No i co ty na to, Wiesław? wyplątał Nikodem, skręcając kluczem w silniku swojego motoru. Dopiero co ślub wyprawiliście, a ty już narzekasz na swoją żonę.
O co chodzi? westchnąłem, patrząc na swoją chałupę stojącą przy drodze wśród pól. Zdarzyło się, iż wzięła mnie za męża, a potem nie potrafi ani ugotować, ani choćby pralkę poprawnie włączyć.
Żona cię wykończyła w dniu ślubu? dopytał współsiad, z lekkim współczuciem w głosie.
Rozrzuciłem pestkę po chrupcach i zmarszczyłem brwi.
Najpierw zaczęła się przygłupiać, jak przyjechałem po darmowe jedzenie i zostawiłem ją w podwórzu na pół dnia, zmuszała mnie odgadywać jej zagadki, a potem jeszcze i cygańską tanczyłyśmy przy ogniu, aż moje nowe spodnie rozdarły się od zmęczenia.
Mój ojciec dał mi te spodnie, więc wziąłem je i poślubiłem ją w starej kapliczce. Gdy dotarłem do jej pokoju, przeszedłem już okrąg piekła, a ona… zniknęła. Wyskoczyła przez okno i uciekła. Całą wioskę szukaliśmy pół dnia, aż ją znaleźliśmy, siedzącą na kamieniu i śmiejącą się, iż zmieniła zdanie. Kiedy podszedłem, zgniótłem jej bukiet, a ona zapłakała i zaczęła wyzywać mnie z żartownisia. Na weselu zachowywała się jak królowa, jakby zmuszała mnie do małżeństwa. Na bankiecie nie pozwoliła mi dotknąć jej sukni, bo bała się, iż ją pobrudzę. To niby nie ma sprawy, mówiła, ale twoje ręce brudne po smażonej rybie, a moja suknia jest droga, nie jest to serwetka.
Więc nie wspominaj już o ślubie, Kolka dodał Nikodem, odkładając klucz. U mnie Katka jest spokojna, nigdy nie miała takich kłopotów.
Wszyscy mówią, iż kobiety są po prostu przerwałem, nie mogąc dłużej trzymać złości. A moja wstaje rano, robi wszystkie prace, a ona leży i śpi! Chociażby czajnik postawiła.
Nie szuka pracy? zdziwił się Nikodem. Mówi, iż po studiach chce odpocząć. Mama i babcia potajemnie wysyłają jej pieniądze na kolczyki, bo inaczej ciągle by mnie straszyła.
Nikodem zamyślił się, położył rękę na czapce i spojrzał na mnie przenikliwie.
Masz pecha, przyjacielu. Znalazłeś leniwą żonę. Zepchnij ją z powrotem, dopóki nie urodzi dzieci. Spróbuj
Skąd miałem wiedzieć, iż Czerepowscy wychowali swoją córkę leniwą? wzburzyłem się. Ciągle krzyczeli, iż ich Łucja to złoto. Okazało się kłamstwem. Teraz zrzucają ją jak balast, a ja w tym kręcę się jak idiota
W naszej wiosce szumił spokojny strumień, trawa szeleściła pod skokami koników, a od czasu do czasu krowy muczały, a pies szczekał, a kogut pianował. Traktory i motocykle przejeżdżały pylistą drogą, beczki brzęczały.
Kolka! zawołała z okna domu Katarzyna, moja sąsiadka, Obiad gotowy, chodź do domu.
Zaraz, zaraz, odparłem, przeciągając się przy motorze i zerknąwszy na naszą nową gospodynię. Z otwartego okna słyszałem, jak w domu młodej pary hałasuje weselny gwar.
Ach, Wiesławku, obierz ziemniaki, a ja cebulę przyniosę zawołała ciepło Lidia, moja żona, jakby była małą kotką.
Dlaczego to ja muszę obierać, to kobiece zajęcie? usłyszałem głos Nikodema z sąsiedniej chaty. Ja już przy motorze bujam, a ty wrzucisz kurczaka.
Hej, oni już obiad gotują, a u mnie jeszcze nie! zaśmiał się Nikodem.
Nie mam czasu, odezwała się Lidia, wyciągając loki z grzebienia. Muszę uprzątnąć te loki.
Och, kochana, poczekaj na mnie! wołała Łucja, przystrojona w kokieteryjną sukienkę, przypominającą Sophię Loren. Chcę wyglądać pięknie, a nie jak szara krowa.
Uwaga, patrzcie na to wideo! dodał Nikodem, wyciągając telefon, by pokazać stare nagrania.
Nikodem podszedł do okna sąsiada i zaglądał, szukając odpowiedzi. Po chwili zrzucił motor i podszedł, niepostrzeżenie przemykając przez podwórze. Widział, jak moja żona wiruje po pokoju w jedwabnej sukni, włosy wypięte w falę. Stałem przy stole, skulony nad miską.
Nikodem bez apetytu połył zupę, patrząc na uśmiechniętą twarz Katarzyny, i westchnął:
Wiesz, co się stało z tym Wiesławem? Poślubił Lubkę z miasta, a ona w sklepie kupuje tylko pudry i szminki, zamiast piec ciasta.
Pamiętam, mówiła, iż idzie na nauczycielkę, ale wcale się nie wyuczyła odparła Katarzyna.
Ona jest piękna, ale głowa jej pełna jest tylko tanecznych rewelacji. A Wiesław, biedny, wziął ją bez namysłu. Mógłby wziąć moją siostrę Małgorzatę, która wciąż siedzi w domu.
Katarzyna odwróciła twarz, nie chcąc rozmawiać o Małgorzacie. Małgorzata była pulchna i nieporadna, podobnie jak Katarzyna w młodości. Z wiekiem obie stały się podobne małe i okrągłe jak bułeczki.
W domu sąsiada huczała głośna muzyka i śmiech kobiet. Nikodem podszedł do okna i spojrzał z dezaprobatą.
Wiesław, co się dzieje w twoim domu? Dlaczego hałas w środku dnia?
To Kolka, przyjechała przyjaciółka z miasta. Głośna jak wiatr, włączyła magnetofon.
Nikodem spojrzał surowo:
Jak długo wytrzymasz to szaleństwo, Wiesławie? Twoja żona zamiast zajmować się domem, hula i śpiewa. Już przesadziłaś!
Wiesław spojrzał na niego ciężkim wzrokiem:
Co mam zrobić, jeżeli tak jest? Niech się bawi, jeżeli ją to cieszy.
Nie ma już czasu w zabawę! Ma być matką, strażniczką ogniska. Trzeba ją uspokoić, wyrzucić magnetofon z okna, a nie pozwolić jej mieć przyjaciółek. U mnie nie ma takich problemów, sam w domu siedzę i robię na drutach.
Wiesław przygniół się, a potem zwrócił się do Nikodema:
Idź, zajmij się swoją żoną. Ja sobie poradzę.
Następnego dnia nie przerwał deszcz. Szare niebo nie obiecywało słońca; Katarzyna w kuchni robiła dżem, a ja wędrowałem po domu.
Nudzisz się, kotko? zapytała, podając mi łyżkę.
Idź po grzyby, załóż płaszcz przeciwdeszczowy, po deszczu wyjdą świeże podgrzybki radziła.
Nie pójdę sam.
Zawołaj Wiesława.
Zawołałem go, a on podszedł z paczką świeżo wypieczonej ryby wędzonej.
Przyjmij, sąsiedzie, przyniosłem, sam wędziłem powiedział.
Usiedliśmy przy stole, milcząc, po czym zapytałem:
Jak tam życie rodzinne? Twoja żona już wyjechała?
Wyjechała.
Rozmawialiśmy o zakupach. Żona Wiesława, Łucja, poszła do sklepu po kuleczki z pierogami i pomadkę. Katarzyna podniosła brew, mówiąc, iż lepiej by było kupić chleb i ziemniaki, a nie same kosmetyki.
Wspomnienia z przeszłości wypełniły nas. Łucja, przebrana w nowe włosy i białą farbę, była piękna i podniosła się z powrotem.
Dlaczego mnie tak krytykujesz? spytała, łapiąc za rękę.
Bo znowu się zmieniłaś. Byłaś słodka, a teraz przerwał mnie Nikodem.
Z czasem Łucja przestała patrzeć w lustro, przestała ubierać się w sukienki, zaczęła sprzątać, gotować i szykować pierogi. Każdego dnia chodziła do sąsiadów, wracała zmęczona i milcząca. Śmiech i muzyka w domu znikły.
Pewnego poranka wstałem i nie znalazłem żony w łóżku. Na drzwiach znajdowała się kartka:
Wesławie, pomyślałam i postanowiłam nie jestem dobrą żoną. Ciągle narzekasz, ciągle się kłócisz z sąsiadami. Nie mogę już tak żyć. Nie szukaj mnie, już mnie nie znajdziesz. Żegnaj.
Co to za wariatka? przekrzywił się we mnie. Łucjo, Łucjo!
Nikodem przybiegł, pocieszając:
Niech ucieka, niech sobie idzie. Może znajdzie w mieście lepsze życie. Nie martw się, znajdziemy ci nową żonę, pracowitą.
Wtedy w drzwiach pojawiła się żona sąsiada, Katarzyna, z młodszą siostrą Małgorzatą, okrągłą jak bułka.
Małgorzata, co ty tu robisz? dopytał Nikodem żartobliwie, a Wiesław odwrócił wzrok.
W kolejnych dniach zaczęło mi się nudzić w domu, nie miałem z kim pojechać na ryby. Katarzyna zaczęła narzekać, iż bez mnie nie da się zrobić nic. Zrzuciła na mnie wszystkie prace domowe, nie dała odetchnąć.
Co się stało, Katko? zapytałem, czując, iż coś się zmienia.
Nie jestem już tylko robotnicą, chcę perfumy, makijaż, wyjść do miasta, przymierzyć sukienki zaczęła.
Zrozumiałem, iż to wpływ Łucji, sąsiadki, który podburzała ją do zmian.
Z pomocą dźwigni i młotka naprawiłem okna i drzwi w domu, a Nikodem przybiegł, widząc hałas.
Co to za roboty? zapytał.
Wyprowadzam się, sąsiadko odparłem.
Dokąd?
Do centrum, tam jest klub i kawiarnia, można żonę zabrać.
Jaka żona? Łucja uciekła.
Znaleziono ją w centrum, dostała pracę, wynajęła mieszkanie jadę za nią.
Nikodem krzyknął:
Co ty robisz, Wesławie? Zaufasz takiej głupiej kobiecie? Przecież sam przyznałeś, iż poślubiłeś pod głową, a teraz wracasz bez spodni i bez żony! Weź moją Małgorzatę, ona będzie gotować bigosy i pierogi, prać koszule
Rozbawiłem się i odrzuciłem pomysł:
Szczęścia nie w pierogach! Szczęście w kochającej kobiecie, Kolko. Niech jedziemy z tej półprodukcji, ale będę miał przy sobie swoją piękną ukochaną.
Nikodem krzyczał, ale ja tylko się śmiałem i odjeżdżałem.
To dopiero idiota, mruknął Nikodem, patrząc, jak wóz zniknął za wzgórzem. Poślubił nierozgarniętą i sam się tak stał
Nikodem wrócił do domu, a na werandzie siedziała Katarzyna, trzymając walizkę.
Co tu robisz? spytał zdziwiony.
Właśnie odchodzę od Ciebie, Kolko. Nie widzę z Tobą życia! Jadę do centrum szukać pracy! Mam dość batrania! Chcę wolności, jak Łucja
Katarzyna płakała, a Nikodem podniósł ją w ramiona.
Gdybyś powiedziała to od razu westchnął.
Wioska znów odetchnęła, choć stare żarty i przygody wciąż krążyły wśród nas.














