Żona przestała dbać o siebie. Jej włosy zawsze były zebrane w niechlujny kucyk, a niewyjątkowo wyciągnięte brwi straciły wszelką formę. O manicure całkowicie zapomniała. Przestała nosić kolorowe sukienki, które kiedyś tak uwielbiała. Zastąpiły je szerokie spodnie i długie t-shirty, w których chodziła po domu, a potem w nich sama zasypiała.
Rano, po porannych czynnościach, nie podchodziła do lustra, tylko od razu przenosiła się do kuchni coś przygotować. Cały ten wygląd dopełniał zwiotczały brzuch, widoczny cellulit i waga podwojona od czasu naszego poznania.
Kiedyś zakochałem się w tej efektownej, sympatycznej dziewczynie, na którą patrzyło wielu mężczyzn. Byłem dumny, iż obok mnie na ulicy szła właśnie ona. A potem okazało się, iż mieszkam w jednym domu z osobą, która przypominała strażnika ogrodu, i po podjęciu decyzji, iż nie chcę widzieć takiej „piękności” obok siebie, odezwałem się do niej.
Przypadkowe spotkanie po roku – po prostu nie rozpoznałem swojej byłej żony! Rudy piękieniec z urokliwym spojrzeniem i uśmiechem zachwycał swoim wyglądem. Przykuwała spojrzenia przypadkowych przechodniów. Była ubrana w wspaniałą suknię, która dość korzystnie podkreślała jej smukłą talię. Starannie ułożone loki na ramionach podkreślały jej lekkie kroki. Była piękna.
Gdzie podziały się nadmiarowe kilogramy i fałdki na brzuchu? Piękny manicure, jaskrawy kolor pomadki podkreślał kobiecość jej wyglądu. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Na moją drogę szła mama moich trójki dzieci! Można ją było porównać do królowej.
Zostałem sam i dopiero potem zrozumiałem, dlaczego tak się zaniedbała. Zrozumiałem, iż kobieca figura nie wraca gwałtownie do normy po porodzie, tym bardziej iż różnica między dwoma najmłodszymi dziećmi była niewielka. I że, opiekując się nimi, nie miała wcale czasu dla siebie. I iż noszenie swoich sukienek było dla niej niemożliwe, ponieważ cały czas spędzała czas z maluchami.
W tych krótkich chwilach, gdy dzieci spały, poświęcała czas nie sobie, ale mnie – swojemu mężowi. Nasz dom zawsze był czysty, a na stole zawsze czekał smaczny obiad lub kolacja. A szerokie i bezkształtne ubrania nosiła dla wygody. Żona zawsze dbała o rodzinę i czerpała z tego przyjemność. I mimo iż prawie ciągle była zmęczona, zawsze była uśmiechnięta i wesoła.
Dopiero teraz zrozumiałem, iż dobra żona to nie tylko ta, która ma piękny wygląd. Dobra żona to także troskliwa mama, uważna kochanka i sprytna gospodyni. I tylko taki głupi jak ja mógł zostawić taką kobietę z trójką małych dzieci z powodu jej figury.
Dzieci trochę podrosły i u ich mamy pojawiło się więcej czasu dla siebie, teraz mogła pójść do salonu, na fitness, mogła więcej uwagi poświęcić swojemu wyglądowi. Patrząc na swoją byłą żonę, nie mogłem uporządkować swoich myśli: „Dlaczego nie zrozumiałem tego na czas, dlaczego pozwoliłem sobie tak postąpić wobec niej i naszych dzieci, dlaczego nie potrafiłem wcześniej zobaczyć całej sytuacji?”. Straciłem to wszystko i zostałem sam…
Nie doceniłem tego daru losu, który mi się trafił. Mam nadzieję, iż taka kobieta jak ona spotka jeszcze na swojej drodze godnego mężczyznę, który potrafi adekwatnie ocenić prawdziwą kobiecą urodę. A swoją życiową lekcję już nigdy nie zapomnę.
Nie powtarzajcie moich błędów! I zanim wyciągniecie jakieś wnioski dotyczące swojej drugiej połówki, postarajcie się zajrzeć w korzeń problemu lub sytuacji. Bo stracone nie zawsze jest możliwe do odzyskania.