Dzisiaj miałem niecodzienną przygodę. Mężczyzna mieszka z nieletnią! Przyjeżdżajcie! tak sąsiedzi powiadomili policję. Kilka miesięcy po ślubie z żoną, Eweliną, w końcu znaleźliśmy mieszkanie na kredyt we Wrocławiu. Często jeździłem tam sam, bo zajmowałem się remontem i doglądałem robotników. Ewelina bywała rzadziej, więc poznałem naszych sąsiadów starsze małżeństwo, państwa Nowaków. Chcieliśmy uczcić nowy rozdział życia i zaprosiliśmy właśnie ich na małe przyjęcie.
Gdy tylko zasiedli przy stole i zobaczyli Ewelinę, ich zachowanie się zmieniło. Byłem trochę zaniepokojony, ale moja żona, czule mnie przytulając, odwróciła moją uwagę. Nowakowie gwałtownie wyszli, a my, zbyt szczęśliwi, by się tym przejmować, choćby nie myśleliśmy o tym dłużej.
Następnego dnia rano obudziło nas głośne pukanie do drzwi. Na progu stał dzielnicowy, patrząc na mnie podejrzliwie.
Dzień dobry, jestem aspirant Kowalski. Proszę pokazać akt małżeństwa z żoną powiedział stanowczo. Zaskoczony, zacząłem szukać dokumentu wśród niezliczonych pudeł.
Po kwadransie znalazłem i pokazałem. Policjant uważnie spojrzał na Ewelinę, potem na papier, uniósł brew i mruknął: Dziękuję, to wystarczy.
Co się stało? zapytałem.
Otrzymaliśmy zgłoszenie, iż mieszka tu mężczyzna z nieletnią, prawdopodobnie poniżej szesnastu lat.
Wybuchnąłem śmiechem. Moja żona była ode mnie starsza ja miałem 22 lata, ona 23. Ewelina jest drobnej postury, ma dziecięcą twarz, a bez makijażu i w kucyku wyglądała jak uczennica. Ja zaś, zmęczony miesięcznym remontem, z zarostem i workami pod oczami, wyglądałem na dużo starszego.
Teraz muszę się ogolić i odpocząć, żeby nie wyglądać jak ojciec swojej ukochanej żony. Lekcja? Ludzie często oceniają po pozorach lepiej się z nimi nie spieszyć.








