Samotność w tłumie: jak odnaleźć spokój w polskim zgiełku

newskey24.com 1 miesiąc temu

20 listopada 2025

Dziś znowu siedzę w małym mieszkaniu przy ul. Niepodległości w centrum Warszawy i zastanawiam się nad samotnością, która wciąż dopada mnie jak cień. Moja żona, Katarzyna, od lat przychodzi do mnie z prośbą: Zamień mnie na kogoś lepszego. Odpowiadam, iż lepszy człowiek nie istnieje, a darmowa pomoc w rozwiązywaniu problemów życiowych jest niczym obietnica na pięć lat.

Co z tego, iż jesteś sama, Katarzyno? Człowiek nie powinien iść w życiu sam, a kobieta przy mężczyźnie zawsze powinna mieć oparcie. Inaczej to po prostu nie tak. Tak mówił mój przyjaciel, ale kiedy to mówił, nikt już nie patrzył w oczy. Samotność znacie to uczucie? zapytał, podrzucając żart, który rozbrajał mnie niczym zimny prysznic w upalny dzień.

Samotność jest straszna, zaśmiała się moja siostra Maja, nie zdając sobie sprawy z tego, co naprawdę kryje się pod jej słowami. Dzieciaki, które kiedyś były jej najdroższym skarbem, teraz wyjechały w różne strony. Syn podjął pracę w Gdańsku, córka poślubiła i wyemigrowała za granicę. Ja natomiast zostałem sam w przytulnym, choć ciasnym dwupokojowym w sercu miasta.

Zaczęło się wiele lat temu, kiedy Kacper, mój dobroduszny brat, wpadł w mój dom pośród burzy i zaproponował, iż zostanie ze mną na zawsze. Wtedy była to jedynie przelotna przygoda, ale później okazało się, iż to była jedyna fala, którą naprawdę poczułem. Gdy Kacper umarł, zostawił po sobie pustkę, którą wypełniała tylko przyjaźń z Maja.

Mój mąż choć to ja podszedł do sprawy w sposób powściągliwy: zostawił naszą małą farmę i dwójkę dzieci pod opieką znajomych. Dzieci dorosły i rozbiegły się po świecie. Syn zamieszkał w Poznaniu, córka założyła rodzinę w Berlinie. Ja pozostałem sam w tej małej, ale przytulnej kawalerce.

Jednak samotność nie musiała być moim jedynym towarzyszem. Znalazłem pracę w biurze, którą lubię nie jest za wysokie wynagrodzenie, ale pozwala mi na własne życie. W wolnych chwilach czytam książki, pływam w pobliskim basenie, chodzę na jogę, podróżuję, a od czasu do czasu spotykam się z przyjaciółmi na piwie w lokalnym pubie. Nie jestem najinteligentniejszy, ale zawsze znajduję sobie zajęcie.

Mijały lata, a Katarzyna wciąż nie podjęła decyzji o swoim losie. Pewnego dnia podszedł do mnie nasz sąsiad, Staszek, i powiedział: Kobieta, co ma pięćdziesiąt jeden lat, może jeszcze znaleźć szczęście. Spróbujmy razem. Wtedy podsunął mi pomysł, żeby poznałem Jana Kowalskiego pięknego, wysokiego, silnego i uczciwego. Jan miał własną gospodarczą ziemię pod Krakowem, hodował krowy, kozy, świnie i kury. Gdybyśmy połączyli siły, moglibyśmy razem zadbać o naszą przyszłość.

Jan przyjechał w odwiedziny, przywitał się serdecznie i od razu wyczuł, iż potrzebuję wsparcia. Rozmawialiśmy o życiu, o gospodarstwie i o tym, co możemy razem osiągnąć. Zanim jednak podjęliśmy jakiekolwiek zobowiązania, postanowiliśmy porozmawiać z Katarzyną.

Wtedy jednak Katarzyna zadzwoniła do mnie i powiedziała, iż nie zamierza się żenić z Janem. Nie potrzebuję mężczyzny, który mnie wykorzysta. Ja sama zadbam o siebie, rzekła. Zrozumiałem, iż jej serce skrywało inne marzenia może podróże, może własny kramik z rękodziełem, może po prostu spokój.

Tego wieczoru, po wszystkim, usiadłem przy stole, wypiłem gorącą herbatę i pomyślałem: samotność nie musi być przekleństwem, jeżeli potrafimy wypełnić ją pasją i przyjaźnią. Nie muszę być jedynym, kto decyduje o swoim losie.

Lekcja, którą wyciągnąłem z tych wszystkich zdarzeń, jest prosta: życie nie jest jedynie ciągłym poszukiwaniem kogoś, kto nas uratuje. To my sami musimy budować własny dom, dbać o własny ogród i znaleźć satysfakcję w małych, codziennych radościach. Samotność może stać się nauczycielem, a nie wrogiem, jeżeli tylko pozwolimy jej na to.

Koniec.

Idź do oryginalnego materiału