Rozgoryczeni wnukowie

newsempire24.com 1 tydzień temu

Urażone wnuczki

Gdy Lena wróciła do domu z córkami, te od razu wybuchnęły płaczem. Dziewczynki właśnie wróciły od babci – i były całkiem załamane.

— Mamo, babcia nas nie kocha… — łkały chórem. — Igorkowi i Kasi wszystko wolno, a nam – nic! Im prezenty, cukierki, a nam tylko „nie dotykaj”, „nie przeszkadzaj”, „idźcie do drugiego pokoju”.

Lena zacisnęła usta. Serce ścisnęło jej się z bólu. Tyle razy to czuła, ale usłyszeć to od własnych dzieci było wyjątkowo trudne.

Teściowa, Wanda Jerzykowska, nigdy nie okazywała szczególnej czułości córkom Leny. Za to dzieci jej rodzonej córki – siostrzeńców Igora i Kasi – uwielbiała. Im wszystko, innym – okruszki. Albo i mniej.

Kiedyś Lena próbowała nie zwracać uwagi. Tłumaczyła sobie, iż babci trudno, iż ma ciężki charakter. Z każdym rokiem było jednak coraz wyraźniej: dla Wandy Jerzykowskiej wnuki dzielą się na „swoje” i „obce”. A choćby ta sama krew – jeżeli od „nie tej” kobiety – się nie liczyła.

Dziewczynki opowiadały, jak babcia nakrzyczała na nie za głośny śmiech, a pięć minut później pozwoliła Igorowi puszczać autka po podłodze, chociaż hałasował znacznie bardziej. Albo jak postawiła na stole tort i podała go „gościom”, a swoim wnuczkom – tylko herbatę.

Najgorsze stało się, gdy babcia wysłała córki Leny same do domu. Przez zimne osiedle, obok opustoszałego placu. Miały po siedem lat. Bały się psów, trzęsły z zimna. A Wanda Jerzykowska choćby nie pomyślała, żeby zadzwonić do rodziców.

Gdy Lena się o tym dowiedziała, nie mogła powstrzymać łez. Zadzwoniła do teściowej, ale ta tylko prychnęła:

— Trzeba być samodzielnym. W ich wieku ja już chodziłam po zakupy.

Po tej rozmowie mąż Leny, Marek, po raz pierwszy poważnie pokłócił się z matką. Nie krzyczał. Po prostu powiedział:

— Mamo, jeżeli nie potrafisz być babcią dla wszystkich wnuków, to lepiej nie bądź nią wcale.

Minęło kilka lat. Dziewczynki podrosły, stały się bystre i wrażliwe. Dawno już nie prosiły się do babci. A Wanda Jerzykowska… postarzała się. Coraz częściej odwiedzali ją lekarze, tabletki zastąpiły słodycze, a telewizor – towarzystwo.

Próbowała zaprosić do siebie wnuki. Zadzwoniła do Igora – był zajęty, Kasia tłumaczyła się nauką. Wtedy przypomniała sobie o „nie swoich”.

— Niech przyjadą, posprzątają, zrobią zakupy. W końcu im jestem babcią…

Lena wysłuchała, zamilkła i odpowiedziała:

— Pani im jest babcią? A one dla pani – kim są? Pamięta pani, jak im powiedziałaś: „Ja was nie prosiłam”? No to nie przyjdą. Bo zapamiętały to aż za dobrze.

Telefon zamilkł. A w domu babci znowu zrobiło się cicho. Tyle iż teraz – naprawdę. I bezpowrotnie.

Idź do oryginalnego materiału