Sekrety, które zniszczyły rodzinę

newskey24.com 6 dni temu

Tajemnice, które zniszczyły rodzinę

Kinga przygotowała kanapki, zaparzyła herbatę i usiadła w kuchni swojego mieszkania na przedmieściach Krakowa, czekając na teściową. Rozległ się dzwonek do drzwi.
— Dziękuję, iż przyszłaś! — zawołała Kinga, otwierając drzwi i widząc Wandę Janowską.
— O co chodzi? Co tak pilnego? — spytała ostrożnie teściowa.
— Chodź do kuchni, mam dla ciebie niespodziankę! — uśmiechnęła się Kinga, maskując nerwy.
Wanda podążyła za nią.
— No to co to za niespodzianka? — powtórzyła, siadając.
— Proszę, popatrz! — Kinga położyła przed nią kartkę.
Teściowa przebiegła wzrokiem po tekście i wzdrygnęła się, jej twarz zbladła.

Kinga siedziała w sypialni, zakrywając uszy dłońmi, ale ostry głos Wandy przebijał się choćby przez ściany. Wydawało się, iż teściowa skrobie po jej duszy zardzewiałą łyżką, wyciągając z niej wszystko do ostatniej kropli, zostawiając tylko pustkę i ból.

Kinga dawno zrozumiała, iż z teściową nie da się dogadać. Ale dlaczego mąż, Dominik, znowu nie stanął w jej obronie? Czy naprawdę nie widział, jak matka upokarza jego żonę? Wiedziała, iż ją kocha, ale jego milczenie rozrywało jej serce. Co się dzieje w ich rodzinie?

Wanda Janowska umiała wywierać presję. Jej ulubionym zajęciem było krytykowanie Kingi za to, iż nie może dać jej wnuków. Minęły trzy lata od ślubu, a dzieci wciąż nie było. I, oczywiście, winna była Kinga — kto by inny? Na pewno nie jej ukochany syn!

Od pierwszego dnia teściowa nie polubiła synowej. Jeszcze przed poznaniem zdecydowała, iż jej Dominik zasługuje na lepszą partię. Gdy przyprowadził Kingę do domu — ojciec już nie żył — widać to było w każdym jej spojrzeniu: zaciśnięte usta, chłodny ton, ani śladu uśmiechu.

Ale Kinga była zbyt zakochana, by zauważać takie „drobiazgi”. Wszyscy wiedzą, iż idealnych teściowych nie ma. Poza tym ona i Dominik mieszkali osobno, w jego przytulnym mieszkaniu w centrum miasta. Ślub był skromny, ale szczęśliwy. Kinga i Dominik, oboje po trzydziestce, podjęli decyzję o małżeństwie świadomie. Byli piękni, zaradni, mieli wspólne pasje. Ich życie wydawało się idealne.

Z dziećmi postanowili nie zwlekać — Kinga była już blisko trzydziestki. Ale czas mijał, a upragniona ciąża nie nadchodziła. Dla nich to nie było tragedią — mogli poczekać, ciesząc się sobą. Ale Wanda nie chciała czekać.

— Śledzisz swój cykl? — pytała surowo przy każdej wizycie. — Trzeba być uważniejszą!

Kinga krzywiła się na te pytania. Wychowana w inteligenckiej rodzinie, drażniła ją bezczelność teściowej. Chciała postawić ją do pionu, ale kochała Dominika, a on uwielbiał matkę. Urazić teściową znaczyło zranić męża, więc Kinga znosiła wszystko w milczeniu.

— Nie wykrzywiaj się! Dbam o wasze dobro! — nie ustępowała Wanda. — A, prawie zapomniałam: umówiłam was do lekarza, pójdziecie w tym tygodniu. I masz — podsuwała woreczek z ziołami. — Zaparzaj szałwię, pij. Pomaga!

Kinga piła zioła, jeździła po lekarzach, robiła badania. Wszędzie diagnoza była ta sama: zdrowa. „Bóg jeszcze nie dał”, mówili specjaliści. Ale teściowa, zagorzała ateistka, nie przyjmowała takiego wytłumaczenia. Potrzebowała wnuków — wszystkie koleżanki już je miały, a zazdrość dusiła ją w środku.

— W sobotę jedziemy do wróżki, dałam zadatek — oznajmiła pewnego dnia.
— Mamo, po co do wróżki? — zdziwił się Dominik. — Co, zaczaruje nam dziecko?
— Nie śmiej się! Trzeba spróbować wszystkiego, żeby nie żałować!

Pojechali do wróżki, która rozłożyła karty i wręczyła im buteleczkę z miksturą: „Trzy krople pięć minut przed świtem”. Ale cudu nie było. Wtedy teściowa przestała się hamować.
— Kobieta powinna rodzić! A ty nie możesz! — rzucała KingTego wieczoru Kinga wyszła z domu z ciężkim sercem, ale z poczuciem, iż po latach udawania wreszcie odzyskała siebie.

Idź do oryginalnego materiału