Rodzinna awantura
Agnieszka wpadła na pomysł wielkich porządków, gdy jej córka Zosia odwiedzała babcię z dziadkiem w małym miasteczku pod Olsztynem. Wypucowała okna do lustrzanego połysku, wyczyściła dywany i zdjęła kurz z każdej półki. Nagle ciszę przerwał dzwonek telefonu. Dzwoniła Zosia, a jej głos drżał od płaczu:
— Mamo, zabierz mnie stąd, proszę!
— Kochanie, co się stało? — zaniepokoiła się Agnieszka, czując, jak serce ściska się złym przeczuciem.
— Zawołaj babcię!
Po chwili w słuchawce odezwał się głos Haliny, matki Agnieszki.
— Mamo, co tam się dzieje? — niemal krzyknęła Agnieszka.
— Ojej, Agniuś! To wszystko przez naszą synową! Nie wyobrażasz sobie, co ona wyprawia! — Halina, ciężko wzdychając, zaczęła opowiadać. Agnieszka słuchała, a z każdym słowem jej twarz stawała się coraz twardsza z oburzenia.
— Twoja córka to po prostu bezczelna! — oświadczyła Iza, żona brata Agnieszki, z jadowitym uśmieszkiem. — Zero manier! Przyjechała w gości i grzebie w cudzej lodówce! Zjadła kawałek tortu i jogurty, które kupiłam moim dzieciom! Więc bądź tak miła i zwróć mi pieniądze. Wieczorem wpadnę po kasę.
Stosunki Agnieszki z Izą nigdy nie były ciepłe. Siedem lat temu jej brat Krzysiek ożenił się z Izą, a ten wybór wywołał burzę oburzenia w rodzinie. Iza była o dziesięć lat starsza od Krzysia, do tego z trójką dzieci z poprzedniego związku.
— Synku, po co ci to? — lamentowała Halina. — Starsza, z trójką dzieci! Naprawdę nie możesz znaleźć rówieśniczki bez takiego bagażu?
— Nie ma cudzych dzieci, mamo — denerwował się Krzysiek. — Jej chłopcy są super, już się zaprzyjaźniliśmy. A Iza jest wspaniała, po prostu jej nie znasz. Jestem pewien, iż ci się spodoba!
Agnieszka też nie rozumiała wyboru brata, ale nie wtrącała się. Krzysiek jest dorosły, niech sam decyduje, z kim chce żyć.
Pierwsza iskra konfliktu pojawiła się, gdy Krzysiek przyprowadził Izę na spotkanie z rodzicami. Halina i Tadeusz postarali się dla syna: nakryli stół, kupili przyszłej synowej prezent. Pod koniec kolacji Iza zaskoczyła wszystkich pytaniem:
— A testament już sporządziliście?
Halina oniemiała:
— Po co? Z mężem świetnie się czujemy i planujemy żyć jeszcze ze dwadzieścia lat, przynajmniej.
— Po prostu o takich rzeczach trzeba myśleć wcześniej — nie speszyła się Iza. — Żeby potem dzieci i wnuki nie kłóciły się o spadek. Mieszkanie macie świetne, w centrum, po remoncie. Pewnie drogo warte. Nie chciałabym, żeby nas pominęli, wiecie.
Krzysiek udawał, iż nic nie słyszy, ale Halina od razu zadzwoniła do Agnieszki:
— Agniuś, wyobrażasz sobie? Przyszła do naszego domu i już rządzi! Pyta, na kogo sporządzimy testament! Po co Krzysiowi taka żona?
— Nie wtrącaj się, mamo — poradziła Agnieszka. — Niech sam się rozlicza. Każdy uczy się na własnych błędach.
Ślub był skromny, co bardzo rozczarowało Izę. Po ceremonii nie wytrzymała i wygarnęła teściowej:
— Mogliście się rozpłynąć dla jedynego syna! To nie wesele, tylko stypa! Ani wodzireja, ani porządnej restauracji — wynajęliście tanią knajpę, zaprosili trzydzieści osób i zadowoleni? Ja choćby sukni nie mogłam kupić, musiałam brać wypożyczoną!
Halina wybuchnęła:
— A dlaczego my z tatą mamy się tym przejmować? Wy z Krzysiem jesteście dorośli, na wesele trzeba samemu zarobić, a nie żebrać u rodziny. A tak w ogóle, dlaczego twoja mama nie pomogła?
— Moja mama jest na emeryturze — odcięła się Iza. — Skąd ma pieniądze? A wy z mężem oboje pracujecie, nie uwierzę, iż nie macie oszczędności!
Iza kłóciła się nie tylko z teściową. Z Agnieszką też szło jej jak po grudzie. Otwarcie zazdrościła szwagierce, a każde spotkanie kończyło się uszczypliwościami:
— I twój mąż cię tak wypuszcza do pracy? — syczała Iza, obrzucając Agnieszkę wzrokiem od stóp do głów. — Gdzie ty w ogóle pracujesz? W salonie kosmetycznym? I co, klientów obsługujesz w takim stylu?
— A co jest nie tak z moim wyglądem? — odparowała Agnieszka. — Ja krótkich spódnic nie noszę, w przeciwieństwie do ciebie. A mąż mi ufa, więc spokojnie mnie puszcza.
— No nie wiem — jadowicie ciągnęła Iza. — Usta napompowane, rzęsy przedłużone… Zamężna kobieta powinna wyglądać skromniej. Bierz przykład ze mnie — ja nigdy nie daję Krzysiowi powodu do zazdrości. Prawda, kochanie?
Iza słynęła z bezczelności, żyjąc według zasady: „Niech innym będzie gorzej, byle mnie było lepiej”. Potrafiła w środku nocy przyprowadzić swoją trójkę synów do teściowej lub Agnieszki i zostawić ich:
— Nam z Krzysiem potrzebny jest czas we dwoje — oznajmiała. — W domu z dziećmi zero prywatności. Rano odbiorę.
Na początku zarówno Agnieszka, jak i Halina zgadzały się, nie chcąc kłócić się z Krzysiem. Ten reagował na krytykę żony nerwowo:
— Nie rozumiem, co wy macie przeciwko Izie? — denerwował się. — Dlaczego tak ją traktujecie? Naprawdę nie możecie raz pomóc i zająć się dziećmi? Nam też należy się odpoczynek! Mamo, to przecież twoi wnukowie! A twoi, Agniuś, siostrzeńcy. Proszę, traktujcie moją rodzinę normalnie!
Halina i Tadeusz unikali otwartych konfliktów, by nie stracić syna. Ale nie rozumieli, dlaczego mieliby zajmować się cudzymi dziećmi — synów Izy nie uważali za wnuków. Iza natomiast była przekonana, iż teściowie powinni pomagać jej dzieciom.
Przed Bożym Narodzeniem zadzwoniła do rodziny z ultimatum:
— Czekamy na prezenty! I nie byle jakie, tylko porządne! Żeby po podobnej cenie. Ułatwię wam: najstarszemu potrzebny telefon, średniemu tablet, najmłodszemu zestaw klocków. Tylko oryginalne Lego, nie chińskie podróbki!
Iza stale pożyczała pieniądze od rodzinyIza w końcu przekroczyła granicę, gdy publicznie oskarżyła Agnieszkę o kradzież rodzinnych biżuterii, ale prawda wyszła na jaw, gdy okazało się, iż sama sprzedała je na osiedlowym bazarku.