała swoim córkom. Próbowaliśmy rozmawiać z dziadkiem, ale Krystyna zawsze była przy nim, kontrolowała każde słowo, kazała włączać głośnomówiący podczas rozmów. W rzadkich chwilach, gdy jej nie było, dziadek i tak nas odprawiał. Stał się obcy, chłodny, jakby pod jej wpływem zapomniał, kim jesteśmy.

Próbowaliśmy wytłumaczyć, iż nie chodzi nam o jego dom czy spadek. Chcieliśmy tylko ocalić rodzinę, wrócić do czasów, gdy dziadek był dla nas wszystkim. Ale on tylko powtarzał: „Trzymajcie się z dala od mojej nowej rodziny”. Te słowa bolały najbardziej. Jak człowiek, który był centrum naszego życia, mógł nas tak odrzucić? I jak mamy teraz żyć, widząc, iż nasza rodzina, niegdyś tak zwarta, rozpada się na naszych oczach?

Idź do oryginalnego materiału