Sarajewo jest obok Skopje najczęściej odwiedzanym przez nas miastem na Bałkanach. Na przestrzeni lat poznaliśmy stolicę Bośni i Hercegowiny dość gruntownie. A mimo to wciąż mamy tam po co wracać. Powodów tych powrotów jest wiele. Przede wszystkim kochamy Sarajewo za panującą tam atmosferę, za cudowne góry, wspaniałe widoki i niesamowitą wprost różnorodność. Ponownie zabieramy Was do tego niezwykłego miasta i ponownie mamy dla Was garść pomysłów, co można tam porabiać. I to choćby podczas piątej, dziesiątej czy dwudziestej wizyty.
Wybór terminu
Do Sarajewa jeździmy głównie w zimie. Dlaczego? Bo praktycznie nie ma tam wtedy zagranicznych turystów, jest spokojniej i bardziej kameralnie. Dodatkowo, gdy jest śnieg, Marek może wyszaleć się na stokach Jahoriny czy Bjelasnicy. Zwykle wybieraliśmy przełom grudnia i stycznia, by przy okazji w Sarajewie spędzić sylwestra. W ciągu ostatnich trzech lat raczej celowaliśmy w luty lub marzec, gdy dni są już nieco dłuższe, a i warunki śniegowe powinny być lepsze. W 2023 dość spontanicznie wybraliśmy II połowę lutego. Miała być zima, a była… wiosna. W Sarajewie w ciągu dnia temperatura dochodziła choćby do 20 stopni na plusie. W górach też było bardzo ciepło i to choćby na wysokości prawie 2000 m n.p.m. Marka odrobinę mniej to ucieszyło, bo pod kątem jazdy na nartach nie była to wymarzona sytuacja, ale ja absolutnie nie narzekałam.
Wybór noclegu
Za każdym razem, gdy jesteśmy w Sarajewie, nocujemy w innym miejscu. Między innymi dlatego, iż choćby jak już znajdziemy super nocleg, to po roku czy dwóch albo znika ono z mapy Sarajewa, albo przerzuca się na najem długoterminowy (tak stało się z mieszkaniem, jakie wynajmowaliśmy w 2020 roku). Podczas ostatniej wizyty zdecydowaliśmy się na nocleg w ścisłym centrum. Głównie dlatego, iż miejsce to dysponowało prywatnym parkingiem. Pomijamy kwestię wjazdu na podwórko przez wąską bramę wprost z ruchliwej, jednokierunkowej uliczki. Lokalizacja była idealna, bo do Baščaršiji i samej Sebilj mieliśmy całe 2 min spacerem.
Generalnie wybierając się do Sarajewa na dłużej niż jeden dzień szukajcie apartamentów/pensjonatów dysponujących prywatnym parkingiem. W innym przypadku za parkowanie w obrębie centrum i jego bliskiego sąsiedztwa zapłacicie całkiem sporo. Dochodzi też kwestie znalezienia miejsca parkingowego, co w zatłoczonym Sarajewie, pełnym wąskich, głównie stromych uliczek stanowi naprawdę spore wyzwanie. Prawda jest też taka, iż bośniacką stolicę najlepiej zwiedza się na piechotę, więc auto raczej nie będzie Wam potrzebne podczas klasycznego city break’u.
Sarajewo – ile dni?
Na powyższe pytanie moglibyśmy odpisać krótko, zwięźle i na temat: im dłużej, tym lepiej. Byliśmy w Sarajewie ponad 2 tygodnie, wpadaliśmy też na tydzień czy 2-3 dni. Bez względu na długość pobytu, zawsze wyjeżdżaliśmy z pewną dozą niedosytu. W 2023 przyjechaliśmy do Sarajewa na 5 dni. Chcieliśmy bowiem ten wyjazd poświęcić jeszcze na Mostar oraz kilka miejsc w Chorwacji. Ponieważ jednak w stolicy Bośni i Hercegowiny byliśmy wcześniej wielokrotnie, to mogliśmy się skupić na nieco innych miejscach i atrakcjach. Pozwoliliśmy też sobie na absolutne slow travel, czyli powolne rozkoszowanie się miejscem, bez pędu za kolejnymi atrakcjami do odhaczenia.
Sarajewo city break – co porabialiśmy?
Od razu zaznaczymy, iż zaproponowany tu plan zwiedzania jest przeznaczony raczej dla osób, które już w Sarajewie bywały. jeżeli wybieracie się do tego niezwykłego miasta po raz pierwszy, to zachęcamy do lektury wpisów, jakie stworzyliśmy na przestrzeni ostatnich lat. Tu znajdziecie nieco bardziej alternatywne propozycje spędzenia czasu w Sarajewie. Co nie zmienia faktu, iż choćby podczas pierwszej wizyty spokojnie możecie część z nich wpleść w swój plan.
Dzień 1 – nieco bardziej odległe punkty widokowe
To, iż Sarajewo w punkty widokowe obfituje, chyba większość z Was wie. Pierwszego dnia naszego pobytu postanowiliśmy wybrać się zarówno do tych, znajdujących się bliżej centrum, jak i tych położonych ciut dalej. Dlatego przywdziewamy buty trekkingowe i ruszamy najpierw ku Żółtej Twierdzy. To ona jest najczęściej odwiedzana przez turystów i to stąd rozpościera się najbardziej charakterystyczna panorama Sarajewa.
Stamtąd udaliśmy się na Zmajevac, gdzie w restauracji Vidikovac wypijam kawę z widokiem na miasto i Trebević. Po odpowiedniej dawce kofeiny czeka nas kolejny etap podejścia. Częściowo szlakiem, a częściowo ul. Pašino brdo udajemy się do ruin twierdzy Velika Kula. Z łąki, jaka się przed nią rozciąga, podziwiamy kolejne widoki. Ruszamy jednak dalej, do Barice izletište. To sporych rozmiarów polana z licznymi wiatami piknikowymi. W niedzielę miejsce oblegane jest przez tłumy, w szczególności, iż można tu dojechać autem. Choć polana kusi, to na dłuższy postój decydujemy się jeszcze wyżej, w schronisku (Planinarsko Turistički dom Čavljak). Sarajevsko z widokiem na góry smakuje wybornie.
Jednak nie kończymy tu wędrówki. Idziemy szlakiem ponad schroniskiem i schodzimy przez Mrkovići do Parku Šuma prijateljstva. To tam czeka na nas jeden z bardziej zaskakujących punktów widokowych w Sarajewie, czyli Vidikovac Špicasta stijena. Genialna panorama miasta i gór! Do centrum Sarajewa schodzimy stamtąd przez Sedrenik. W sumie wyszedł nam spacer na… 21 km.
Dzień 2: Dariva i tor bobslejowy biegowo + spacer po mieście
Drugiego dnia ja zostałam w Sarajewie, Marek natomiast wybrał się na narty. Mój „samotny” czas w mieście podzieliłam na dwa etapy.
Sarajewo a wycieczka biegowa
O poranku zjadłam lekkie śniadanie, wskoczyłam w ciuchy biegowe i postanowiłam spełnić moje małe marzenie, jakim było biegowe eksplorowanie Sarajewa. Zaczęłam w ścisłym centrum, skąd udałam się do Parku Dariva. Asfaltowa droga wiedzie wzdłuż rzeki, pozwalając spojrzeć z bliska na strome, skalne ściany. Po dobiegnięciu do kamiennego mostku (Kozija ćuprija) zawracam w stronę miasta. Tempo biegu mi spada, bo nie dość, iż coraz stromiej wspinam się do góry, to na dodatek uliczki są mocno oblodzone. Kiedy jednak opanowuję sztukę utrzymywania równowagi, postanawiam dobiec do dolnej części toru bobslejowego. Pomysł był dobry, ale wykonanie nie do końca mi wyszło. Bo pod koniec niemal poruszałam się na czworaka – tak było ślisko. Ale tor odwiedziłam. Do miasta zbiegłam przy akompaniamencie ujadania psów, na które natknęłam się w górach.
Spacery
Po powrocie na kwaterę, rozciąganiu i odpoczynku, ruszam na spacer. Jest ciepło, słonecznie i obezwładniająco pięknie. Decyduję się odwiedzić Alifakovac i znajdujący się powyżej cmentarz. Już stąd podziwiać można wspaniałe widoki. Ale by jeszcze mocniej się nimi nacieszyć, idę do położonej jeszcze wyżej kawiarni Gonul Kahvesi. Tam spędzam dłuższą chwilę popijając kawę i chłonąc piękno krajobrazów. Stamtąd schodzę do centrum.
Na zachód słońca dekuję się na Żółtej Twierdzy. Słucham audiobooka, obserwuję zmieniające się pod wpływem światła miasto leżące niemal u moich stóp oraz dymy, które intensywnie zaczynają snuć się ponad centrum.
Gdy Marek wraca z nart udajemy się na wieczorny spacer po Sarajewie. Krótki, bo naszym głównym celem jest Pivnica HS, gdzie spędzamy większą część wieczoru degustując wyśmienite Sarajevsko Pivo.
Dzień 3: Biegowo po centrum i włóczęga po Sedreniku
Tego dnia Marek ponownie śmiga na narty, tym razem na Bjelasnicę. Ja znów zostaję w mieście.
Wzdłuż rzeki i Żółta Twierdza
Tym razem zaplanowałam nieco krótszy bieg, bo nogi wciąż czuły poprzednie dni ze sporą ilością zrobionych kilometrów. Dlatego najpierw udaję się wzdłuż rzeki w kierunku zachodnim, a następnie odbijam do Velikiego parku. Przebiegam przez niego i kręcąc się po stromych uliczkach obieram azymut na Żółtej Twierdzy. Tam, po 5 km, kończę bieg i rozciągam się w promieniach słońca, które intensywnie oświetlają mury warowni.
Sedrenik
Po odpoczynku i szybkim śniadaniu ponownie wyruszam w teren. Tego dnia chcę się skupić na dzielnicy Sedrenik, którą uwielbiam pod kątem widoków. I w sumie to chyba po niej najczęściej zdarzało mi się spacerować. Ale zanim tam dotarłam, zatrzymałam się na relaks i kawkę w kawiarni Kamarija. Z niej maszeruję w okolice Białej Twierdzy. Później czeka mnie strome podejście na Zmajevac, skąd kieruję się wprost na Sedrenik. Tu daję się ponieść nogom i idę tam, gdzie mnie poniosą. Oczywiście cały czas podziwiam piękno widoków i cieszę się 20 stopniami na plusie.
Wieczorem również lądujemy w okolicach tej dzielnicy, bo wpadamy tu na obiad do rewelacyjnej restauracji Kibe Mahala. Po zapadnięciu zmroku również warto tu zajrzeć dla widoku rozświetlonego Sarajewa.
Dzień 4: Trekking na Obalj
Tym razem oboje opuszczamy Sarajewo i jedziemy na jego obrzeża, a dokładniej do wsi Umoljani, skąd ruszamy na trekking na szczyt Obalj. Choć w górach zima wciąż dość mocno zaznaczała swoją obecność pod postacią dużej ilości śniegu, o tyle temperatura była podobna, jak w mieście. Znacznie powyżej 15 stopni na plusie. Z Umoljani udaliśmy się przez Gradinę na grzbiet, który ciągnie się ku Lukomirowi. Widoki są zniewalające, mimo iż widoczność nie jest perfekcyjna. Z oddali możemy podziwiać Bjelasnicę, Studeni Potok, jak i kanion rzeki Rakitnicy. Ze szczytu Obalj dostrzegamy też sam Lukomir. choćby planowaliśmy do niego zejść i wrócić do pozostawionego w Umoljani auta wzdłuż kanionu. Jednak późna pora oraz brak pewności, w jakim stanie będzie szlak trawersujący strome zbocza sprawiają, iż rezygnujemy z tego pomysłu. Wracamy więc tak samo, jak tam przyszliśmy. Nie ma tego złego, bo przy okazji zdobywamy szczyty, które pominęliśmy na trasie. Zachodzące słońce i piękno krajobrazów tak czy inaczej robią na nas ogromne wrażenie.
Dzień 5: pożegnanie z Sarajewem
Ostatni dzień, a raczej ostatnie kilka godzin przed opuszczeniem Sarajewa, poświęcamy na spacer po Baščaršiji. Zaglądamy w jej najróżniejsze zakamarki, które oczywiście odwiedzaliśmy podczas poprzednich spacerów. Teraz jednak koncentrujemy się tylko na niej. Kupujemy kilka drobiazgów, w tym naszą ukochaną, czekoladową chałwę, lokumy oraz zapas suszonych owoców. Przed odjazdem wpadamy też do Muzeum Olimpiady, które po paru latach wróciło do budynku przy ul. Petrakijina 7. Jest malutkie, a cena biletu 12 KM od osoby dorosłej wydaje się być nieco wygórowana. Niemniej, oboje jesteśmy fanami Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie i chętnie odwiedzamy miejsca z nimi związanymi. Czy warto? Ogólnie warto, choć eksponatów jako takich za wiele tu nie ma.
Sarajewo city break w wersji slow
Jak widzicie z jednej strony nasz pobyt może nie obfitował w moc atrakcji, z drugiej ilość zrobionych przez ten czas kilometrów (pieszo i biegowo) była naprawdę spora. Więc trochę było slow, a trochę fast. Ja pojechałam z nastawieniem, iż chcę się nacieszyć Sarajewem, odwiedzić moje ulubione miejsca, pogapić się na widoki i po prostu być: tu i teraz. Marek liczył na lepsze warunki śniegowe. Choć generalnie stoki były dobrze przygotowane, więc chociaż na nich mógł się wyszaleć. Bo niestety jego ulubiona jazda w puchu nie wchodziła w grę. Tak czy inaczej oboje uważamy pobyt w Sarajewie za udany. Jedyne zastrzeżenia mieliśmy do noclegu (poniżej znajdziecie mapkę z afiliacją z Bookingu), czyli pensjonatu Guest House Time Out, gdzie nie było normalnego ogrzewania, a jedynie klimatyzacja. Ciężko więc było dosuszyć np. buty, które po trekkingu mieliśmy całe przemoczone. Poza tym wszystko było PERFECT!
Booking.com