Sekret starej walizki: dramat rodzinnych więzi

twojacena.pl 6 dni temu

W cichym miasteczku Lipniki, gdzie wieczory przesiąknięte są zapachem lipowych kwiatów, a stare domy skrywają tajemnice przeszłości, Halina Nowak siedziała w przytulnym salonie, zatopiona w ulubionym hiszpańskim serialu. Nagle ciszę przerwał skrzyp drzwi wejściowych, a serce staruszki zadrżało zaskoczone.

— Babciu, przyszedłem z prośbą — w progu stał jej wnuk Kuba, wysoki, z niespokojnym wzrokiem. — Pamiętasz, mówiłaś, iż na strychu masz walizkę, która zbiera kurz?

Halina Nowak, oderwawszy wzrok od ekranu, powoli podniosła się z fotela, czując, jak niepokój ściska jej piersi.

— Jaką walizkę, Kubusiu? — zdziwiła się, poprawiając chustkę na głowie.

— No tę, babciu, z rzeczami, które przygotowałaś na swoją ostatnią drogę — odparł wnuk, nerwowo gładząc włosy.

— Tak, jest taka, ale co się stało? — głos Haliny zadrżał, ogarnęło ją złowrogie przeczucie.

— Z walizką wszystko w porządku, niech sobie leży, nic jej nie będzie — pospieszył uspokoić Kuba. — Ale z twoimi oszczędnościami… tu jest kłopot.

— Jaki kłopot?! — krzyknęła staruszka, jej oczy rozszerzyły się ze strachu.

Nie mogła pojąć, o czym mówi wnuk.

— Zdeprecjonują się, babciu! — wybuchnął Kuba. — Ceny rosną! A pamiętasz, jak chciałaś, żebym zawiózł cię do rodzinnych stron? Pamiętasz?

— Tak, pamiętam… — cicho odpowiedziała Halina, wciąż nie rozumiejąc, do czego zmierza.

— A mój samochód jest stary, babciu, na nim nie dojedziemy, rozpadnie się po drodze. Bank już mi nie da kredytu, mówią, iż wystarczy. Moja historia kredytowa, wiesz, nie jest najlepsza…

— Wiem, wiem, iż brałeś kredyty, ale podobno już spłaciłeś? Więc czego teraz chcesz, Kubusiu? — staruszka wciąż nie mogła uchwycić sedna.

— Odkładałaś na pogrzeb? Sama mówiłaś, a kwotę wymieniłaś taką, jakby nie na pogrzeb, tylko na wesele! Co, chcesz, żeby wszyscy się objedli, opili i zaczęli tańczyć? To przecież pogrzeb, babciu, po co aż tyle?

— Myślisz, iż nie przeprowadzę cię godnie na tamten świat? — ciągnął Kuba. — I przeprowadzę, i pomnik postawię, bo przecież, oprócz ciebie, praktycznie nikogo nie mam. Ale chcę, żebyś jeszcze pożyła dobrze. Potrzebujesz nowego płaszcza, butów, jeżeli pojedziemy do rodziny, no i w ogóle wszystko. A ja muszę dołożyć do samochodu. Stary sprzedam, kupię nowszy. Na starym nie dojedziemy, już się rozpada. Na nowy brakuje, no trudno, ważne, żeby jeździł. A jeszcze zawiozę cię nad morze, z Kaśką wybieramy się nad morze, ciebie też zabierzemy. Kaśka, wiesz, jaka wspaniała? Chcę się z nią ożenić, tylko pieniędzy na razie mało…

Halina słuchała wnuka, nie przerywając. Kuba to naprawdę dobry chłopak, tylko niespokojny. Jak wpadnie mu coś do głowy, to już po wszystkim! Raz kupił drogą gitarę, bo fascynował się muzyką, a teraz mówi — nie ma czasu. Na starym samochodzie dorabiał po pracy, woził ludzi na dworzec i z powrotem. Ale teraz, mówi, auto zupełnie się zużyło, zepsuło.

— Nie rozumiem tylko, Kubusiu, kto kupi twój zepsuty samochód? Komu taki potrzebny? — dziwiła się babcia.

— Jaka to dla ciebie różnica, babciu? Są ludzie, co na części rozbiorą, sprzedadzą z zyskiem. Albo znajdą się mechanicy, sami naprawią. A mi się nie opłaca go naprawiać za swoje, lepiej sprzedać i dołożyć. Więc dasz mi swoje pieniądze na pogrzeb?

Halina zamyśliła się. Kubę wychowała od trzeciego roku życia. Jej córka, Kinga, gdy wyszła drugi raz za mąż, od razu przyjechała do matki.

— Mamo, niech Kuba u ciebie trochę pomieszka? My z Piotrem musimy ułożyć sobie życie. Później go zabierzemy.

Ale Halina od razu zrozumiała — nie zabiorą Kuby. I nie pomyliła się. Kinga urodziła córeczkę, Zosię, i zaczęło się: to fałdki na nóżkach niesymetryczne, to ząbki nie tak rosną, to literki źle wymawia. Zosię wożono po specjalistach, a na Kubę czasu nie starczyło. Tamta babcia wszystkim rządziła i z wnuczką siedziała. U Haliny Zosia bywała rzadko, jakby obca, unikała. Pewnie coś jej nagadali.

Tak już zostało. Kuba chciał mieszkać tylko z ukochaną babcią, a i ona nie miała nic przeciwko — pokochała wnuka szczerze. Kinga trochę pieniędzy na Kubę dawała, ale czy to starczy? Chłopak rósł jak na drożdżach. Halina oszczędzała na sobie, żeby tylko Kuba nie odstawał od innych.

Był też trudny wiek, gdy Kuba niby dorosły, ale rozum dziecięcy. Po szkole poszedł do pracy, raz to mu się chciało, raz tamto, a na wszystko brakowało. Kredytów wtedy nabrał, ten stary samochód kupił za bezcen, przed dziewczynami się popisywał, woził je. Ale potem jakby ochłonął, zaczął pracować na całego — i w fabryce, i wieczorami dorabiał taksówką. Długi spłacił, a ostatnio Kuba bardzo dojrzał. Dziewczyna mu się pojawiła, Kasia, mądra, dobra. Wygląda na to, iż to ona tak na wnuka wpływa. O, niedługo chcą się pobrać, i chyba zamieszkają u Haliny.

Dogadają się z synową, czy już czas na tamten świat? Wpatrywała się babcia w twarz Kuby, szukając odpowiedzi. A jeżeli odda mu ostatnie grosze, a on ją oszuka? Choć emerytura przyzwoita, starczy. Dla starszych ludzi najważniejsze, żeby nie było przykro. I żeby było po co jeszcze pożyć, zobaczyć, jak ukochany wnuk rodzinę zakłada. Kuba teraz i zakupy robi, i za mieszkanie płaci, babcię oszczędza. A ona wciąż się waha! Co ma być, to będzie, Kuba nie mógłby jej źle potraktować. A jeżeli mógłby — to znaczy, iż życie zmarnowała…

— Dobrze, Kubusiu, dam ci te pieniądze. Ale pamiętaj, to będzie na twoim sumieniu, jeżeli coś! — zdecydowała się wreszcie Halina.

— Wszystko będzie dobrze, babciu! — uściskał ją Kuba.

Samochód, który kupił, był przepiękny — wiśniowy, lśniący, oko się raduje! I nikt by nie powiedział, iż używany. Halina chodziła wokół, zachwycała się, jakie wygod— Podoba się, babciu? — Kuba też się cieszył jak dziecko. — Wsiadaj, przejedziemy się!

Idź do oryginalnego materiału