Rybak o świcie znalazł zardzewiałą, metalową trumnę na plaży: gdy uniósł wieko, stanął jak wryty przed tym, co zobaczył

newsempire24.com 4 dni temu

**Dziennik, 12 czerwca**
Dziś rano, gdy jeszcze szarością mglą się poranek nad Bałtykiem, a wilgotne powietrze przesiąknięte było zapachem soli, znalazłem coś, co na zawsze zapadnie mi w pamięć. Jak zwykle obudziłem się przed świtem, by przygotować sieci i łódź. Ale zamiast wypłynąć w morze, stanąłem jak wryty przed metalową trumną, leżącą na kamienistym brzegu koło Gdyni.
Początkowo myślałem, iż to tylko zardzewiała skrzynia, wyrzucona przez fale. Gdy podszedłem bliżej, serce zaczęło mi walić jak dzwon. To była trumna. Stara, pokryta nalotem rdzy i wodorostów, jakby przez lata dryfowała po bezkresie wód, zanim w końcu dotarła właśnie tutaj.
Boże szepnąłem, rozglądając się nerwowo. Pusty brzeg, tylko krzyki mew i szum fal towarzyszyły tej chwili. Powinienem zadzwonić na policję, ale ciekawość była silniejsza. Ostrożnie uklęknąłem, badając zamek na wieku zardzewiały, ale jeden mocny ruch wystarczył, by pękł.
Gdy uniosłem ciężkie wieko, krew ścięła mi się w żyłach. W środku leżały ludzkie szczątki: pożółkłe kości, strzępy tkanin i metalowe przedmioty, sczerniałe od słonej wody. Odskoczyłem, zasłaniając usta dłonią. Stałem tak długie chwile, niezdolny uwierzyć w to, co zobaczyłem.
Później, gdy przyjechali eksperci, ustalili, iż trumna może mieć choćby sto lat. Prawdopodobnie pochodzi z zatopionego statku, a prądy morskie przez dziesięciolecia nosiły ją po wodach, zanim fale wyrzuciły ją właśnie tutaj.
Wieść rozniosła się po okolicy szybciej niż płomień. Sąsiedzi szeptali o tajemnicy morza i losie nieszczęśnika. Dla mnie ten dzień stał się czymś więcej niż tylko kolejnym porankiem nad wodą.
Czułem, jakby samo morze postanowiło odsłonić przede mną swoją dawną tajemnicę, ukrytą głęboko w otchłani czasu.

Idź do oryginalnego materiału