Rodzinne tajemnice i droga do szczęścia
Wanda Nowak kupiła na targu w miasteczku Zakopane koszyk dojrzałych, pachnących truskawek i postanowiła podzielić się nimi z synem i synową. Akurat niedziela, Tomek i Kinga powinni być w domu. Drzwi do ich mieszkania w starej kamienicy były uchylone, więc Wanda weszła bez pukania. Gdy już miała zawołać, usłyszała, jak Kinga w pokoju gorzko płacze, rozmawiając przez telefon. „Co się stało, iż Kinga tak szlocha?” — zaniepokoiła się teściowa. Cichutko podeszła bliżej i wstrzymując oddech, nasłuchiwała. To, co usłyszała, sprawiło, iż aż sapnęła ze zdumienia.
Wanda kupiła soczyste truskawki i postanowiła wpaść do syna na kawę. Weekend, pewnie są w domu. Drzwi były otwarte, więc weszła bez dzwonienia.
Chciała już zawołać, gdy nagle usłyszała, jak Kinga szlocha w pokoju, rozmawiając z kogoś przez telefon. Wanda zamarła w przedpokoju, nasłuchując.
— Ania, on zupełnie przestał na mnie zwracać uwagę — łkała Kinga. — Kupiłam nową sukienkę, a on tylko burknął coś i tyle. Ciągle milczy, wiecznie jest na coś zły. Wieczorem wbija wzrok w telefon i spać. Jakbym w ogóle nie istniała. Po pracy od razu do domu, więc nie sądzę, żeby miał kogoś. Wcześniej marzyliśmy o dziecku, a teraz boję się choćby o tym wspomnieć. Chyba już mnie nie kocha, tylko nie ma odwagi mi powiedzieć. Ania, to koniec. Bez Tomka nie dam rady, nikogo poza nim nie chcę!
— Dzięki, iż wysłuchałaś — ciągnęła Kinga. — Nie mam się komu zwierzyć. Mama zajęta własnym życiem, teściowa stanie po stronie syna, więc milczę.
Wanda zrozumiała, iż rozmowa się kończy, i głośno zawołała:
— Jest ktoś w domu?
— Tak, dzień dobry, Wando — wyszła Kinga, ocierając łzy.
— Kinga, przyniosłam świeże truskawki, pomyślałam, iż was poczęstuję — uśmiechnęła się Wanda, podając koszyk.
— Dziękuję, właśnie chciałam kupić — odparła Kinga. — Wchodź, herbatę napijesz się? Mam ciastka.
— Chętnie, dzięki — skinęła głową Wanda.
Gdy Kinga nastawiała czajnik i wyjmowała ciastka, Wanda rozmyślała o podsłuchanej rozmowie. Widać nie wszystko w ich związku układa się idealnie.
— Jak tam życie, co u Tomka? — zapytała. — Rzadko dzwoni, w odwiedziny nie zaglądacie. Nie wtrącam się, pewnie macie swoje sprawy…
— Och, on wiecznie w pracy — westchnęła Kinga. — Wraca, je, ogląda seriale i spać. Nigdzie nie chodzimy, siedzimy w domu jak emeryci.
Wanda się roześmiała. Lubiła synową za szczerość i otwartość. Z Tomkiem byli małżeństwem od trzech lat, wcześniej się spotykali. Lepszej żony nie znajdzie: mądra, piękna. Wanda od razu przyjęła Kingę jak córkę, i żadnych teściowych wojen, wbrew stereotypom, u nich nie było.
— Dziwnie się Tomek ostatnio zachowuje — zamyśliła się Wanda. — Młodzi jeszcze, dzieci nie ma, powinni się bawić, w gości chodzić, a nie w domu gnić…
— Właśnie! — głos Kingi zadrżał. — Chyba już mnie nie kocha.
Zapłakała. Wanda się zmieszała, ale pospieszyła z pocieszeniem:
— Kinga, no, jak to? Przecież cię kocha! Może w pracy problemy albo zmęczony. Porozmawiaj z nim.
— Pytałam, mówił: „Wszystko gra, nie dramatyzuj” — szlochała Kinga. — A ja chcę dziecko, ale do tego trzeba… no, wiesz.
— Nie wiem, jak ci pomóc — westchnęła Wanda. — Jego nie zmuszę, żeby cię słuchał, i nie chcę cię puszczać na minę. Boże broń, jeszcze się obrazi, iż matce się skarżysz. Musimy coś wymyślić…
— Wiesz co? — ożywiła się Wanda. — Jest jeden sposób. Żeby znów poczuł emocje, tak powiedziawszy.
— Jaki sposób? — Kinga otarła łzy. — Zrobię wszystko, by nie stracić męża.
— U sąsiadki gości siostrzeniec, Krzysiek. Wysoki, przystojny, brązowe oczy. Pracuje w teatrze, dziewczyny za nim szaleją. Może niech Tomek cię trochę pożałuje? U mojej koleżanki tak było: mąż ostygł, a gdy kolega z pracy ją podwiózł, ten nagle się ocknął i wszystko się naprawiło. Dogadam się z Krzyśkiem, ułożymy plan, żeby iskra przeleciała. Nie patrz, iż teściowa, też jestem kobietą i chcę, żeby wam było dobrze.
Kinga spojrzała na Wandę z niedowierzaniem.
— Nie, to trochę głupie — pokręciła głową. — Może samo się ułoży…
— Twoja decyzja, ale jeżeli coś, jestem do dyspozycji — mrugnęła Wanda. — Na razie tylko taki pomysł przyszedł mi do głowy.
— Dziękuję za wsparcie — cicho powiedziała Kinga. — Mam nadzieję, iż nie będzie potrzebne. O, Tomek wrócił…
— Mamo, cześć! — wszedł syn. — Coś się stało?
— Witaj, synku — uśmiechnęła się Wanda. — Przyniosłam wam truskawki, właśnie z Kingą pijemy herbatę. Jak praca?
— Normalnie — burknął Tomek. — Tata jak?
— Na ryby z kumplem wyjechał na dwa dni — odparła Wanda. — A wy z Kingą czemu nigdzie nie jeździcie? Pogoda piękna, a wy w domu…
— Nie chce mi się — machnął ręką Tomek. — Wolę film w domu obejrzeć.
Kinga spojrzała na teściową i wzruszyła ramionami. Dokładnie tak, jak mówiła — nic go nie cieszy, wiecznie naburmuszony. Co jest nie tak? Taka wspaniała dziewczyna, a on…
Kilka dni później Kinga zadzwoniła do Wandy, jej głos drżał od łez.
— Wando, zgadzam się na ten plan! To nie do wytrzymania! Zmieniłam fryzurę, ufarbowałam włosy — wszyscy mówią, jak mi pasuje, a Tomek ani słowa! Całkowita obojętność! Może rzeczywiście trzeba nim wstrząsnąć? Sprawdzimy, czy jeszcze mu na mnie zależy. Pogadaj z Krzyśkiem. Wymyślimy, iż pyta o projekt — jestem przecież grafikiem, ludzie zamawiają projekty. Niech Tomek nas parę razy zobaczy, może się zazdrość obudzi?
— Kinga, jestem za! — podchwyciła Wanda. — Spróbujmy, może uczucia odżyją!
Tego sameTego samego dnia Wanda odwiedziła sąsiadkę i dogadała się z Krzyśkiem, który, choć trochę się śmiał z całego pomysłu, zgodził się pomóc — bo jak mówił, „dla sztuki i dobrej zabawy nigdy nie żal czasu”.