Sekret starej walizki: dramat więzi rodzinnych

newsempire24.com 1 tydzień temu

W cichym miasteczku Borowiec, gdzie wieczory pachną lipą, a stare domy skrywają tajemnice przeszłości, Jadwiga Nowak siedziała w przytulnym salonie, zatopiona w ulubionym meksykańskim serialu. Nagle ciszę przerwał skrzyp drzwi wejściowych, a serce staruszki zabiło mocniej ze zdziwienia.

— Babciu, przyszedłem z prośbą — w progu stał jej wnuk Kacper, wysoki, z niespokojnym spojrzeniem. — Pamiętasz, mówiłaś, iż masz na strychu walizkę, która tylko zbiera kurz?

Jadwiga, odrywając wzrok od telewizora, powoli wstała z fotela, czując, jak niepokój ściska jej pierś.

— Jaką walizkę, Kacperku? — zdziwiła się, poprawiając chustkę.

— No tę, babciu, z rzeczami, które odłożyłaś na… no wiesz, na pogrzeb — odpowiedział wnuk, nerwowo gładząc włosy.

— Tak, jest taka, ale co się stało? — głos Jadwigi zadrżał, a przeczucie czegoś złego ogarnęło ją mocniej.

— Z walizką wszystko w porządku, niech sobie leży. Ale z twoimi oszczędnościami… to już gorzej.

— Co masz na myśli?! — wykrzyknęła staruszka, a jej oczy rozszerzyły się ze strachu. Nie mogła zrozumieć, o czym mówi.

— One stracą na wartości, babciu! — wyrwał się Kacper. — Ceny rosną! A pamiętasz, jak chciałaś, żebym zabrał cię w rodzinne strony, do krewnych? Pamiętasz?

— Tak, pamiętam… — cicho odparła Jadwiga, wciąż nie pojmując, do czego zmierza.

— A mój samochód, babciu, już ledwo zipie, nie dojedziemy nim, rozpadnie się po drodze. Bank mi kredytu nie da, mówią, iż dość już pożyczałem. Moja historia kredytowa, no wiesz, nie jest najlepsza…

— Wiem, wiem, iż brałeś kredyty, ale chyba już spłaciłeś? Więc czego teraz chcesz, Kacperku? — staruszka wciąż nie łapała sensu.

— Oszczędzałaś na pogrzeb, prawda? Samej mówiłaś o sumie, jakby nie na stypę, tylko na wesele! Co, chcesz, żeby się wszyscy opchali, opili i tańczyli? To przecież pogrzeb, babciu, po co tyle?

— Myślisz, iż nie zorganizuję ci godnych uroczystości? — ciągnął Kacper. — I kwiaty, i nagrobek postawię. Bo, wiesz, poza tobą nie mam prawie nikogo. Ale chcę, żebyś jeszcze chociaż trochę pożyła wygodnie. Potrzebujesz nowego płaszcza, butów, gdy pojedziemy do rodziny, no i w ogóle. A ja muszę dołożyć do auta. Stare sprzedam, kupię lepsze. Na starym nie dojedziemy, ledwo trzyma się kupy. Na nowe nie wystarczy, trudno, byle jeździło. I nad morze cię zabierzemy! Ja z Kingą planujemy wyjazd, weźmiemy cię ze sobą. Kinga, wiesz, jaka cudowna? Chcę się z nią ożenić, tylko brakuje trochę grosza…

Jadwiga słuchała wnuka w milczeniu. Kacper to dobry chłopak, tylko cholernie impulsywny. Jak wpadnie na pomysł, to już po ptakach! Raz kupił drogą gitarę, wkręcił się w muzykę, a teraz mówi — nie ma czasu. Starym autem dorabiał po pracy, wożąc ludzi na dworzec. Ale teraz auto padło.

— Nie rozumiem tylko, Kacperku, kto kupi twoje zepsute auto? Komu to potrzebne? — dziwiła się babcia.

— Co ci to szkodzi, babciu? Znajdą się tacy, co na części rozbiorą, sprzedadzą z zyskiem. Albo mechanik naprawi. A mi się nie opłaca samemu wkładać w to hajsu. Lepiej sprzedać i dołożyć. Więc dasz mi te swoje „pogrzebowe”?

Jadwiga zamyśliła się. Kacpra wychowała od trzeciego roku życia. Jej córka, Aneta, gdy wyszła drugi raz za mąż, od razu przyjechała do matki.

— Mamo, niech Kacper u ciebie będzie? My z Markiem musimy się urządzić. Później go zabierzemy.

Ale Jadwiga od razu wiedziała — nie zabiorą. I nie pomyliła się. Aneta urodziła córeczkę, Olę, i zaczęło się: nierówne fałdki na nóżkach, ząbki nie tak rosną, literki źle wymawia. Olę wożono po lekarzach, a o Kacpra nikt nie miał czasu. Druga babcia rządziła i zajmowała się wnuczką. Ola u Jadwigi bywała rzadko, jakby obca, unikała. Pewnie coś jej nagadali.

Tak to już zostało. Kacper chciał żyć tylko z ukochaną babcią, a ona się nie sprzeciwiała — pokochała wnuka całym sercem. Aneta trochę pieniędzy przysyłała, ale czy starczy? Chłopak rósł jak na drożdżach. Jadwiga oszczędzała na sobie, byle Kacper nie odstawał.

Był też trudny okres, gdy Kacper niby dorosły, a rozumu mało. Po szkole poszedł do pracy, ciągle mu czegoś brakowało, a na wszystko nie starczało. Narobił długów, kupił tani samochód, woził nim dziewczyny. Ale potem niby się opamiętał, zapracował na dwóch etatach — w fabryce i jako taksówkarz. Spłacił wszystko, a ostatnio wydoroślał. Poznał Kingę, mądrą, dobrą dziewczynę. Widocznie to ona na niego wpływa. Teraz chcą się pobrać i pewnie zamieszkają u Jadwigi.

Dogadają się z synową, czy już czas na ostatnią drogę? Wpatrywała się w twarz Kacpra, szukając odpowiedzi. A jeżeli odda ostatnie grosze, a on ją oszuka? Choć emeryturę ma dobrą, starczy. Starszym najważniejsze, by nie było przykro. I by mieli po co żyć — patrzeć, jak wnuk zakłada rodzinę. Kacper teraz i zakupy robi, i czynsz płaci, dba o nią. A ona się waha! Niech się dzieje, co ma się dziać — Kacper nie zrobi jej krzywdy. A jeżeli zrobi… to znaczy, iż życie zmarnowała.

— Dobrze, Kacperku, dam ci te pieniądze. Ale pamiętaj, to na twoim sumieniu! — zdecydowała się wreszcie Jadwiga.

— Wszystko będzie dobrze, babciu! — objął ją mocno.

Auto, które kupił, było przepiękne — wiśniowe, lśniące, oko się za nim obejrzy! Nie widać, iż używane. Jadwiga obchodziła je dookoła, zachwycając się wygodnymi siedzeniami.

— Podoba się, babciu? — Kacper uśmiechał się jak dziecko. — Wsiadaj, przejedziemy się!

Jechał ostrożnie, z troską. Podjechali pod centrum handlowe.

— No to, babciu, wychodzimy! Kupimy ciW sklepie wybrali płaszcz nie czarny, ale granatowy, jak dla młodej, i Jadwiga pomyślała, iż może jednak warto jeszcze trochę pożyć.

Idź do oryginalnego materiału