Rugia – rowerowy weekend

pomyslynawyprawy.pl 2 dni temu

RUGIA – największa z niemieckich wysp.

W nadmorskich kurortach czuć klimat letniska sprzed lat i koszy plażowych czarMalutkie wioski, a w nich malutkie chałupki kryte strzechą…a przy nich ukwiecone, zadbane ogródki… I klify – kredowe klify Rugii. Białe, majestatyczne, ciągnące się całymi kilometrami i opadające stromo do szarozielononiebieskich wód Bałtyku. Po prostu piękne! Rugia jest niezmiernie rozczłonkowana, poprzecinana licznymi zatokami i półwyspami. A pomiędzy wcinającymi się językami morza poprowadzone są malownicze groble. I te trzcinowiska pełne kaczek i łabędzi… A czym smakuje? oczywiście rybami! Bułka ze śledziem to podstawa. I napój z rokitnika! „Cytryna północy”, jak jest nazywany, jest kwaśna, orzeźwiająca, niesamowicie zdrowa i… smaczna .

Rugię najlepiej zwiedzać na rowerze i poza wakacyjnym sezonem.

Tak też zrobiliśmy i my .

(kwiecień 2025)

Nasz pomysł na weekend na Rugii był taki:

Piątek/sobota: Wyjazd z Warszawy w nocy ok. 1:00. Przejazd do Binz na ok. 11:00 (800km, kto ma bliżej, ten ma lepiej ). Po drodze Stralsund.

Sobota: Rowery Binz – Glowe przez Sassnitz i Park Narodowy Jasmund. Nocleg w Glowe. (53km)

Niedziela: Rowerowy objazd półwyspu Wittow (min. Wioska Vitt i Kap Arkona). Nocleg w Glowe (52km)

Poniedziałek: Rowerami powrót do Binz (29km). Ok. 15:00 wyjazd do Polski. Późnym wieczorem byliśmy w domu.

Trochę historii

Po wielkiej wędrówce ludów, mniej więcej od VII wieku ziemia ta należała do zachodniosłowiańskiego plemienia Ranów. Tutaj się rozgościli, zbudowali swoje grody, a flota zapewniała im silną pozycję militarną. Ich główny gród-świątynia poświęcony bogu Świętowitowi znajdował się w Arkonie, a jego sława sięgała daleko poza granice wyspy. Ranowie rządzili na Rugii przez kilkaset lat, prowadząc walki z Duńczykami i Cesarstwem Niemieckim.

W XII stuleciu zaczęły się kłopoty. Przez pewien czas Rugia stanowiła choćby lenno polskiego księcia Bolesława Krzywoustego.

Kres słowiańskiego władania na wyspie to rok 1168, kiedy to wojska duńskie zdobyły Arkone. Od tego czasu wyspa stała się wasalnym księstwem Królestwa Danii (Księstwo rugijskie).

Następnie przeszła w 1325 roku pod panowanie książąt pomorskich z dynastii Gryfitów.

XIII stulecie to okres napływu dużej liczby niemieckojęzycznych kolonistów, wypierających sukcesywnie ludy słowiańskie. Ostatnia wzmianka w kronikach o Słowianach połabskich pochodzi z początku XV stulecia.

Kolejna zmiana przynależności to kończący wojnę trzydziestoletnią traktat westfalski (1648), włączający wyspę do Szwecji.

Ostatecznie, po kongresie wiedeńskim (1815) znalazła się pod panowaniem pruskim, a następnie weszła w skład Cesarstwa Niemieckiego (1871).

Informacje ogólne

To największa z niemieckich wysp, ma ponad 900 km² powierzchni. Administracyjnie należy do landu Meklemburgia – Pomorze Przednie (Mecklenburg-Vorpommern). Linia brzegowa Rugii jest mocno rozczłonkowana, poprzecinana zatokami, półwyspami i wysepkami. Od lądu oddziela ją wąska cieśnina Strelasund (po połabsku Strzała). Najliczniejszym miastem wyspy jest Sassnitz.

Straslund

Miasto hanzeatyckie

Mimo iż formalnie nie leży na wyspie, to ono jest właśnie bramą na Rugię. Przez Straslund trzeba przejechać, a iż jest ciekawe, zwyczajnie nie warto go ominąć.

W 2002 roku Stare Miasto Straslundu, wraz z pobliskim Wismarem, zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Właśnie na starówkę skierowaliśmy swoje kroki o poranku. Poszwendaliśmy się po uliczkach, posłuchaliśmy jak otwierają się leniwie witryny sklepów i zjedliśmy pyszne śniadanie w Bäckerei Café Kadatz, Q17, którą spokojnie możemy polecić .

Na Rugię przejeżdża się bezpłatnym mostem. Przeprawy są dwie: kolejowo-drogowy most Rügendamm (jest ścieżka rowerowa) oraz wzniesiony w latach 2004-2007 nowy most Rügenbrücke. w okresie 2025 planowany jest remont jednego z nich.

Binz

Jeden z dwóch (obok Sellin) najsłynniejszych kurortów Rugii.

To właśnie one, kurorty Rugii, były najmodniejszym kierunkiem podróży wypoczynkowych w czasach Cesarstwa Niemieckiego. Do dziś spacery po nich to podróże w czasie.

Drewniane molo, nadbrzeżne wille i domy wczasowe w tzw. stylu kurortowym (Bäderarchitektur), kosze plażowe i… ten klimat letniska sprzed lat. Wszystko to sprawia, iż spacerując po promenadzie mamy wrażenie jakbyśmy byli bohaterami starych pocztówek. Brakuje nam tylko parasola chroniącego przed słońcem, albo laseczki i melonika.

Na kawę wpaść dobrze jest wszędzie, ale jak chcecie skosztować pysznej ryby w niepretensjonalnej atmosferze portowej tawerny to czeka Was spacer na koniec miasteczka do Fischräucherei Kuse. Ceny może kurortowe , ale jakość jest! A do domu świeżą lub wędzoną rybkę też zakupić można.

W Binz zaczynaliśmy i kończyliśmy nasz pobyt na Rugii. Tutaj też zostawiliśmy auto. Generalnie z parkingami na Rugii jest ciężko. Wszystkie są płatne, a co gorsze dla nas w tej sytuacji, maksymalny czas postoju to 24h. Krążyliśmy, dumaliśmy… wreszcie postawiliśmy samochód na parkingu-klepisku pod boiskiem sportowym. Zadziałało .

Trasa rowerowa dzień 1

(Kliknij w szlak aby przejść do aktywnej mapy (źródło: mapa.cz)

Prora

Prora to ogromny nazistowski ośrodek wypoczynkowy zbudowany tuż przed II Wojną Światową. Jest to kompleks ośmiu budynków, w których wypoczywać miało ponad 20.000 osób. W sumie rozciąga się aż na 4,5 km i robi niesamowite wrażenie.

Dziś w jego odnowionej, odmalowanej na biało części mieści się schronisko młodzieżowe i mieszkania prywatne. Na parterze znajdziemy sklepiki i knajpki. Część jednak przez cały czas stoi pusta i być może czeka na remont. Część już zdecydowanie nie czeka, bo zamieniła się w walącą się ruinę.

Po wyjechaniu z Prora, przez którą prowadzi przyjemna ścieżka rowerowa, natrafiamy na najsłabszy odcinek na naszej trasie – zarówno pod względem widokowym jak i komfortu jazdy. Trzeba się bowiem przebić przez wiadukt kolejowy i okolice Neu Mukran. Na szczęście to tylko kawałek i dalej ścieżka rowerowa prowadzi już spokojnymi drogami albo całkowicie osobnymi od ruchu samochodowego szlakami. Chociaż wcale nie po płaskim ani nie z górki .

Sassnitz

To nadmorski kurort ale też największe miasto Rugii.

W zasadzie przejechaliśmy przez nie tylko rowerami, niemniej jednak w naszej pamięci zajmuje miejsce szczególne gdyż właśnie na nabrzeżu w Sassnitz jedliśmy nasze pierwsze Fischbrötchen, czyli bułki z pysznym, mięsistym, różowym matiasem (Kutter 4 – super miejscówka).

Park Narodowy Jasmund

Park Narodowy Jasmund to przede wszystkim wpisane na listę UNESCO pradawne bukowe lasy. Jednak to, co najbardziej przyciąga tu ludzi, to klify. Białe, majestatyczne, ciągnące się całymi kilometrami i opadające stromo do szarozielononiebieskich wód Bałtyku.

Jasmund jest najmniejszym parkiem narodowym Niemiec. Na jego terenie poprowadzonych jest kilka szlaków rowerowych i pieszych. Jednak o ile chcecie iść wzdłuż klifów to zdecydowanie trzeba wybrać szlak pieszy (niebieski). To dobre kilkanaście kilometrów poprowadzonych góra – dół, góra – dół, ze stromymi podejściami i zejściami. Czasami dla ułatwienia przeprawy zainstalowano tam drewniane schody i kładki. Trochę napracować się trzeba! Oczywiście nie ma konieczności przejścia całości – można skrócić sobie wędrówkę na jakimś etapie. My np. pokonaliśmy „jedynie” 6km.

Tu jest zakaz rowerów, więc najlepiej podjeżdżać drogą rowerową i zostawiwszy rowery przy drzewie odbijać na piechotę ścieżkami w kierunku klifów, na punkty widokowe.

(Kliknij w szlak aby przejść do aktywnej mapy (źródło: mapa.cz)

Tron Królewski (Königsstuhl)

Najsłynniejszym miejscem jest tu tzw. Tron Królewski (Königsstuhl). Ten punkt widokowy jest łatwo dostępny ale też i płatny (12 euro). Osobiście nie podchodziliśmy na niego. Po drodze minęliśmy bowiem tyle piękna, iż nie odczuwaliśmy takiej potrzeby. Ponadto z położonego w pobliżu Victoria-Sicht (bezpłatny) mogliśmy podziwiać jego panoramę w całej okazałości.

Skały kredowe na Rugii (Kreidefelsen auf Rügen)

(źródło zdjęcia: Wikipedia)

To obraz namalowany w 1818 roku przez niemieckiego malarza romantycznego Caspara Davida Friedricha. Mimo licznych porób i poszukiwań miejsce uwiecznione na obrazie nigdy nie zostało zidentyfikowane. Może to wynikać z faktu, iż kredowe klify podlegają ciągłej erozji, następują osunięcia i wybrzeże ciągle się zmienia, niemniej jednak bardziej prawdopodobne jest, iż artysta połączył kilka miejsc w jedno i widok, który podziwiamy na płótnie nigdy tak naprawdę nie istniał.

Dalej nasza trasa wiodła przez Lohme, Nipmerow i Bobbin. Cicho, spokojnie, tylko my i nasze rowery. Od czasu do czasu stojące na polach żurawie.

Za Bobbinem zaś zaczęła się magia postrzępionej linii brzegowej Rugii.

Grobla między jeziorami

Pomiędzy Spycker See, a Mittelsee znajduje się grobla. Jadąc nią mamy po obu stronach trzcinowiska. Byliśmy tam tuż przed zachodem słońca, a przy powrocie ostatniego dnia o poranku. Cisza i spokój. Na wodzie spały łabędzie, pływały kaczki, wzbiła się do lotu czapla. Miejsce niezwykłe! I najlepiej je podziwiać właśnie wiosną, kiedy bujna roślinność nie przysłoni nam widoków i nie uczyni z grobli zielonego tunelu.

Glowe

Po połowie nocy spędzonej w aucie i 53km na rowerze dotarliśmy wreszcie do Glowe, do naszego hotelu. Zmęczeni ale jakże zadowoleni!

Glowe to niewielka nadmorska miejscowość. Jest plaża, jest promenada, jest kilka hoteli i pensjonatów. W kwietniu cicha i spokojna.

Trasa rowerowa dzień 2

(Kliknij w szlak aby przejść do aktywnej mapy (źródło: mapa.cz)

Z samego rana, jeszcze przed śniadaniem, ruszyliśmy dalej na północ w kierunku Vitt.

Pierwsze 6km to przejazd przez mierzeję i trasa przez las. Niby wzdłuż szosy, ale jednak w lekkim oddaleniu dlatego jechało się miło i przyjemnie.

Juliusruh

To malutka nadmorska miejscowość. W przywydmowym lesie rozsypane są domki letniskowe kilku ośrodków wypoczynkowych. Wzdłuż plaży ciągnie się promenada. Rano było tu puściutko, po południu jak wracaliśmy pojawili się pierwsi tegoroczni plażowicze.

Zeszliśmy na plażę i zrobiliśmy sobie piknik. Konkretnie to zjedliśmy kanapki z podróży z dnia poprzedniego, ale kto by tam zwracał uwagę na takie szczegóły… .

Za Juliusruh trasa prowadzi wzdłuż wybrzeża. Cały czas towarzyszy nam morze. My na górze, ono w dole.

Dolmen Nobbin

Jadąc ścieżką poprowadzoną wśród pól natrafiamy nagle na kamienny krąg na wzgórzu. To megalityczny grobowiec, jeden z największych kamiennych grobowców w północnych Niemczech. Długi na 34 metry i szeroki na osiem do jedenastu metrów skrywał kości datowane na od 600 do 50 lat przed naszą erą.

Zur kleinen Rast

O tym miejscu nie można nie wspomnieć! Tego miejsca nie można pominąć!

Około 1,5km przed Vitt natrafiliśmy na takie cudo. Kosze plażowe ustawione frontem do morza, słońce, cieplutko, pusto… Musieliśmy poczekać 15 minut na otwarcie (od 11:00), ale jakoś nie narzekaliśmy . A kawa z domowym ciastem – wyborne! I spritzaperol z rokitnika (sanddorn) – też niczego sobie.

Rybacka wioska Vitt

Vitt to bardzo klimatyczna wioska, gdzie czas jakby się zatrzymał. Dachy kryte strzechą, brak ruchu samochodowego (za wyjątkiem mieszkańców). Nad samym morzem ale jeszcze na klifie ulokowała się kawiarnia, natomiast już na samej plaży (w tym miejscu kamienistej) znajdziemy kilka budek – wędzarni serwujących wyborną rybę. Oj, palce lizać!

To był nasz obiad – wędzony dorsz i buttermakrele zjedzone siedząc na falochronie z widokiem na Kap Arkona. Zazdrościcie? – jest czego .

Kap Arkona

Przylądek Arkona (Kap Arkona) zlokalizowany jest na półwyspie Wittow. Jest to najbardziej oddalone od Niemiec kontynentalnych miejsce, ostatni bastion zachodnich Słowian.

To właśnie na tej niedostępnej skale wznosiła się Arkona – potężny gród plemienia Ranów ze świątynią poświęconą bogu Świętowitowi i plemiennym skarbcem. Arkona została zdobyta, a świątynia zniszczona podczas najazdu Duńczyków w 1168 roku. Król duński zmusił Ranów do przejścia na chrześcijaństwo. Powstało wasalne Księstwo rugijskie.

Dziś po dawnym grodzie pozostały jedynie porośnięte trawą wały. Na półwyspie znajdują się także dwie latarnie morskie.

Zarówno Vitt jak i Arkona wyłączone są z ruchu kołowego. Przed miejscowością Putgarten znajduje się duży parking.

Mogliśmy skrócić sobie drogę i skierować się na Putgarten właśnie. Ale tak dobrze nam się jechało, iż zrobiliśmy kółko przez Varnkevitz, Schwarbe, Starrvitz i Wiek. Ten ostatni znów uwiódł nas malowniczymi domkami i brukowanymi uliczkami.

Trasa rowerowa dzień 3

(Kliknij w szlak aby przejść do aktywnej mapy (źródło: mapa.cz)

Rano, wąską ścieżką prowadzącą najpierw przez pola, potem wzdłuż porośniętego trzcinami brzegu, a następnie znów przez pola, ruszyliśmy w kierunku naszej malowniczej grobli.

Kierowaliśmy się na Polchow, a następnie Neu Mukran i Binz. Tym razem jechaliśmy najkrótszą drogą (29km), czekało nas bowiem jeszcze 800km w samochodzie. Mniej więcej do przecięcia głównej szosy B96 trasa wiodła urokliwymi drogami. Potem niestety trzeba było ominąć tereny kolejowe, wielką bocznicę i inne mało atrakcyjne budynki. Cóż – każda malownicza Rugia ma jak widać swoją brzydszą, techniczną stronę .

W Binz przeszliśmy się jeszcze deptakiem, zjedliśmy ostatniego śledzia popijając go napojem z rokitnika i ruszyliśmy w drogę do domu.

Gdzie spaliśmy

Apart Ostseeperle

(booking)

Ceny noclegów na Rugii – oględnie mówiąc powalają!

Dlatego wylądowaliśmy tu w kwietniu, a nie w cieplutkim czerwcu .

Udało nam się znaleźć pokój za 109 euro za noc i to jest super oferta.

Mieliśmy przestronny apartament z aneksem kuchennym i balkonem. Oczywiście nie z widokiem na morze, choćby nie w budynku w pierwszej linii. adekwatnie to widok był na altankę śmietnikową… Nam to w ogóle nie przeszkadzało, bo to tylko dwie noce i całe dnie spędzaliśmy w terenie, ale myślę iż ktoś planujący dłuższy pobyt powinien dokładnie pogadać na temat usytuowania pokoju. Żeby nie było rozczarowań .

Ponadto goście mogą bezpłatnie korzystać z sauny (w budynku głównym). Jest też bardzo przyjemna, choćby całkiem przystępna cenowo restauracja (w kwietniu zresztą jedyna czynna w okolicy). Uwaga – kuchnia do 20:00.


KOSZTORYS (2 osoby, kwiecień 2025)

– Koszty benzyny: 980zł

– Autostrada: Z Warszawy będzie 2x odcinek po 36zł + 1x odcinek po 44zł w jedną stronę

– Nocleg: Apart Ostseeperle : 2×109 euro/pokój

– Fischbrötchen: 4,5 – 5 euro

– lampka wina: 4 euro

– piwo: 5 euro

– napój z rokitnika: 4 euro

– kawa (np. na deptaku w Binz): 4,5 euro

– Śniadanie w Stralsund (2x kawa + 2 śniadanie): 18 euro

– kolacja w restauracji hotelowej: 94 euro/2 osoby

– Zwiedzanie: nie korzystaliśmy z płatnych wejść

– Parkingi: generalnie płatne, niemniej jednak my w Binz staliśmy na bezpłatnym

Ile nas to kosztowało w całości?: 3500zł.


Wszystkie wpisy o Niemczech znajdziesz tutaj: NIEMCY – tak blisko a tak nieznani

Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, o ile podzielisz się nim ze znajomymi i zostaniesz moim stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i

Idź do oryginalnego materiału