Skoro w szkołach nie ma przestrzeni na edukację seksualną, naturalną platformą dla specjalistów staje się Internet, a w szczególności media społecznościowe. O tym, gdzie szukać wartościowych treści i jak weryfikować informacje na temat seksu i seksualności rozmawiamy z Aleksandrą Przekwas – położną, seksuolożką, edukatorką i Kariną Jacyszyn – Brand Manager EasyToys Poland oraz Katarzyną Płachecką – Digital Marketing Specialist agencji Tigers.
W dobie wzrastającej popularności mediów społecznościowych, obietnica publikowania edukacyjnych treści wokół seksu wydaje się nie tylko ciekawa, ale i potrzebna. Firmy, fundacje, lekarze a także nauczyciele i studenci coraz częściej decydują się na dzielenie się wiedzą na przykład na TikToku, Instagramie czy Spotify. Dzięki temu jako użytkownicy mamy szeroki dostęp do materiałów edukacyjnych, natomiast twórcy zyskują możliwość dotarcia zarówno do świadomego odbiorcy, jak i osób, których wiedza o seksie jako zjawisku jest na bardzo niskim poziomie. Oczywiście, w obu przypadkach niezbędna jest
eksperckość, merytoryczna komunikacja, empatia i otwartość. Jak zatem skutecznie szukać wartościowych treści i faktycznie wzbogacić swoją wiedzę o seksie?
Wiedza o seksie: gdzie jej szukać?
– Warto wiedzieć czego się szuka. To może brzmi banalnie, ale już taka lista w głowie ułatwi nam research. Co więcej, jeżeli poszukujemy informacji o urozmaiceniu życia seksualnego w związku, stworzenie takiej listy z partnerem lub partnerką może być ciekawą grą wstępną – przekonuje Aleksandra Przekwas.
Wskazówka: wartościowe treści przygotowują eksperci, dla których oparcie komunikacji o naukowe fakty jest bezdyskusyjne. Takie publikacje poznamy po uwzględnieniu w nich raportów, wyników badań, cytatach m.in. ginekolożek, dyplomowanych seksuolożek i psycholożek czy wykwalifikowanych położnych.
– Nie bójmy się wchodzić w dyskusję z autorami publikacji. Zapytajmy o doświadczenie czy źródła przywoływanych materiałów. Dobry ekspert zwróci uwagę na potrzeby odbiorcy i udzieli merytorycznej odpowiedzi. Warto też wyczulić się na porady, które opierane są o indywidualne doświadczenia. Prywatne historie mogą być przecież różne, tak jak różne są
nasze orientacje, potrzeby i preferencje – podkreśla Aleksandra Przekwas, położna i seksuolożką, która na Instagramie edukuje w zakresie seksualności pod pseudonimem Panna Oksytocyna.
Przy okazji tego zagadnienia pojawia się pytanie, jak z zakresie edukacji seksualnej mogą pomóc np. gadżety erotyczne. Okazuje się, iż te – choć niektórym mogą wdać się fanaberią, spełniają na tym polu istotną rolę. Karina Jacyszyn z marki EasyToys zwraca uwagę na potrzebę normalizowania gadżetów erotycznych i szerzenia wiedzy o różnych aspektach seksualności.
– W EasyToys odważnie mówimy o samomiłości, relacji, a także radości, która płynie ze świadomego, konsensualnego seksu. Seksu z drugą osobą, ale również solo seksu, który jest tak ważny. Edukując w zakresie seksu warto stawiać na inkluzywność. Język miłości nie może nikogo wykluczyć, a już przede wszystkim nie może pomijać nas samych – mówi nam Karina Jacyszyn.
O seksie coraz głośniej i odważniej
Potencjał edukacji seksualnej to temat na osobny, długi artykuł. Skupiając się zaś przede wszystkim na jej wirtualnym wymiarze, warto podnieść: ogólnodostępność, często bezpłatny dostęp, przestrzeń do dyskusji (nawet w anonimowej wersji, jeżeli nie jesteśmy gotowi, by zapytać o coś bezpośrednio na forum) i luźny przekaz, który nie traci na wartości.
– Mówienie o seksualności w końcu przestaje być kojarzone z czymś wstydliwym. Dla pokolenia Z seks jest normalnym tematem do rozmowy, podobnie jak zdrowie psychiczne, które wśród Millenialsów i starszych pokoleń przez cały czas otoczone jest mocnym tabu. Wraz ze wzrostem liczby wartościowych treści przekonują się do nich osoby w różnym wieku, często
ze zdziwieniem obserwując, z jaką lekkością przychodzi młodym mówienie o tematach intymnych – wyjaśnia Katarzyna Płachecka.
Dlatego pod postami poruszającymi tematy wokół seksu nierzadko przeczytamy komentarze: „Gdybym tylko zobaczyła tego posta 10 lat wcześniej…”. To nie tylko podkreśla zalety wirtualnej edukacji seksualnej, ale także ukazuje międzypokoleniowe różnice w dzieleniu się wiedzą, która na szczęście dziś jest coraz łatwiej dostępna i obejmuje coraz więcej obszarów dotyczących seksualności.
Katarzyna Płachecka zauważa także trend na otwarte komunikowanie życia w zgodzie ze sobą, zarówno na eksperckich, jak i prywatnych profilach społecznościowych. Ekspertka podkreśla, iż wirtualna edukacja seksualna inspiruje, dzięki czemu użytkownicy mówią o samoakceptacji, stawianiu granic czy walce ze szkodliwymi przekonaniami.
– Pozwala to uniknąć wielu przykrych doświadczeń w kontaktach intymnych z partnerami. Osoby świadome swoich osobistych praw wiedzą, czym jest przemoc, nie dają się szantażować i wpędzać w poczucie winy, a przecież w seksie i w relacjach nietrudno o takie nadużycia – zapewnia Katarzyna Płachecka.
Jak to robić, czyli (sprawdzone) seksualne ABC
Karina Jacyszyn poleca jednocześnie, by szukając materiałów o seksie sięgać do tych publikacji, w których pojawia się kilkoro rozmówców. Według Kariny, rozbudowane artykuły pozwalają dostrzec perspektywę różnych osób, ale i skuteczniej odnaleźć poszukiwane informacje czy skłonić do refleksji.
W wirtualnej encyklopedii na temat seksu znajdziemy zarówno poradnik o tym, jak używać wibratora Satisfyer Pro Penguin (słynnego „pingwinka”), przekonamy się dlaczego warto zacząć od samomiłości i czy można zbudować zdrową relację po toksycznym związku. Edukacja seksualna w internecie zdecydowanie nie kończy się jednak na kilku hasłach. To aktywna przestrzeń, która dzięki ekspertom i ekspertkom nieustająco poszerza i rozbudowuje swój miłosny alfabet.
Dzięki szerokiej i otwartej edukacji seksualnej w internecie chętniej i coraz bardziej otwarcie mówimy o seksualności. Potwierdzają to nasze rozmówczynie. W wirtualnej komunikacji drzemie ogromny potencjał, który zachęca do międzypokoleniowej dyskusji, skraca dystans między ekspertem a poszukującym informacji i przede wszystkim – nikogo nie wyklucza. A przecież właśnie na dobrej, merytorycznej i otwartej na wszystkich edukacji seksualnej nam zależy. A przynajmniej zależeć powinno.