Różowa Wstążeczka. Historia Walki i Nadziei

ludziezcharakterem.eu 11 miesięcy temu

Data publikacji: 14 października 2023

Czy kochasz kolor różowy? Kokardki, wstążeczki, symbole… Październik to miesiąc walki z rakiem piersi, ale przecież nas to nie dotyczy, jesteśmy zdrowe…

Jestem kobietą i wierzę w to, iż jestem silna. Jestem zdrowa, chociaż nie należę do tych, którzy uważają się za „nieśmiertelnych”. Widziałam wiele… widziałam gasnące życie, zrujnowane fortuny, ale także łzy radości. To, co mnie nieustannie porusza, to świadomość, iż trzeba gwałtownie reagować. Trzeba mieć siłę do walki i siłę finansową, by móc walczyć.

Przedstawiam Ci Magdę, jest silna. Sama Ci opowie, jak bardzo…

Witaj, mam na imię Magda. Może jeszcze się nie znamy… „Jestem kobietą, tak jestem 100% kobietą, nareszcie czuję się spełnioną kobietą, matką.

Mam 43 lata, dwoje studiujących dzieci, męża, własny dom, pieniądze, ogród, pracę, koty, psy, rybki, dookoła pełno przyjaciół. Tak, jestem spełnioną kobietą, te drobne kłopoty z dziećmi, mąż może nie całkiem taki, jak powinien być, w codziennym pośpiechu, przy moim szalonym trybie życia, nie mają wielkiego znaczenia. Teraz liczy się nareszcie ja, Magda, kobieta w pełni rozkwitu, zgrabna, wysportowana, zawsze ładnie ubrana, roześmiana, zawsze adorowana przez mężczyzn. Tak, to ja w maju 1991 r.

Jest upalny czerwiec 1991 roku, szpital onkologiczny we Wrocławiu, wieczór, na korytarzach pustki, cisza. Idę do łazienki i staję rozebrana przed lustrem, żegnam Magdę. Od jutra będę inną kobietą, okaleczoną kobietą, zadaję sobie pytanie, czy jeszcze kobietą? Patrzę łakomie na swoje odbicie, na piękne, jędrne małe piersi, to odbicie muszę zapamiętać do końca swego życia, muszę zapamiętać tę Magdę.

Kolejny dzień, kolejny dar od losu.

Jest ranek końcówki czerwca, moment, kiedy budzisz się ze snu, jeszcze masz zamknięte oczy. W pamięci marzenia senne, ale już wiesz, iż się obudziłaś. To taka krótka chwilka, w zawieszeniu między snem a jawą.

Boże! Co za okropny miałam sen, moja dłoń wędruje na prawą pierś. Nie, to nie sen, w tym miejscu jest tylko obolała rana. Wydaję z siebie skowyt, charczenie, krzyk nieludzki…

Nareszcie po trzech tygodniach od okrutnej wiadomości o raku, wyrzucam z siebie ogromny ból, strach, żal. Już nigdy potem nie będę tak płakać, rozpaczać, powoli staję się innym człowiekiem.

A co było dalej…

Rok 2006 – jestem Magda, starsza stateczna kobieta, świadoma swojej wartości, wiedząca, czego jeszcze chcę od życia. kilka przypominam tamtą Magdę sprzed piętnastu lat. Cenię sobie każdy dany mi do przeżycia dzień. O wiele więcej niż inni widzę i słyszę. Cieszę się wiatrem, słońcem, księżycem i deszczem. Uwielbiam podróżować, poznawać nowych ludzi, oglądać malarstwo, słuchać muzyki. Potrafię wybaczyć innym drobne słabości.

Po prostu kocham ludzi, zwierzęta, całą przyrodę. Jestem Amazonką.

Od początku 1992 roku z koleżankami Amazonkami pomagam innym kobietom w trudnym okresie ich życia, gdy dowiadują się, iż mają raka piersi. Jesteśmy wolontariuszkami, chodzimy wieczorem do szpitali na oddziały, gdzie leżą kobiety w najtrudniejszym okresie swojego życia.

One różnią się wiekiem, wykształceniem, sytuacją materialną, ale oczy mają te same – pełne bólu, smutku, wylęknione.

Reagują na nas różnie. Jedne udają, iż są mocnymi psychicznie kobietami, śmiechem i nadmierną gadatliwością pokrywają lęk, drugie leżą nieruchomo, odwrócone do ściany. Podchodzę do łóżka, biorę rękę chorej w swoją dłoń, delikatnie głaszczę i czekam cierpliwie, aż będzie gotowa do rozmowy.

A potem?

Potem jest różnie, jest uśmiech delikatny, są łzy obfite, cicha rozmowa, liczne pytania, chwilowy spokój i wyciszenie, ale przede wszystkim to, co dla chorej najważniejsze – świadomość, iż po tej chorobie można żyć. Kiedy zmęczona wychodzę ze szpitala, unoszę głowę do góry i patrzę długo w niebo, czuję wielki spokój i siłę.

To, co zobaczyłam, usłyszałam i przeżyłam przed chwilą w szpitalu, zostawiam za sobą, powracam do swego codziennego życia.

My, wieloletnie Amazonki, jesteśmy już psychicznie silne, posiadamy dużą wiedzę o chorobie i jej leczeniu, patrzymy na chorobę z dystansem. Wiemy, jak pomóc innym kobietom. Jesteśmy świetnie zorganizowane w stu kilkudziesięciu klubach na terenie całego kraju. Zatrudniamy psychologów, rehabilitantów, lekarzy, organizujemy szkolenia, wycieczki, turnusy rehabilitacyjne.

Spotykamy się na corocznych ogólnopolskich zjazdach, pielgrzymkach, spartakiadach. Wydajemy swoje pisma, poradniki, mamy rozbudowany wolontariat. Jesteśmy członkiniami wielu organizacji krajowych i zagranicznych. Ale najważniejsze, iż istnieje między nami silna więź emocjonalna. Rozumiemy się bez słów, wspieramy, bo nasze przeżycia są przeżyciami naszych koleżanek i nikt spoza tego zaczarowanego kręgu bólu nas nie zrozumie.

Często słyszymy narzekania, iż już wystarczy hałasu o Amazonkach w mediach, iż są inne grupy chorych, o których trzeba mówić. Może i tak, ale tylko Amazonki potrafiły się tak zorganizować i osiągnąć tak wiele, być może dlatego, iż Amazonka to kobieta!

Podobno pieniądze nie dają szczęścia.

Koszty związane z poważną chorobą utożsamiamy przede wszystkim z kosztami leczenia. Jednak zupełnie zapominamy o innych wydatkach, które znacznie bardziej obciążają nas finansowo. Zapominamy o kosztach lekarstw, rehabilitacji, utrzymania rodziny na porównywalnym poziomie. Ignorujemy spłatę zobowiązań, konieczność reorganizacji życia rodzinnego. Transport, udogodnienia w domu, dodatkowa opieka – na to wszystko potrzebne są pieniądze… czasami duże pieniądze… Każde słowo, każda liczba nie oddaje tego, co naprawdę przeżywa kobieta. Ona wie doskonale, co oznacza słowo „jesteś chora”.

Od autorki:

Nie jestem w stanie przywrócić Ci zdrowia, nie jestem wróżką, która widzi Twoją przyszłość. Jestem natomiast kobietą, która podjęła decyzję o tym, iż sama zadba o swoje finanse i pomoże innym kobietom zadbać o swoje. Nie jestem przygotowana mentalnie na słowa: „jesteś chora”, ale wiem, iż w razie potrzeby będę miała środki na leczenie. Z nas trzech… jedna zachoruje… Zachorowała Magda… Ale czy my możemy być już spokojne?

Podobno pieniądze nie dają szczęścia… ale zapytaj tego, kto ich potrzebował, gdy zachorował. jeżeli mogę, pomogę… Ania

Jeśli ten artykuł Cię zainteresował i chciałbyś porozmawiać, napisz na adres [email protected].

Idź do oryginalnego materiału