Rzuciłam pracę i zostałam gospodynią domową, bo tak chciał mój partner. Po kilku miesiącach kazał mi oddać pieniądze za moje utrzymanie.

twojacena.pl 2 miesięcy temu

Po kilku miesiącach mieszkania razem z moim nowym partnerem usłyszałam.

– Tak nie może być. Mieszkasz w moim mieszkaniu, więc musisz płacić za siebie. Ile wody zużywasz, myjesz włosy codziennie, a to wszystko nie jest za darmo. Wiesz, jak teraz wyglądają płatności za media? – wyliczał mi Grzegorz

– No, co to za barszcz? Ewa, dlaczego mama nie nauczyła Cię gotować? Moja mama zawsze robiła pyszny barszcz. Szkoda, iż Twoja Cię tego nie nauczyła – z niesmakiem komentował dalej posiłek, który mu przygotowałam.

Nadal jadł barszcz i był oburzony jego „niesmakiem”. Kiedy talerz był pusty, włożył go do zlewu i podszedł położyć się na kanapie. W milczeniu zaczęłam zmywać naczynia. Nie miałam choćby ochoty tego komentować.

– Ewa, kochanie, nie zapomniałaś, iż w sobotę idziemy na urodziny mojej mamy? – tonem nie znoszącym sprzeciwu mówił Grzegorz

– Upiecz jakieś dobre ciasto, pozwól mamie zobaczyć, jaką dobrą kucharką jesteś. Mam nadzieję, iż będzie lepsze niż barszcz? – roześmiał się głośno.

W ogóle mnie to nie bawiło. Nie umiałam piec ciast. Całkowicie. I absolutnie nie miałam ochoty uczyć się zaskakiwać matki Grzegorza. W końcu jakoś wcześniej żyła bez ciast.

– Nie, ciasta to nie moja bajka . Mogę kupić pyszne ciasto w cukierni, jeżeli chcesz – zaproponowałam

– Ech, tak to każdy potrafi… Oj Ewa, Ewa – odpowiedział mój rozczarowany partner

Poznaliśmy się kilka lat temu. Poznała nas wspólna przyjaciółka Oliwia. Uważała, iż ​​z Grzegorzem tworzymy dobrą parę, mieliśmy ze sobą wiele wspólnego, byliśmy w tym samym wieku.

Po miesiącu znajomości postanowiliśmy się spotkać, kolacja zakończyła się w domu Grzegorza.

Szybko zamieszkaliśmy razem. Grzegorz rozdzielił budżet rodzinny. Postanowił, iż jego pensja pozostaje przy nim, a moja – na opłaty i żywność. Na to wystarczyła moja niewielka pensja, ponieważ na początku naszego związku Grzegorz poprosił, abym przeszła na pół etatu, żeby móc zająć się domem w należyty sposób. Kiedy kończyły mi się pieniądze, musiałam żebrać. Grzegorz uwielbiał, gdy go o coś proszono. Zawsze słuchał próśb z przenikliwym spojrzeniem, a po zamilknięciu zawsze pytał:

– Czy naprawdę potrzebujesz. Aż tak dużo? Nie możemy się bez tego obyć?

– Kochanie, masz szafę pełną ubrań, nie wymyślaj. Pamiętasz, tą zieloną sukienkę założyłaś ją tylko kilka razy, ubierz się w nią i gotowe – kontynuował

Zielona sukienka miała 10 lat. Nie znosiłam jej, bo była stara, zniszczona i niemodna. Na nową jednak nie miałam pieniędzy. Ale co miałam zrobić, trzeba było ją założyć kolejny raz.

W sobotę liczni krewni przyszli na moje przyjęcie urodzinowe, złożyć życzenia. Usiadłam na końcu stołu, bo w tej sukience czułam się jak uboga krewna. Grzegorz usiadł obok matki.

– Grzesiu, dlaczego Twoja partnerka siedzi tak daleko, nie chce z nami rozmawiać? – zapytała matka Grzegorza

– Mamo, daj jej spokój, pozwól jej tam siedzieć, Cała Twoja rodzina siedzi obok Ciebie – odparł Grzegorz.

Prawie wszyscy goście patrzyli na mnie z dezaprobatą.

Grzegorz rozwiódł się z poprzednią żoną Oliwią zaledwie sześć miesięcy temu. Według rodziny, Grzegorz za gwałtownie ułożył sobie życie na nowo. Uwielbiali tą kobietę i nie rozumieli ich decyzji. Stąd nie akceptowali również i mnie.

Nikt nie znał prawdziwego powodu ich rozstania. Wiedzieli tylko, iż Oliwia stwierdziła, iż ​​ich osobowości do siebie nie pasują. A teraz, po kilku miesiącach już miał nową partnerkę.

Kilka dni po urodzinach zachorowałam się. Nie wezwałam lekarza, leczyłam się sama. Przecież nie było pieniędzy, ani na lekarza, ani na lekarstwa. Choroba jednak nie ustępowała, więc zmuszona byłam poprosić Grzegorza.

– Grześ, muszę zażyć lekarstwo. Czy mógłbyś pójść do apteki wykupić je dla mnie? – prosiłam – Napiszę listę, dobrze?

– Ewuniu, po co zawracać sobie głowę chemią? Moja mama zawsze radzi sobie domowymi przepisami, więc możesz spróbować i Ty. To będzie znacznie zdrowsze. Leki są bardzo drogie, nie stać nas na takie wydatki! – oburzył się Grzegorz

– Jak możesz tak mówić? Jak możesz odmówić mi lekarstwa? – nie mogłam kompletnie tego zrozumieć

– Od wielu miesięcy nie dokładasz się do wydatków. Twoja pensja nie wystarcza choćby na opłacenie mediów – mówił wzburzony Grzegorz – Za wszystko płacę sam! – kontynuował

– Tak nie może być. Mieszkasz w moim mieszkaniu, więc musisz płacić za siebie. Wiesz, ile wody zużywasz? Myjesz włosy codziennie, a to wszystko nie jest za darmo – nie przestawał wyliczać mi Grzegorz

– Więc jestem dla ciebie tylko lokatorem? – zapytałam zaskoczona

– Powinnaś znaleźć lepszą pracę, albo znaleźć sobie inne mieszkanie – rzucił Grzegorz.

Nie mogła zrozumieć co się dzieje.

– Jesteś mi winna 10 000 złotych – dodał Grzegorz

– Co? 10 tysięcy? Skąd ta kwota? – serce prawie mi stanęło ze zdziwienia

– Codziennie zapisuję ile wydałem na ciebie – Grzegorz wyciągnął zeszyt z zapiskami – Nie jesteś moją żoną, żebym miał obowiązek Cię utrzymywać – kontynuował – Wy kobiety, macie tylko wymagania i ciągle chcecie więcej i więcej – nie przestawał Grzegorz

Myślałam, iż ta wyliczanka nigdy się nie skończy. Uśmiechnęłam się tylko bezradnie i pomyślałam:

– Tak wygląda człowiek, który podliczył nasze wspólne życie!

– Proszę o zwrot wszystkich pieniędzy, które na Ciebie wydałem. Możemy też rozbić Twój dług na raty, będziesz je spłacać na mój rachunek – zaproponował litościwie Grzegorz.

Następnego dnia spakowałam walizki i wróciłam do domu, do matki.

Grzegorz pojawił się za trzy dni. W rękach trzymał pomarańcze i kwiaty.

– Ewa… Wróć. Proszę wybacz mi – prosił – Wiem, iż postąpiłem źle, ale mam nowy pomysł. Daj mi połowę pensji, a resztę zatrzymaj dla siebie – bez wstydu mówił Grzegorz – Ach… i tęsknię za twoim barszczem. Prawdę mówiąc, jest pyszny. Specjalnie ci tak mówiłem, żebyś tego nie zaczęła się lenić, tak profilaktycznie, iż tak powiem – Grzegorz stał przede mną, mówiąc to z pełnym zadowolenia uśmiechem bez żadnego skrępowania.

Wepchnęła mu do rąk torebkę pomarańczy i kwiaty i otworzyłam drzwi.

– Dziękuję oczywiście, Grzegorz, za tak hojną ofertę, ale nie. nie wrócę. W ogóle nie rozumiem, jak mogłam się z Tobą być tyle czasu, zastanawiam się dlaczego nie odeszłam od razu? Zanieś pomarańcze mamie, żeby się nie zmarnowały – rzuciłam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem

Grzegorz jeszcze jakiś czas stał zaskoczony za drzwiami, jakby nie dowierzając. W końcu westchnął i odszedł.

Później jedynie wysłał mi sms, jak to całą drogę myślał o ty, jak nie doceniłam jego szczodrości. Zrozumiał także, iż mama miała rację, mówiąc, iż nikt nie zrozumie syna jak matka.

– Zaniosę jej te pomarańcze i kwiaty. Na pewno się ucieszy. Może zrobimy razem barszcz – dopisał…

Do dziś się zastanawiam jak to możliwe, iż człowiek, który mówił mi, iż mnie kocha, rozliczył mnie z każdej kromki chleba. Czasem myślę, iż może ja źle zrobiłam, iż zrezygnowałam z pracy na pełny etat, ale przecież zrobiłam to na jego prośbę. To on chciał mieć partnerkę w domu, ugotowany obiad na czas i wysprzątane codziennie mieszkanie.

Idź do oryginalnego materiału