Magda od dawna czuła, iż jej związek z Krzysztofem się rozpada. Miłość zastąpiła rutyna, rozmowy stały się rzadkie, a w powietrzu unosiło się napięcie jak przed burzą. Udawała, iż wszystko jest w porządku, choć w głębi duszy wiedziała, iż to tylko kwestia czasu. Mieli przecież córkę – Zosię – o którą musieli zadbać.
Magda gotowała, sprzątała, pilnowała, by Zosia nie wracała zbyt późno i odrabiała lekcje. Córka miała już swoje sekrety – dorastała. A Krzysztof? Przekazywał pensję i to było wszystko. Teraz nie wypuszczał telefonu z rąk, wpatrzony w ekran jak nastolatek.
Pewnego dnia Magda rozchorowała się. Gorączka, ból głowy, łamanie w kościach. Poprosiła męża, by przygotował kolację. Zosia znów gdzieś się zawieruszyła z koleżankami.
– Daj spokój, herbata i kanapki wystarczą – odparł Krzysztof.
Była zbyt słaba, by protestować. Dwa dni później, gdy wstała, zobaczyła kuchnię w chaosie: stos brudnych naczyń, pełne śmietnika pudełka po pizzy, pralka zapchana koszulami męża. Wzięła się do sprzątania, gotowania i wieczorem padła bez sił.
Po kolacji znowu góra naczyń. Magda nie wytrzymała.
– Nie jestem sprzątaczką. Pracuję tak samo jak ty, a potem robię wszystko w domu. Choćby talerz mógłbyś umyć!
– I tak byś to zrobiła – wzruszył ramionami Krzysztof.
– Śmieci wyrzuć rano. Worek postawię przy drzwiach.
– Dobrze – mruknął, nie odrywając wzroku od telefonu.
– Nie “dobrze”, tylko nie zapomnij. Wcześniej mi pomagałeś, choćby odkurzałeś. Nie proszę o gwiazdkę z nieba, tylko o wyrzucenie śmieci. Słyszysz mnie w ogóle? Odłóż ten telefon!
– Co? Przecież wszystko robię.
– Co “wszystko”?
– O co ci chodzi? To twoja rola – kobieta ma dbać o dom. Ja zarabiam. Czego jeszcze chcesz? Są w domu dwie kobiety, a ja mam myć naczynia?
– “Kobietą” nazywasz własną córkę? – warknęła Magda.
– A właśnie, gdzie ona jest? Twoje wychowanie, pozwalasz się włóczyć. Awantura o brudny talerz…
– Nie chodzi o talerz, tylko o twoją obojętność!
– Dość! Mam dość! – Krzysztof wyszedł, trzaskając drzwiami.
Na stole zapalił się ekran jego telefonu. Magda zdążyła zobaczyć nadawcę SMS-a – “Kasia” – zanim ekran zgasł.
Więc to był powód tej ciszy przed burzą. Krzysztof wrócił i sięgnął po telefon.
– “Kasia” to… Katarzyna? – spytała, starając się zachować spokój.
Mąż zastygł, potem gwałtownie się odwrócił.
– Grzebałaś w moim telefonie?
– Jest zablokowany. Masz coś do ukrycia? – Magda myślała: “Tylko mi powiedz, iż to nic…”
– A jeżeli tak? – Krzysztof spojrzał jej prosto w oczy. – Tak, mam inną kobietę. Rozstańmy się cywilizowanie.
– Cywilizowanie? – Magda poczuła, jak łzy napływają do oczu.
– No i zaczyna się – warknął. – jeżeli chcesz udawać ofiarę, to proszę bardzo.
Świat się zawalił.
– Pakuj się i wyprowadź.
– Co? Gdzie?
– Mieszkanie jest moje. Rodzice mi je dali. Nie zamierzam się wyprowadzać.
– A my z Zosią? Żartujesz?
– Mówię poważnie. Jedź do rodziców.
– Nigdzie nie idę – odezwał się za nim głos Zosi.
– Podsłuchiwałaś?
– Krzyczeliście tak, iż całe osiedle słyszało. Rozwodzicie się? Zostaję z tatą.
– No i proszę – Krzysztof wskazał na córkę. – Kto tu jest złym człowiekiem? – Wyszedł, pewnie pisząc kochance, iż mieszkanie niedługo wolne.
– Nie możesz z nim zostać, Zosiu. On ma… – Magda zawiesiła głos. – Będzie z kimś innym.
– Co z tego? Mam swój pokój. Nie jadę do dziadków – mają dom na końcu świata. Tu jest szkoła, przyjaciele. Nie ruszam się stąd.
Magdę ogarnęła panika. Była rodzina, dom – a teraz ją wyrzucają. Jak wir, który przewraca wszystko do góry nogami.
Została sama. choćby córka ją odrzuciła.
Nazajutrz wyszła z pracy wcześniej, by zabrać rzeczy, gdy Krzysztof był w biurze. Koleżanka z pracy zaproponowała jej małe mieszkanie po ojcu.
– Zaniedbane, ale możesz tam zostać. Płać tylko czynsz.
Magda przytaknęła z nadzieją.
Mieszkanie było małe, z meblami z poprzedniej epoki. Całą noc sprzątała. Dobrze, iż Zosia została z ojcem – tu by się nie pomieściły.
Nikt nie zadzwonił, by spytać, gdzie jest.
Z pomocą koleżanki i jej męża przeprowadziła się. Kupiła wino i płakała nad swoim losem.
Dzwoniła do Zosi codziennie. Córka mówiła, iż wszystko w porządku, iż wprowadziła się Kasia – młoda, zabawna koleżanka z pracy ojca. Dała Zosi kosmetyki i modne ubrania…
Wszystkim było dobrze, tylko Magdzie źle.
Pewnego dnia spotkała Zosię pod szkołą. Córka była mocno umalowana.
– Nie przychodź więcej – powiedziała.
Magda znów płakała całą noc.
By nie myśleć o rozpaczy, znalazła drugą pracę – w dużym sklepie budowlanym. Pracowała do późna, sprzątając i układając towary. Płacili dobrze. Oszczędzała każde złotówki. Po roku kupiła kawalerkę na kredyt. jeżeli Zosia się opamięta, będą miały gdzie mieszkać.
Przeprowadziła się, śpiąc na kupionym w promocji materacu. Później dokupiła szafę i kanapę. Pomógł jej Wojtek – pracownik ze sklepu, który składał meble. Przy obiedzie opowiedział, iż też jest po rozwodzie. Żona zostawiła go dla bogatszego.
– Twój mąż specjalnie zatrzymał Zosię – powiedział pewnego wieczoru. – Łatwiej było wypędzić ciebie niż córkę. Ale ona dorośnie i zrozumie. Żadna macocha nie zastąpi matki.
Z czasem Wojtek zaczął bywać częściej. Pewnej nocy został na dobre. Prosił o rękę, ale Magda odmówiła – czekała na Zosię.
Minęły lata. Pewnego wieczora zadzwonił dzwonek.
– Zosia! – Magda rzuciła się do niej z płaczem.
– Dowiedziałam się w sklepie, gdzie mieszk”Przepraszam, mamo – szepnęła Zosia, tuląc się do niej – potrzebowałam czasu, by zrozumieć, iż tylko ty naprawdę mnie kochasz.”