Sama jestem winna swojej samotności na stare lata

przytulnosc.pl 2 dni temu

Mieszkam samotnie w trzypokojowym mieszkaniu i z każdym dniem coraz bardziej uświadamiam sobie, iż to ja sama doprowadziłam do tej sytuacji.

Mój mąż, Andrzej, zmarł trzy lata temu. Do tego czasu nasze życie toczyło się spokojnym, ustalonym rytmem. Byliśmy bardzo zżyci, zawsze mieliśmy o czym rozmawiać, wspieraliśmy się w trudnych chwilach. Wspólnie wychowaliśmy naszego syna, Piotra, i przez lata byłam pewna, iż na starość nie będę sama. Jednak rzeczywistość okazała się inna, a wszystko zaczęło się od mojego trudnego kontaktu z synową, Martą.

Wydawało mi się, iż relacje teściowej z synową rzadko bywają idealne, dlatego nie przejmowałam się tym za bardzo. Sama nie miałam bliskiej więzi z matką mojego męża, więc sądziłam, iż to zupełnie normalne. Jednak Marta okazała się osobą wyjątkowo upartą i trudną w obyciu. Z czasem zaczęła ograniczać moje kontakty z wnukami, a Piotr coraz rzadziej mnie odwiedzał. Teraz widzę go bardzo rzadko, a ja czuję się coraz bardziej samotna w tym dużym mieszkaniu, które kiedyś tętniło życiem.

Tak bardzo marzę o tym, by usłyszeć dziecięcy śmiech, zobaczyć, jak rosną moje wnuczki. To byłaby dla mnie największa euforia i sens życia, ale zostałam tego pozbawiona. Piotr wydaje się bezradny wobec swojej żony i nie potrafi postawić sprawy jasno. A może to ja powinnam była od samego początku bardziej się postarać, być bardziej wyrozumiałą? Może wtedy Marta nie miałaby do mnie takiego dystansu. Teraz wydaje się, iż jest już za późno, a ona nie ma najmniejszej ochoty na jakiekolwiek pojednanie.

Czy Marta nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mi ciężko? Przecież nie mam nikogo innego, tylko ich. Czasami myślę, iż kiedyś i ona znajdzie się w podobnej sytuacji – oby wtedy nie popełniła tych samych błędów co ja. Jestem gotowa na zmiany, chcę się pojednać, ale wszystko zależy także od niej. Niestety, na razie wygląda na to, iż nie jest zainteresowana żadnym kontaktem.

Każdy dzień to dla mnie walka z samotnością i poczuciem pustki. Smutek nie opuszcza mnie ani na chwilę, a myśli o tym, iż całe życie poświęciłam synowi, by na starość zostać sama, przytłaczają mnie coraz bardziej. Łzy towarzyszą mi codziennie, a ja nie potrafię znaleźć rozwiązania.

Dzisiaj zadzwoniłam do Marty i ponownie zaprosiłam ich do siebie. Jak zwykle usłyszałam wymówkę, iż nie mają czasu. Wiem, iż popełniłam błędy, ale chcę to naprawić. Chcę odzyskać ich miłość i obecność w moim życiu. Nie chcę być samotna.

Idź do oryginalnego materiału