Rodzinne sekrety i droga do szczęścia
Weronika Nowak kupiła na targu w Józefowie kosz dojrzałych, pachnących truskawek i postanowiła poczęstować syna z synową. Dzisiaj weekend, Krzysztof i Kinga powinni być w domu. Drzwi do ich mieszkania w starym ceglanym budynku były uchylone, więc Weronika weszła bez dzwonienia. Właśnie chciała zawołać, gdy usłyszała, jak Kinga w pokoju gorzko płacze, rozmawiając przez telefon. „Co się stało, iż Kinga tak szlocha?” — zaniepokoiła się teściowa. Cicho podeszła bliżej i, wstrzymując oddech, przysłuchiwała się. To, co usłyszała, sprawiło, iż aż sapnęła ze zdumienia.
Weronika kupiła na targu soczyste truskawki i postanowiła wstąpić do syna z synową. Weekend, pewnie są w domu. Drzwi do mieszkania były uchylone, weszła, nie dzwoniąc.
Chciała ich zawołać, ale nagle usłyszała, jak Kinga płacze w pokoju, rozmawiając przez telefon. Weronika zastygła w korytarzu, nasłuchując.
— Ania, on zupełnie przestał na mnie zwracać uwagę — łkała Kinga. — Kupiłam nową sukienkę, a on tylko burknął coś i tyle. Ciągle milczy, wiecznie czymś niezadowolony. Wieczorem wbija się w telefon i spać. Jakbym była powietrzem. Po pracy od razu do domu, nie sądzę, żeby miał kogoś. Wcześniej marzyliśmy o dziecku, a teraz boję się choćby wspomnieć. Chyba mnie już nie kocha, tylko nie ma odwagi powiedzieć. Aniu, to koniec. Bez Krzyśka nie dam rady, nikogo poza nim nie chcę!
— Dzięki, iż wysłuchałaś — ciągnęła Kinga. — Nie mam się komu poskarżyć. Mama zajęta swoim życiem, teściowa stanęłaby po stronie syna, więc milczę.
Weronika zrozumiała, iż rozmowa się skończyła, i głośno zawołała:
— Jest ktoś w domu?
— Tak, dzień dobry, Weroniko — wyszła Kinga, ocierając łzy.
— Kinga, przyniosłam świeże truskawki, pomyślałam, iż was poczęstuję — uśmiechnęła się Weronika, podając kosz.
— Dziękuję, właśnie chciałam kupić — odparła Kinga. — Wchodź, herbatę napijesz się? Mam ciastka.
— Chętnie, dzięki — skinęła Weronika.
Gdy Kinga nastawiała czajnik i wyjmowała ciastka, Weronika rozmyślała o podsłuchanej rozmowie. Widać nie wszystko układa się w życiu syna.
— Jak tam, co u Krzysia? — zapytała. — Rzadko dzwoni, nie zaglądacie. Nie chcę się wtrącać, pewnie macie mało czasu…
— Och, on wiecznie w pracy — westchnęła Kinga. — Wraca, je, ogląda seriale i spać. Nigdzie nie wychodzimy, siedzimy w domu jak starzy.
Weronika się roześmiała. Lubiła synową za szczerość i otwartość. Z Krzysztofem byli małżeństwem od trzech lat, wcześniej się spotykali. Lepszej synowej nie znajdzie: mądra, piękna. Weronika od razu przyjęła Kingę jak córkę i, wbrew stereotypom, nie było między nimi żadnych napięć.
— Dziwnie się Krzysiek zachowuje — zamyśliła się Weronika. — Młodzi jeszcze, dzieci nie macie, powinniście się bawić, odwiedzać ludzi, a nie tkwić w domu…
— Właśnie o tym myślę — głos Kingi zadrżał. — Chyba już mnie nie kocha.
Zaczęła płakać. Weronika się zmieszała, ale pospieszyła z pocieszeniem:
— Kinga, no co ty, oczywiście, iż kocha! Może w pracy ma problemy albo się męczy. Porozmawiaj z nim.
— Pytałam, mówi: wszystko w porządku, nie wymyślaj — szlochała Kinga. — A ja chcę dziecko, ale do tego trzeba… żeby on też chciał.
— Nie wiem, jak pomóc — westchnęła Weronika. — Nie zmuszę go, żeby cię słuchał, i nie chcę cię wkładać w niezręczną sytuację. Coś wymyślimy…
— Wiesz co — ożywiła się Weronika — jest jeden sposób. Obudzić w nim uczucia.
— Jaki sposób? — Kinga ocierała łzy. — Zrobię wszystko, by nie stracić męża.
— Do sąsiadki przyjechał bratanek, Wiktor. Wysoki, przystojny, brązowooki. Pracuje w teatrze, dziewczyny za nim przepadają. Może niech Krzysiek cię trochę odczuje jako stratę? Moja znajoma tak miała: mąż ostygł, a gdy kolega z pracy ją podwiózł, ten się zirytował i wszystko wróciło do normy. Pogadam z Wiktorem, ułożymy plan, żeby wzbudzić zazdrość. Nie patrz, iż jestem teściową, ja też jestem kobietą i chcę, żeby wam się układało.
Kinga spojrzała na Weronikę z zaskoczeniem.
— Nie, to takie głupie — pokręciła głową. — Może samo się ułoży…
— Decyzja należy do ciebie, ale jeżeli coś, jestem do dyspozycji — mrugnęła Weronika. — Na razie tylko to przyszło mi do głowy.
— Dziękuję za wsparcie — cicho powiedziała Kinga. — Mam nadzieję, iż nie będzie potrzebne. O, Krzysiek wrócił…
— Mamo, cześć! — wszedł syn. — Coś się stało?
— Witaj, synku — uśmiechnęła się Weronika. — Przyniosłam wam truskawki, pijemy z Kingą herbatę. Jak praca?
— Wszystko gra — burknął Krzysztof. — A tata jak?
— Wyjechał z kolegą na parę dni, na ryby — odparła Weronika. — A wy z Kingą czemu nigdzie nie jeździcie? Pogoda piękna, a wy w domu…
— Nie chce mi się — machnął ręką Krzysztof. — Wolę w domu film obejrzeć.
Kinga spojrzała na teściową i wzruszyła ramionami. Wszystko tak, jak mówiła: niczego nie chce, jakiś ponury. Co z nim nie tak? Taka dobra dziewczyna, a on…
Kilka dni później Kinga zadzwoniła do Weroniki, jej głos drżał od łez.
— Weroniko, zgadzam się na ten plan! To już nie do zniesienia! Zmieniłam fryzurę, przefarbowałam włosy — wszyscy mówią, jak mi pasuje, a Krzysiek ani słowa! Całkowita obojętność! Może rzeczywiście trzeba nim wstrząsnąć? Sprawdzimy, czy jestem mu jeszcze potrzebna. Porozmawiaj z Wiktorem. Wymyślimy, iż pyta o projekt — jestem przecież grafikiem, ludzie zamawiają projekty. Niech Krzysiek parę razy nas zobaczy, może coś w nim drgnie?
— Kinga, jestem za! — ożywiła się Weronika. — Spróbujmy,Weronika gwałtownie zadzwoniła do Wiktora, a on, choć początkowo śmiał się z pomysłu, zgodził się pomóc w tej dziwnej grze na uczuciach.