Samotność w Tłumie: Odsłony Zgubionych Wartości w Czasach Nowoczesności

twojacena.pl 2 godzin temu

Samotność

Kobieta w pięknym futrze, jeździec w czarnym garniturze, i ona odrzucona. Lepsze niż darmowa usługa na starcie lata.

Co ty tak samotna, Łucjo? zagadnął jeździec. Człowiek nie powinien być sam, a kobieta zawsze przy mężczyźnie musi stać. Inaczej to nieprawidłowo, a nikt się nie przygląda. A samotność, wiesz, jaka?

Jaka? zapytała Łucja, znużona własnym łańcuchem, rozpuszczającym się w przestworzach.

Samotność to straszny wir! wykrzyknęła złośliwie ciotka Małgorzata, nie zauważając spotykanego krzyku. To wtedy, gdy chce się podać wodę komuś. Dzieci są twoje, a dokąd?

Dokąd? wpadła w śmiech Łucja.

Dokąd, dokąd do Karpat! w końcu zrozumiała, iż ciotka śmieje się nad jej losem, i odwróciła się od Małgorzaty. Wszystko cię rozczaruje, a ja trwam przy tobie. Samotność to ciężar. A dusza już znużona wzdłuż. Dajmy znajomość, co? Łucjo, facet jest dobry. A kto nie zostaje i gwałtownie przybywa

Łucja czuła się w rozpadzie już od dziesięciu lat. Kostka, jej błogosławiona, którą tak nazywał, pojawiła się dziesięć lat temu, wstając od spodu. Przeszła raz, ale adekwatnie. Łucja, gdy o tym usłyszała, nakazała mężowi, by poszedł dwa razy po łóżku, a potem dwa razy po ich kwiaty. Chociaż mąż i próbował udowodnić jej, iż raz można i nic strasznego, z kim nie bywa, łamiąc się w ręku kulakiem i płacząc męskimi łzami, Łucja była nieumierająca. Rozpad się wydarzył.

Mąż z pobłażliwością podszedł do żony, zostawiając kwiaty byłej pożony i dwoje dzieci pod skrzydłami. Dzieci wyrosły i rozproszyły się wszędzie. Najstarszy syn zamieszkał i pracował w Poznaniu. Córka gwałtownie wyszła za mąż i wyjechała za granicę za mężem. Łucja została mieszkać sama w bardzo ciasnym dwupokojowym w centrum Warszawy.

Samotne życie nie przeszkadzało jej. Zrobiła remont, błogosławiony zawód i zarobek pozwalały, i zadowalała się własnym zadowoleniem, przyjmując gości dzieci i ciocię Małgorzatę. Mimo niskiego intelektu, zawsze znajdowała sobie zajęcie i nie nudziła się. Czytała dużo, pływała, chodziła na jogę, kochała podróże, od czasu do czasu wędrowała po lesie z paczką. Żyła w swoim zadowoleniu.

Do tych dni, kiedy ciotka Małgorzata nie rozwiązała jej losu

Posłuchaj mnie, Łucjo. Facet dobry, jeszcze niepewny, sześćdziesiąt jeden lat. Siedem lat różnicy między wami. Dom ogromny, dobry, własność podzielona. I krowy, i kozy, świnie, kury, a nic nie brakuje! To zdrowe pożywienie, chleb! Mleko, jajka, mięso. Do stu lat przeżyjesz, głupiu! A jeszcze facet sympatyczny, białogłowy i wykształcony, wszystko po książkowo mówi Łucjo, spróbuj. Dajmy znajomość, co? jęczała ciotka przy spotkaniu, gdy Łucja nie mogła się powstrzymać:

No dobrze, Małgorzato, poznaj swojego sąsiadabiałogłowa, tak niech będzie. Ale pamiętaj, nic nie obiecałam.

Sprawy na podwórku nie zmienią się, mówią tak. I Małgorzata nie zaczęła odkładać spraw do długiego pudełka, ale gwałtownie zorganizowała spotkanie ciotki z jeźdźcem.

Jeździec okazał się niczym nie więcej niż pusty worek. Statny, muskularny, ubrał się solidnie i jakościowo. Ręce robotnicze, ale czyste, paznokcie akuratne. Wyrzucił dokładnie, podstępnie krótko. W sobie pewny, mówi niegrzecznie, ale szybko. Za słowem w karmieniu nie lata, żartowniś, rozśmieszał ich do kolan. Imię rosyjskie, pewne Iwan

Pierwsze spotkanie podciągnęło drugą, trzecią… Stała się przyglądać Iwanowi Katerynie. Pomyślała, iż może i ciotka potrzebuje podnóża duszy. Iwan nieustannie na sojusz namawia. Młody, wzruszeni już, co się żenić, da się wesprzeć, przyjedź do mnie, a i sprawa z końcem.

Łucja poprosiła Iwana, by przyjechał w dworku, by się spotkać. A tam jego własność, nie odwrócić wzrok. Krowy muczą, świnie ryczą, kury nie liczyć, widzimy, nie widzimy. Pracowników dwoje twarze azjatyckiej narodowości. A u Iwana sprzedaż nie kończy się. Tylko i dzieło, co telefon odpowiada, to po wodorze mięsa, to mleko Niewyraźnie stało się Katarzyna, jakby też część biznesu Iwana A on mówi:

Widzisz, Katka, ile mam spraw. Własność potrzebna, by pomagać. Pracownicy to dobrze. Ale, jak mówią chcesz zrobić dobrze, zrób sam. A ty żona będziesz, już swojego nie przegapisz, wszystko przełożysz. Daj ręce kobiece potrzebne. Krowę doić, kozy, jajka zbierać. A dom bez własności sirota! Zabiję dokładnie, ale kobieca ręka i oczy lepsze niż męskie. Przejedź, daj, co? A to wiosna na nos, szyć już trzeba. Temperówki czekają…

Łucja wróciła do domu i zastanowiła się. A co ona ma? Przestronna kwiatowa w mieście, praca przyzwoita, niewielka działka, gdzie latem chrzęści się w sadzie, a latem chce na altanie wylegiwać się. I własna własność. Maszynę kupiła jeszcze osiem lat temu. Gdzie zamarzła, siedziała i płakała. Po co jej na podwórku brudzić, świnie czyść, kury i gęsi nie ma światła, by sprzątać?

Przy tym trzeba jeszcze obiad dla męża przygotować, rzeczy posprzątać, zakup zrobić, po wszystkim własność podglądać. A jeszcze dom ogromny w czystości utrzymać. Oczywiście dochód z tego biznesu dobry, ale ona i tak nieźle żyje. Na emeryturę wyjdzie, jej przyjdzie, a i oszczędności są, co jakie.

To wszystko niezbędne i nie tylko, dla komfortowego życia Łucji jest. A na starcie lat plecy w podwórzu wyginać, kartofle siać, a z trąbką po dwóch piętrach kopać a ona tego potrzebuje? I wieczorem Łucja zadzwoniła do ciotki.

Małgorzato, nie obrażaj się. Życzę sobie odrzucić propozycję Iwana, wyjść za niego. Może komuś i szczęście taki facet pracujący, a mnie tego nie chcę. Ono nie przemaxował, Małgorzato. Ono nie prosto żonę szuka, a siłę pracowitą. Żeby na prawnych podstawach na jego charakterze kłamała. Życzę, Małgorzato, pozostanę w swoim samotnym. A na starcie, po podaży stosowanej wody, tak nie wszystkim i pić chce

Długo szarpała się ciotka Katarzyna, wąchała. A choć łzy nie puściła ze smutku po takim jeźdźcu, pod wpływem groźnego obietnicy Katynka, iż to i rozmawiać z nią przestanie i zawoła jak zbudet, śmiała się. I obiecywała więcej kobietom dopasowanym ciotce nie szukać. Sprawami niebezpiecznymi nie zajmować się.

Łucja napisała Iwanowi wiadomość na telefon, w której zaznaczyła, iż spotkania proszę nie szukać, bo jej pragnienia nie ma i obiektywy zmieniły się nie w jego pożytek. Na to połączenie Iwan odrywał telefon niedługo dnia trzy. A po tym zaciąg, zrozumiał widzialnie, iż nie do dwojga przyjrzał się. Był w końcu mądry facet. Łucja wstała w ósmą rano, zrobiła porządek, umyła się i usiadła wypić kawusię z bułeczką. Spojrzała przez okno i pomyślała, iż dawno nie widziała dzieci, trzeba by syna odwiedzić, a córkę przyprowadzić na dzień przyjścia. Jeszcze, koniecznie kupić torebkę do tej przepięknej, grubych płaszczy. I zadzwonić do Leni, pedikurzki, umówić spotkanie

I jeszcze pomyślała, iż jak wszystko tak dobrze być niezmiennie egoistycznie. Czasem to bardzo pożyteczne. Zdrowy kobiecy egoizm.

Idź do oryginalnego materiału