Samiec alfa NAJWIĘKSZYM wrogiem feminizmu

histermadka.pl 1 rok temu

Miło, iż wyznawczynie antymęskiej ideologii czasem nie owijają w bawełnę i mówią wprost, iż pewien typ mężczyzny musi zostać zniszczony. Rzecz jasna jest to typ, który jest dla feminizmu zagrożeniem. Naturalnie stoi w opozycji, nie akceptuje jego założeń i wcielania ich w życie. Do tego samce alfa są skuteczne w swojej opozycji, nie da się ich przekonać do tej ideologii, zatem jedynym rozwiązaniem jest ich zniszczenie.

Oczywiście i tak feministki nie zrobią tego wprost, za to wybiorą inną drogę i o niej będzie ten post. Zapraszam.

|"To nie jest książka o tym, iż należy wystrzelać mężczyzn"|

Co nie znaczy, iż wiele mizoandrycznych feministek by tego nie chciało. Pamiętajmy dlaczego one z taką pasją cisną po środowisku inceli i malują je w całości jako mizoginistyczną organizację terrorystyczną nienawidzącą kobiet. Nie robią tego ze strachu. Jak się kogoś boisz, to go unikasz, a nie podjudzasz i walisz w niego jak w bęben, spychając na jeszcze większy margines. Feministki atakują inceli ponieważ widzą w nich swoje lustrzane odbicie. Cały ich system "wiary" jest zbudowany na przeświadczeniu, iż mężczyźni są wrogami kobiet, które w całej naszej historii były przez nich uciskane. Idąc przez życie z takim przeświadczeniem nie masz szans nie nienawidzić mężczyzn, skoro uważasz, iż od zawsze uciskali twoją płeć i zbudowali system, który jest nieprzychylny tobie.

Dlatego od dawna twierdzę, iż feministki są z definicji odpowiednikiem mizoginów. To ideologia zbudowana na mizoandrii. I wielu z nich marzy się "zniknięcie" mężczyzn. Książka ze screena jest tylko jedną z metod, na które ich stać.

|"choć jest w niej i o broni, i o strzelaniu."|

Zakładam, iż nie pieje się tam z zachwytu nad ideą posiadania broni.

|"To książka o tym, jaką patriarchat robi krzywdę mężczyznom, każąc im w trybie ostrej socjalizacji tłumić emocje czy budząc agresję."|

Czyli jak zwykle wymyślony przez feminizm chochoł o nazwie "patriarchat" ma być rzekomo odpowiedzialny za krzywdę już nie tylko kobiet, ale również mężczyzn. Wygodne to. Gdy napotkamy jakikolwiek problem społeczny, feministki mogą zwalić winę na patriarchat - pełniący rolę piekła system, stworzony przez diabła (mężczyznę) i odpowiedzialny za całe zło na świecie. Dlatego również od dawna twierdzę, iż feminizm wcale nie różni się tak od religii. Można w nim znaleźć naprawdę dużo elementów wspólnych, opierających się na wierze a nie dowodach empirycznych.

Skoro już feministki muszą się wypowiadać o tematach, które ich nie dotyczą (czego bardzo nie lubią w drugą stronę), to ja bym poprosił ich o sprawdzenie liczby organizacji praw mężczyzn, które wymieniają "patriarchat" jako źródło swoich problemów. Podpowiem: 1. I są to Performatywne Chłopczynki. Przy czym ta (dez)organizacja wcale nie zajmuje się prawami mężczyzn, tylko szerzeniem ideologii. Przypadkiem tej samej, którą wyznają feministki.

Więc skoro rzekome ofiary patriarchatu, zrzeszone w organizacjach i walczące o swoje prawa nie wymieniają go jako źródło swoich krzywd, to skąd ta potrzeba do dalszego pchania tezy, iż to on ich krzywdzi?

Aaa, no tak. Bo one mają w dupie mężczyzn i ich problemy. Chodzi o zniszczenie "systemu patriarchalnego". Pod tym pojęciem z kolei kryje się nasza cywilizacja. Ale przecież nie mogą powiedzieć wprost, iż celem feminizmu jest zniszczenie świata jaki znamy i zastąpienie go... no właśnie nie do końca wiadomo czym. Wiadomo natomiast, iż jest to jakiś wymysł z pogranicza bajki i dystopii.

|"Jest w niej o wielu ciekawych badaniach - np. O testosteronie."|

To będzie dobre.

|"Czy wiecie, iż wbrew utartym opiniom to nie on jest odpowiedzialny za agresję u przemocowych mężczyzn, tylko właśnie proces wychowania, który wmawia mężczyznom, iż muszą być agresywni, bo to przejaw męskości?"|

Guano prawda.

Badania zwierząt dowodzą, iż testosteron powoduje wzrost agresji. Ale u ludzi pozostało ciekawiej, bo testosteron powoduje wzrost zachowań podnoszących STATUS (np. skłonność do ryzyka) - zarówno agresywnych jak i nieagresywnych. Testosteron to bardzo silny motywator do podwyższania swojej pozycji. Przemoc jest bardzo prostą i pierwotną metodą podciągania się na drabinie społecznej, nie wymaga dużej pracy umysłowej i kwalifikacji intelektualnych. Więc w przypadku mężczyzn o niskim potencjale umysłowym, siłą rzeczy, wpływ testosteronu będzie objawiał się wzrostem agresji. Bo to dużo łatwiejsza metoda na podwyższenie statusu niż np. zostanie autorytetem w jakiejś dziedzinie.

A skoro samiec alfa ma zniknąć, to zastanówmy się jaki rodzaj samca pozostanie i jaki będzie miał wpływ na kształtowanie społeczeństwa? Struktury społeczne powstają w sposób organiczny. Nikt nas nie uczył dążenia to typowania liderów. To przychodzi naturalnie. Grupa podejmuje decyzję w sposób demokratyczny, ale to lider odpowiada za prawidłowe wdrożenie woli ogółu w życie. Lider pełni rolę "alfy" - ma cechy przywódcze i bierze na siebie odpowiedzialność.

Jeżeli mężczyzna ma nie dążyć do statusu alfy i siłowo tłumić swój instynkt dążenia do dominacji, to w sposób sztuczny zmuszamy menów do wycofania i działania wbrew sobie. Nadmiernej analizy każdego zachowania, w ekstremalnych wypadkach wycofania. Wyobraźcie sobie działanie w sytuacji ryzyka kiedy każdy facet zastanawia się jak tu nie być agresywnym i dominującym. Zamiast skupiać się na rozwiązaniu problemu, każdy skupia się na sobie i grupie.

Jaki model feminizm proponuje w zamian? Jakie ma podstawy, żeby twierdzić, iż ten model będzie lepszy/ bardziej skuteczny? Czy kiedykolwiek ten ich model był przetestowany i jakie przyniósł rezultaty? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi.

Mi to wygląda tak - lewaccy nauktywiści wymyślili sobie jakiś model społeczeństwa, który jest zgodny z naturą kobiet i sprzeczny z naturą mężczyzn i tym właśnie modelem próbują zastąpić istniejący model, o potwierdzonej skuteczności, przymuszając płeć bardziej skuteczną w działaniu i zadaniową do działania w sposób niezgodny z ich naturalnym funkcjonowaniem.

Najzabawniejsze w tym jest to, iż ten ich model "bezalfowy" jest w gruncie rzeczy potwornie kruchy. Zawsze, w każdej grupie znajdzie się facet, który stwierdzi "a pierdolę, to zmierza donikąd" i wykaże się zachowaniem dominującym, tym samym przejmując kontrolę. Kiedy inni zauważą, iż ten model przynosi rezultaty - odrzucą mniej skuteczny model "postępacki" i wrócimy do punktu wyjścia. Na dłuższą metę to ich "nowe społeczeństwo" jest nie do utrzymania, bo prędzej czy później zostanie poddane próbie i poniesie porażkę. Żeński styl zarządzania sprawdza się w czasach wygodnych i bezpiecznych. W sytuacji jakiegokolwiek zagrożenia potrzebna jest hierarchia.

|"Jest o korelacjach między tłumienie emocji a liczbą męskich samobójstw i o męskiej samotności, zwłaszcza w wieku senioralnym."|

Oczywiście feministki nie są gotowe zmierzyć się z prawdziwymi przyczynami tłumienia przez mężczyzn emocji. Bo jeszcze by się okazało, iż mężczyźni nie płaczą nie dlatego, iż patriarchat zabronił, tylko z racji tego, iż społeczeństwa nie interesują ich łzy. Nie interesuje go ich stan emocjonalny. Inna sprawa, iż mam wątpliwości czy zmiana tego stanu rzeczy jakoś szczególnie pomogłaby mężczyznom. Wystarczy spojrzeć na wspomnianą Grupę Performatywną Chłopczynki. Właśnie obchodzą trzecią rocznicę płakania sobie w ramionach, dotykania się po fujarkach i jakoś nie widzę, aby ich dobrostan uległ zmianie na lepsze. Wciąż piszą o tym samym, wciąż mają problem z podstawowymi aspektami życia. Zero zmian na lepsze.

|"Od dawna feminizm mówi, iż patriarchat krzywdzi też mężczyzn. Może czas posłuchać."|

A może czas spadać na drzewo ze swoimi gunwo-radami, które nie są osadzone w rzeczywistości, wobec czego są zwyczajnie nieskuteczne...?

Kogo ja chcę oszukać? Wiadomo, iż feminoidy nigdzie sobie nie pójdą. Tylko dzięki lewaktywizmowi są w ogóle zauważane i mają jakikolwiek wpływ na otaczającą rzeczywistość. Bez feminizmu to tylko masa życiowo przegranych, zgorzkniałych kobiet, które nienawidzą odnoszących sukces mężczyzn, bo ci je ignorują. Jedyny sposób zaistnienia jaki znają to próba zdemolowania porządku publicznego i postawienia na głowie świata, który nasi przodkowie tworzyli potem, krwią i ciężką pracą.

Idź do oryginalnego materiału