— Cześć, Kinga! — zawołała Jagoda, wybierając numer. — Chcielibyśmy wpaść do was w weekend! Możemy?
— Cześć… — odpowiedź zabrzmiała chłodno. — Nie, nie możecie.
— Co masz na myśli? — Jagoda była zdezorientowana.
— Dokładnie to, co powiedziałam — rzuciła sucho Kinga.
— Jesteś na coś zła? Nie rozumiem…
— Naprawdę musisz pytać? Po tym, co zrobiłaś, nie chcę cię znać! — wybuchnęła Kinga.
— Co ja niby zrobiłam? O co ci chodzi?
Siostry Nowak wychowały się w małej wsi na Podlasiu. Starsza, Kinga, została po szkole w rodzinnej miejscowości: skończyła technikum, została księgową. Wyszła za mąż za miejscowego przedsiębiorcę Krzysztofa, razem wybudowali dom, urodził im się syn Bartek, a Kinga pomagała prowadzić rodzinny interes.
Młodsza, Jagoda, marzyła o życiu w mieście. Wyjechała na studia do Lublina, tam została, zatrudniła się jako sprzedawczyni w sieciowym sklepie. Z mężem, Piotrem, pracownikiem fabryki, wynajmowali małe mieszkanie. Dwa lata po ślubie urodziła się ich córka Zosia.
Mimo odległości siostry utrzymywały kontakt. Gdy Zosia skończyła rok, Jagoda często przyjeżdżała do Kingi. Świeże powietrze dobre dla dziecka, a pomoc siostry też się przyda. Czasem na weekend, czasem choćby na miesiąc.
Kinga zawsze witała ich z radością. W domu było wystarczająco miejsca, a Zosia była spokojną, grzeczną dziewczynką. Z czasem Jagoda zaczęła zostawiać córkę u siostry choćby bez siebie — najpierw na kilka dni, potem na tydzień, a latem na cały miesiąc. Mówiła, iż chce trochę odpocząć z mężem. Kinga się nie sprzeciwiała. Pracowała zdalnie i, choć było to uciążliwe, pomagała.
Sama Jagoda nie spieszyła się z odwdzięczeniem. W ich malutkim mieszkaniu nie było miejsca dla rodziny Kingi, więc gdy przyjeżdżali do miasta, wynajmowali pokój. A Jagoda choćby nie zawsze znajdowała czas, by się spotkać. Raz wizyta u kosmetyczki, raz ważne sprawy. Czasem wpadała na godzinę — i tyle.
Ale Kinga starała się o tym nie myśleć. Najważniejsze, iż dzieci się dogadują, a siostra, choć niedoskonała, to jednak rodzina.
Bartek dorósł i szykował się na studia. Rodzice byli gotowi zapłacić za naukę. Ale na dzień przed złożeniem dokumentów Kinga poważnie zachorowała: wysoka gorączka, osłabienie. Krzysztof obiecał zawieźć syna do miasta, ale nie mógł mu towarzyszyć — praca.
Wtedy Kinga zdecydowała się zadzwonić do siostry:
— Jagódko — szepnęła ledwo słyszalnie. — Mogłabyś jutro pomóc Bartkowi z dokumentami? Spotkać go, zawieźć na uczelnię, dopilnować… I żeby u ciebie przenocował? Krzysztof odbierze go rano…
Nastała długa cisza.
— Przepraszam, ale nie dam rady — odpowiedziała Jagoda.
— Dlaczego? — Kinga nie mogła uwierzyć własnym uszom.
— Mam wizytę u kosmetyczki, potem z Zosią po zakupy — jedzie niedługo na kolonie, trzeba wszystko przygotować.
— Jagoda, nigdy cię o nic nie prosiłam. To tylko jeden dzień…
— Naprawdę nie mogę — odcięła się siostra.
— A nocleg? Niech choćby śpi na podłodze!
— Kinga, on jest już dorosły. Gdzie mam go wsadzić? Do mojej sypialni? Albo do pokoju Zosi? To już nastolatki, byłoby dziwnie. A kuchnia u nas malutka — sama wiesz…
Kinga poczuła, jak łzy napływają do oczu. Przez tyle lat nigdy nie odmówiła siostrze. Zawsze przyjmowała, pomagała, karmiła. A w zamian dostała coś takiego…
— Dobrze. Wszystko zrozumiałam — cicho powiedziała.
Ostatecznie pomógł daleki krewny Krzysztofa, z którym ledwo się znali. Chętnie zawiózł Bartka, pomógł z dokumentami, a choćby pokazał mu miasto i udzielił noclegu.
Bartek dostał się na studia. Rodzice wynajęli mu mieszkanie. Dorósł — odpowiedzialny, opanowany. Ale Kinga nie mogła zapomnieć, iż w najtrudniejszym momencie rodzona siostra po prostu ją opuściła.
Minął miesiąc. I nagle telefon:
— Cześć, chciałyśmy z Zosią przyjechać na tydzień — mam urlop, ona wakacje!
— Nie — spokojnie odpowiedział— Nie — spokojnie odpowiedziała Kinga. — Czasem lepiej być samotnym niż pozwolić, by cię ciągle raniła osoba, na której powinnaś móc polegać.