Wychodzić trzeba po ludzku
Krystyna teraz jest pewna, iż kobiety, które rozstały się z mężami jeszcze młodo i żyły samotnie, są o wiele szczęśliwsze. Tak uważa, patrząc z wysokości swojego doświadczenia.
— Może któraś się ze mną nie zgodzi — mówi do przyjaciółki Bogusi — ale teraz tak myślę.
— Być może, ale każda ma własny los — wahała się Bogusia. — Są takie, które były nieszczęśliwe w pierwszym małżeństwie, a w drugim znalazły szczęście. Niektóre choćby w trzecim.
— Nie będę się sprzeczać, ale zostaję przy swoim — odparła Krystyna. — W moim przypadku przeżyłam ogromny stres, a przecież przede mną starość, a on podeptał wszystkie moje uczucia. Teraz już nikomu nie ufam.
Krystyna z mężem Arturem, teściową mieszkającą na tym samym piętrze i czternastoletnim synem Jakubem spędzali Sylwestra w domu. Wszystko było idealne — stół uginał się od świątecznych potraw, teściowa pomagała, więc świętowali w rodzinnym gronie. Pierwszego stycznia obudzili się późno, bo noc była długa, a za oknem huczały petardy i fajerwerki. Teściowa wróciła do siebie wcześniej.
Nowy rok zaczął się dla Krystyny ciężko i niespodziewanie. Po obiedzie Artur zniknął. Wsiadł do samochodu i odjechał bez słowa. Po prostu przepadł.
Gdy zapadła noc, nie mogła zasnąĆ. Dręczyły ją złe myśli.
— Może miał wypadek? — Głowa pękała jej z nerwów.
Czekała, iż może ktoś zadzwoni z informacją. Cisza. Telefon Artura nie odpowiadał. Rano wstała z migreną i wysokim ciśnieniem. Nastawiła czajnik. Syn jeszcze spał, gdy na jej telefon przyszła wiadomość od męża: *„Nie szukaj mnie. Odszedłem od ciebie”*.
Dłonie zaczęły jej drżeć, serce waliło jak młot. Nie wiedziała, co robić.
— Pójdę pokazać to teściowej — pomyślała, ale zaraz się powstrzymała. — Nie warto jej martwić.
Potem przyszła inna myśl:
— A może ona go pokrywa? Pójdę i zobaczę. — Zdecydowanie podeszła do sąsiednich drzwi i zadzwoniła.
— Proszę bardzo, co twój syn mi napisał — rzuciła z goryczą.
— Krysiu, to niemożliwe! Nigdy nic nie mówił! Nie zauważyłaś niczego? — Teściowa była szczerze zaskoczona.
— Myślałam, iż jesteś z nim w zmowie.
— Co ty, dziecko? Gdybym wiedziała, wyłożyłabym mu kości z mózgu! Ale widzę, iż już za późno… — Głos jej zadrżał. — Pamiętaj, zawsze będę po twojej stronie. Nie uznaję tej jego… — Wypowiedziała słowo, którego lepiej nie powtarzać.
Krystyna zrozumiała, iż teściowa też nie wiedziała. Była jednak ulga — Artur żyje. Już nakręciła sobie różne scenariusze.
Nie mogła jeść. Była wściekła, iż Artur okazał się zdrajcą. Przecież mógł powiedzieć wprost, co mu nie pasuje!
— Spróbuję jeszcze raz zadzwonić — postanowiła. Tym razem ktoś odebrał.
— Kto mówi? — spytała.
— Żona Artura — odpowiedział kobiecy głos. — A pani kto?
Krystyna postanowiła nie przyznawać się.
— Żona jego kolegi. Muszę z nim pilnie porozmawiać. Proszę podać adres. — Kobieta podała.
Postanowiła ją odwiedzić. Nakarmiła Jakuba i wsiadła do autobusu. Dotarła na miejsce — domek na obrzeżach miasta. Weszła na podwórko. Drzwi były otwarte. W środku Artur i ta kobieta jedli obiad.
Pierwszy zauważył ją Artur. Zerwał się, blady jak ściana.
— Kto to? — spytała kobieta.
Artur milczał, więc Krystyna odpowiedziała:
— Jestem jego prawowitą żoną. Mamy syna. A pani kim jest?
Twarz kobiety spochmurniała.
— Kto cię tu wzywał?! — wrzasnął nagle Artur. — Wynoś się!
Kobieta wstała:
— Arturze, mówiłeś, iż twoja żona zmarła dwa lata temu! Dlaczego mnie okłamałeś?
Krystyna widziała, jak się płaszczy, patrząc jej w oczy:
— Bałem się ciebie stracić, Elu. Chciałem ci powiedzieć później…
Krystyna była w szoku.
— Jak można mówić coś takiego o żywej żonie?! jeżeli kochasz inną, to powiedz uczciwie, rozwieś się i idź! Ale kłamać, iż żona umarła? To już przesada. To jakbyś mnie żywcem pochował!
Otrząsnęła się i spytała kobiety:
— Od dawna to trwa?
— Dlaczego „to”? Kochamy się od roku. — Krystyna znów została zaszokowana.
Artur przez rok zdradzał ją, a ona nic nie zauważyła.
— I co mówił, dlaczego się nie wyprowadza?
— Że matka stara i chora, nie ma z kim jej zostawić. A teraz podobno umarła, więc jest wolny.
Krystyna wybuchnęła śmiechem. Oni patrzyli na nią jak na wariatkę.
— Wszystkich pochował! Ja stoję tu żywa, a jego matka też żyje i dziś rano dowiedziała się, iż syn odszedł. — Uśmiechnęła się kpiąco. — Nie martwcie się, was grzebać nie będę. Żyjcie długo i szczęśliwie. Rozwód sama załatwię.
Wyszła z podniesioną głową. Niech się męczą. Wróciła wyczerpana. Zadzwoniła Bogusia.
— Krysiu, gdzie jesteś?
— W domu, przyjdź. — Bogusia mieszkała blisko, więc po kilku minutach była u niej.
— Wyglądasz okropnie — szepnęła.
— Wiesz, jaki ze mnie dureń? — Krystyna zaśmiała się nerwowo. — Żyje z nim tyle lat, a on mnie pochował! Matkę też!
Bogusia osłupiała.
— Nie wierzę… Artur?
Rozwód poszedł gładko. Artur „wspaniałomyślnie” zostawił jej mieszkanie, zabierając tylko samochód.
— Twój synik i ciebie pochował — powiedziała teściowej. — Zostawia mi mieszkanie, jakbym dla niego wyszła! A lata razem? Trudności? — Teściowa też oniemiała. Nigdy nie spodziewała się tego po synu.
Krystyna przypomniała sobie, jak rok temu Artur leżał po ciężkiej operacji. Opiekowała się nim dzień i noc.
— niedługo potem zaczął romans z tą Elą. Zapomniał, jak go karmiłam łyżeczką. A teraz mówi, iż umarłam. — W głowie jej się nie mieściło. — To tchórz i zdrajca. jeżeli chciał odejść, mógł zrobić to po ludzku.
Jakubowi musiała powiedzieć prawdKrystyna przytuliła syna i zrozumiała, iż choćby bez Artura ich życie może być dobre – bo mają siebie, a czasem właśnie takie przebudzenie z koszmaru jest początkiem prawdziwego szczęścia.