**Dziennik**
Siedziałem przy stole w kuchni, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. To była Karolina, moja przyjaciółka, a adekwatnie… przyjaciółka Izy. Weszła, zdjęła kurtkę i spojrzała na mnie pytająco.
— Cześć, Karolina. Po co tak pilnie mnie wezwałaś? Nie mogłaś powiedzieć przez telefon? — zapytałem, wygodnie opierając się o krzesło.
— To nie była rozmowa na telefon. Chodź na kuchnię. — Iza zgasiła światło w przedpokoju i ruszyła za nią. Karolina wślizgnęła się do kuchni jak cień.
— Zaintrygowałaś mnie. Mów już wreszcie. — Karolina usiadła za stołem i złożyła dłonie jak wzorowa uczennica, czekając na wyjaśnienia.
Iza postawiła na stół niedokończoną butelkę wina i dwa kieliszki.
— Oho? Tak poważna rozmowa? Słucham z uwagą — powiedziała Karolina, podnosząc brwi.
Iza nalała wina i usiadła naprzeciwko.
— Dla rozluźnienia i wzajemnego zrozumienia — odparła z pewną teatralnością, podnosząc kieliszek i biorąc łyk.
Karolina też uniosła szklankę, ale nie spieszyła się z piciem, czekając, aż Iza zacznie mówić.
— Jestem stracona. Zakochałam się tak, iż głowę tracę. Żyję jak we śnie, bredzę o nim. Kładę się spać i czekam, aż wreszcie nastanie ranek. Nie myślałam, iż to możliwe. Kuba też był ważny, ale nie tak… A teraz… — Iza wypiła wino jednym haustem.
— Współczuję. I po to mnie wezwałaś? Żeby podzielić się nowiną? — Karolina postawiła kieliszek i wstała.
— Siadaj. — Iza pociągnęła ją za rękę, zmuszając do powrotu na krzesło.
— A co z Kubą? — spytała Karolina, opadając bezwładnie na krzesło.
— A co Kuba? Jesteśmy razem siedem lat. Wszystko gra. A poznałam Marka i przepadłam — wzdychnęła Iza. — Potępiasz mnie? Ty kiedyś tak kochałaś? Nie? Więc nie oceniaj. Wezwałam cię właśnie po to, żeby pogadać o Kubie.
— Chyba jednak się napiję — Karolina przełknęła kilka łyków, a potem skinęła głową z aprobatą.
— Przecież podkochiwałaś się w moim mężu. Myślisz, iż nie widziałam, jak na niego patrzysz? — Iza stuknęła paznokciem w blat stołu.
Krążyła wokół tematu, nie wiedząc, jak zacząć.
— Nie pleć głupot — prychnęła Karolina.
Iza wzruszyła ramionami.
— Nie jestem zazdrosna, nie myśl tak. To choćby lepiej. Postanowiłam odejść od Kuby, ale nie mam serca mu powiedzieć. Szkoda mi go.
— Gdy go zdradzałaś, nie było ci szkoda, a powiedzieć jest ci żal? Trochę nielogiczne, nie sądzisz? — Karolina znów sięgnęła po kieliszek.
— Co ty wiesz? On jest dobry. Krzyczę na niego, wyżywam się, a on milczy. Domyśla się i nic nie mówi. Nie zasługuje na to. Rozumiesz?
— Nie. Wytłumacz — poprosiła Karolina.
Iza nalała sobie więcej wina.
— Mogę mu powiedzieć wprost: nie kocham cię, odchodzę, wybacz… On mnie puści. Ale co z nim będzie? Faceci ciężko przeżywają, gdy ich ktoś zostawia. Zacznie pić, zaniedba się, a może jeszcze gorzej. Nie mogę tego zrobić. Teraz rozumiesz?
— A ja tu po co?
Iza przewróciła oczami nad jej nierozgarnięciem.
— On ci się podoba. Może choćby kochasz go bez wzajemności. — Iza wpatrzyła się w Karolinę. Ta odwróciła wzrok. — Byłabym spokojna, gdybyś była przy nim, a nie jakaś przypadkowa…
— A… Chyba rozumiem. Chcesz, żebym się nim zaopiekowała, gdy ty będziesz się tarzać z kochankiem? Naprawdę oszalałaś. On jest rzeczą? Pobawiłaś się, znudził ci się, oddajesz koleżance? — Karolina wychyliła wino, skrzywiła się i otarła dłonią usta.
— Dzięki za komplement. Nie wiedziałam, iż jestem lepsza niż jakaś lacha. Nie, to brednie. Znajdź kogoś innego, komu podrzucisz męża. A jego spytałaś? Chce być ze mną? — Karolina nerwowo kręciła pustą szklankę.
— To zależy od ciebie — Iza pochyliła się nad stołem.
— Nie, ty naprawdę odleciałaś. Trzeba cię leczyć. — Karolina zaczerwieniła się z oburzenia.
— Na miłość nie ma lekarstwa. A głowę straciłam, to prawda — odpowiedziała Iza z pobłażliwością.
— A jeżeli nie wyjdzie z tą twoją miłością? Co wtedy? Zechcesz odzyskać Kubę? „Podziękuj za dobroć i oddaj mi męża”? — Karolina była coraz bardziej podirytowana.
— Nie umiem myśleć o przyszłości. Wiem tylko, iż umrę bez niego… — Iza odchyliła się na oparcie krzesła.
Karolina zamilkła. Co tu mówić? Wypiły. W głowie Karoliny nie mieściło się, co wymyśliła Iza. Ale z drugiej strony… dlaczego Kuba miałby trafić do kogoś innego, a nie do niej?
— Pomóż mi. Po prostu bądź przy nim, odwróć jego uwagę, połóż go do łóżka, jeżeli chcesz. Mam ci tłumaczyć? — Iza patrzyła w pustkę.
— To jakiś absurd. Pijemy, a żona proponuje przyjaciółce, by spała z jej mężem. Za dużo seriali oglądasz? Przypomina mi to „Zemstę”. Pamiętasz, jak się kończy? Wystrzał, martwa scena… Jak ci to w ogóle przyszło do głowy?
— Nie krzycz — Iza przycisnęła palce do skroni. — Po prostu proponuję. Nie chcesz? To trudno. Niech się rozpieprzy… — Iza przyłożyła szklankę do ust.
Karolina patrzyła, jak przełyka wino, jak pulsuje jej żyła na szyi.
— Chcę tylko, by nie cierpiał. By był szczęśliwy, tak jak ja. jeżeli razem się nie uda, przynajmniej osobno. Chcę, żeby był w dobrych rękach. W twoich — powiedziała Iza, stawiając pusty kieliszek.
— O czym dyskutujecie, dziewczyny? Mam nadzieję, iż nie o mnie? — rozległ się głos Kuby.
Obie odwróciły się. W drzwiach stał Kuba z uśmiechem.
— Nareszcie. Rozbieraj się, myj ręce, jemy kolację. Omawiałyśmy film — Iza wstała, podeszła do kuchenki i zapaliła gaz.
Gdy Kuba wrócił z łazienki, zajął miejsce przy stole.
— A gdzie mój kieliszek? —Karolina odwróciła wzrok, czując, jak łzy cisną się jej do oczu, ale wiedziała, iż od dzisiaj wszystko będzie już inaczej, bo czasem, by znaleźć swoją drogę, trzeba stracić czyjąś.