Rowerowe Wakacje po ŁÓDZKIM - część I

grabarczyk.blogspot.com 2 lat temu

W tym roku inflacja dopada chyba każdego z nas. Tegoroczne wakacje nie zapowiadały się zbyt kolorowo. Zweryfikowaliśmy nasze plany wakacyjne i nie wypuściliśmy się poza województwo łódzkie. Tutaj też jest ciekawie! Jedziemy?

- czy offroad wzdłuż wybrzeża opłacał się?

- czy Rafał odnalazł korzenie swojej rodziny?

- interesujące zabytki z zachodniej części woj. łódzkiego


Wpierw udaliśmy się na zachód województwa łódzkiego, na ziemię poddębicką. Dwa dni korzystaliśmy z przemiłej gościnności naszej Koleżanki Dorotki, u której spędziliśmy dwa dni. Za co już na wstępie pięknie dziękujemy :) Do tej pory pamiętamy te pyszności jakie lądowały na stole, a to swojskiej roboty wędliny, a to przepyszne obiady a wieczory spędzaliśmy na pogaduszkach do późnej nocy. Za dnia towarzyszyły nam wnuczki Dorotki Basieńka i Klarcia, które z chęcią bawiły się z wujkiem i ciocią.

DZIEŃ PIERWSZY

Rowerem wzdłuż brzegu zbiornika Jeziorsko do Siedlątkowa.

Późnym popołudniem po całym dniu zabaw z wyżej wymienionymi dziewczętami udaliśmy się na krótką przejażdżkę około dwudziestopięciokilometrową. Zaczęliśmy od Pęczniewa w którym znajduje się drewniany kościółek pw. św. Katarzyny z 1761 roku. Następnie jedziemy w kierunku miejscowości Popów, tutaj schodzimy na brzeg i żwirową plażę przy sztucznym zbiorniku Jeziorsko utworzonym w biegu rzeki Warta. Zbiornik Jeziorsko jest największym akwenem wodnym w woj. łódzkim o pow. całkowitej 42,3 km². Oczywiście nie mogłem przegapić okazji i musiałem zamoczyć chociaż nogi ;)





Kolejne kilometry robimy typowo na offroadzie, czyli poza utartym szlakiem rowerowym i jedziemy jak najbliżej wody. Tutaj zaskakują nas koleiny (wydrążone przez quadowców) oraz kilka pagórków pod które rowery trzeba pchać. Ale jak to mówią w naszym fachu, nie ma górki pod którą rowerem ... da się wepchać! Już to mamy przetrenowane w Beskidzie Niskim.


Opłacało się tędy jechać *czasami iść dla tych widoków!


Docieramy do Siedlątkowa, gdzie znajduje się najmniejsza parafia w Polsce licząca około 180 mieszkańców. Siedlątków w tej chwili jest wsią ale miał swój epizod w historii na prawach miejskich, było to jednak bardzo dawno temu w okresie od XV do XVII wieku. Według rejestru zabytków NID (Narodowego Instytutu Dziedzictwa) w Siedlątkowie są dwa zabytki, jednym z nich jest wiatrak z XIX w. w dość opłakanym stanie a drugim kościół pw. św. Marka Ewangelisty z XVII w. i tutaj się zatrzymujemy.

kościół pw. św. Marka Ewangelisty z 1642 roku

Kościół został wzniesiony po 1683 roku z kamienia i cegły na miejscu dawniejszego drewnianego kościoła z 1497 roku.

Prezbiterium ma kształt prostokąta. Szersza nawa była pierwotnie dwuprzęsłowa, później przedłużono ją ku zachodowi o jedno przęsło. Wewnątrz zachowały się odcinki dawnej fasady. W prezbiterium sklepienie kolebkowo-krzyżowe ze skromną dekoracją stiukową na szwach. W nawach sklepienie kolebkowe z lunetami, a w zakrystii strop.

Wnętrze kościoła

W ołtarzu głównym znajduje się kopia obrazu (wykonana w 1958 r.) czczonej tutaj Matki Boskiej Siędlątkowskiej (oryginalny XVII-wieczny obraz renesansowy spalił się w 1957 r.). W bocznym ołtarzu późnorenesansowym z ok. połowy XVII wieku widnieją malowane sceny z życia św. Izydora – patrona rolników. (WIKIPEDIA)

Wracamy do Dorotki na nocleg.

DZIEŃ DRUGI

Rowerem w poszukiwaniu śladów przodków.

We wpisie na blogu "Wspomnienie Pradziadka" opisuję częściowo życiorys mojego pradziadka Stanisława Andrzeja Kozielskiego i mojej łódzkiej tożsamości. Będąc u rodziny w Łomży odnajduję pewne dokumenty, wśród nich z 9 czerwca 1949 roku poświadczenie obywatelstwa Stanisława Kozielskiego. W nim napisane jest, iż urodził się w kwietniu 1887 roku we wsi Spędoszyn, gmina Gostków powiat Łęczycki. Wyruszamy do wsi Spędoszyn!

Jadąc wzdłuż rzeki Ner po jej zachodniej stronie od węzła z drogą Uniejów - Poddębice podążamy na północ. Droga wije się to raz w prawo, to znowu w lewo. Czasami jest pod górkę czasami z górki. W końcu docieramy do wsi Spędoszyn. Spędoszyn to w tej chwili kilka domów z zagrodami. Wypytuję okolicznych mieszkańców, czy ktoś mieszka w okolicy o nazwisku Kozielski. Niestety nie ma tu takich. W miejscowości Wartkowice odwiedzamy okoliczny cmentarz. Jednak tutaj także brak nagrobków z tym nazwiskiem. A wiadomo, iż cmentarz to taka milcząca księga historii. Niestety i tym razem nie mamy szczęścia do choćby najmniejszego śladu.

docieramy do Spędoszyna

zagroda w Spędoszynie

Z dzieciństwa pamiętam jak Babcia (córka Stanisława) opowiadała mi różne historie w tym także o tym, iż Pradziadek chodził do pobliskiego dworu w celu przysposobienia zawodu kucharza. Czy to był dwór w Starym Gostkowie? w tej chwili najbliższy dwór od Spędoszyna znajduje się w Starym Gostkowie. Przekraczamy rzekę Ner i jedziemy zobaczyć Pałac w Starym Gostkowie.


Pałac w Starym Gostkowie

w każdej legendzie jest ziarenko prawdy

Pałac w Starym Gostkowie wybudował Zygmunt Grudziński na początku XIX wieku, jak podają źródła w roku 1802 (taka data widnieje na elewacji budynku). Projektantem był Hilary Szpilkowski, którego dziełem była m.in. elewacja Katedry św. Jana, Pałac Kazimierzowski w Warszawie i pałac w Walewicach. Jest to budowla jednopiętrowa, podpiwniczona, pokryta czterospadowym, miedzianym dachem. Zabytek zbudowany jest na planie czworokąta, z półkolistym ryzalitem od strony zachodniej, od czyli parku. Układ wnętrz dwutaktowy, analogiczny na obu kondygnacjach, z owalnymi salonami. Na osi frontowej fasady wspaniały joński portyk z czterema kolumnami. Nadaje on budowli antyczny charakter. Na fryzie biegnie łaciński napis: Superanda omnis fortuna ferenda est, (trzeba umieć pogodzić się z losem). [cyt. https://zamkilodzkie.pl].

Podążając za łacińskim napisem "Trzeba umieć pogodzić się z losem", ruszamy w drogę powrotną tym razem po wschodniej części rzeki Ner. Od Starego Gostkowa mija kilka kilometrów i napotykamy miejscowość Tur.

Tutaj znajduje się kolejny zabytek na szlaku architektury drewnianej województwa łódzkiego - kościółek pw. św. apostołów Piotra i Pawła z 1754 roku. Zatrzymujemy się i podziwiamy z zewnątrz świątynię. Nieopodal jest zadbana acz skromna plebania do której udaję się w celu rozmowy z tutejszym Proboszczem. Drzwi otwiera mi ksiądz Andrzej Kroczek i zaprasza do zwiedzenia kościoła od wewnątrz. Wdaję się w polemikę z Księdzem o moim pradziadku, ksiądz wyprowadzam mnie z błędu, iż niby to Spędoszyn był w parafii Tur, prawdopodobnie od wieków należał do parafii Wartkowice. Opowiada mi także, iż Pradziadek mógł chodzić do tutejszego kościoła ponieważ większość ludzi ze Spędoszyna to robiła przekraczając drewniany most nad Nerem - po prostu do Turu było bliżej. Po bliższe informacje wysyła mnie do archiwum znajdującego się w Łodzi. W wolnym czasie zamierzam się udać. Opowiada nam także o kościele w Wartkowicach, był tam wcześniej drewniany kościół pw. św. Anny i Wawrzyńca z 1719 roku, w roku 1997 rozebrany i przeniesiony do skansenu - Wielkopolskiego Parku Etnograficznego w Dziekanowicach nad jeziorem Lednica pod Gnieznem. Trzeba będzie się koniecznie tam wybrać! Mimo to, dzięki księdzu Andrzejowi zdobywamy bardzo dużo ciekawej wiedzy oraz mamy możliwość obejrzenia od środka tutejszej świątyni.



kościół w Turze pw. św. Apostołów Piotra i Pawła

Przez stary drewniany most nad Nerem, przy którym usytuowany jest młyn wodny jedziemy polną drogą w kierunku powrotnym. W głowie kolebią się myśli czy młody Stanisław Kozielski wędrował przed ponad stu dwudziestu laty tą drogą, czy jego rodzice Apolonia ( z domu Milecka) i Michał podążali tędy do kościoła w Turze? prawdopodobnie tak! Dzisiaj ja jako ich praprawnuk jadę na dwóch kołach po tej ziemi. Czas mija bardzo gwałtownie i już pałaszujemy u Dorotki pyszny obiad! Jeszcze raz dziękujemy za miłe przyjęcie nas, turystów rowerowych.



młyn wodny tartaku w Turze

nad rzeką Ner

Wieczorem zbieramy się i udajemy się na nocleg do Siedlątkowa. Tutaj już oczekują nas szwagier Rafał z rodziną (tymi małymi bohaterami z poprzedniego wpisu). Nocleg spędzamy w przyczepie holenderskiej. Komfort bardzo turystyczny rodem z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku - dlatego nie polecimy Wam tego noclegu. Chociaż jako atrakcja ciekawy. Mówimy sobie dobranoc.

Z dniem jutrzejszym ruszam w dalszą część podróży sam. Agnieszka zostaje z rodziną w Siedlątkowie.
cdn.

Idź do oryginalnego materiału