Rodzinne sekrety i droga do szczęścia

twojacena.pl 6 dni temu

Rodzinne tajemnice i droga do szczęścia

Weronika Pawłowska kupiła na targu w Lubomierzu kosz dojrzałych, pachnących truskawek i postanowiła poczęstować syna z synową. Dziś niedziela, Krzysztof i Zofia powinni być w domu. Drzwi do ich mieszkania w starym ceglanym domu były uchylone, więc Weronika weszła bez dzwonienia. Już miała zawołać, gdy nagle usłyszała, jak Zofia w pokoju gorzko płacze, rozmawiając przez telefon. „Co się stało, iż Zosia tak szlocha?” – zaniepokoiła się teściowa. Ostrożnie podeszła bliżej i wstrzymując oddech, słuchała. To, co usłyszała, sprawiło, iż aż westchnęła ze zdumienia.

Weronika niosła kosz soczystych truskawek, gdy postanowiła wpaść do syna. Niedziela, na pewno są w domu. Drzwi stały otwarte, więc weszła bez pukania.

Miała ich zawołać, ale nagle usłyszała, jak Zofia szlocha w pokoju, rozmawiając przez telefon. Weronika zastygła w przedpokoju, nasłuchując.

– Aniu, on zupełnie przestał na mnie zwracać uwagę – łkała Zofia. – Kupiłam nową sukienkę, a on tylko burknął i tyle. Ciągle milczy, wiecznie niezadowolony. Wieczorem wbije się w telefon i spać. Jakbym była powietrzem. Po pracy od razu do domu, nie sądzę, żeby miał kogoś. Kiedyś marzyliśmy o dziecku, a teraz boję się choćby wspomnieć. Chyba mnie już nie kocha, ale nie umie mi tego powiedzieć. Aniu, to koniec. Bez Krzysia nie przeżyję, nikogo innego nie chcę!

– Dzięki, iż wysłuchałaś – ciągnęła Zofia. – Gadać nie mam z kim. Mama zajęta swoim życiem, teściowa zawsze stanie po stronie syna, więc milczę.

Weronika zrozumiała, iż rozmowa się skończyła, i głośno zawołała:

– Jest kto w domu?

– Tak, dzień dobry, Weroniko Pawłowna – wyszła Zofia, ocierając łzy.

– Zosiu, przyniosłam świeże truskawki, pomyślałam, iż was poczęstuję – uśmiechnęła się Weronika, podając kosz.

– Dzięki, właśnie miałam kupić – odparła Zofia. – Proszę, może herbatę? Mam ciastka.

– Chętnie, dziękuję – skinęła głową Weronika.

Gdy Zofia nastawiała czajnik i wyjmowała słodkości, Weronika rozmyślała o usłyszanej rozmowie. Więc nie wszystko układa się dobrze w małżeństwie syna.

– Co u was, jak Krzysiek? – spytała. – Rzadko dzwoni, nie zaglądacie. Nie narzucam się, pewnie czasu nie macie…

– O, on wiecznie w pracy – westchnęła Zofia. – Wraca, je, serial ogląda i spać. Nigdzie nie wychodzimy, siedzimy w domu jak starzy.

Weronika się roześmiała. Lubiła synową za szczerość i otwartość. Z Krzysztofem byli małżeństwem od trzech lat, wcześniej się spotykali. Lepszą synową trudno znaleźć – mądra, urodziwa. Weronika od razu przyjęła Zofię jak córkę i – wbrew stereotypom – nigdy nie czuła do niej zazdrości.

– Dziwnie się Krzysiek zachowuje – zamyśliła się Weronika. – Młodzi jeszcze, dzieci nie ma, powinniście żyć, w gości chodzić, a nie w domu grzęznąć…

– No właśnie! – głos Zofii zadrżał. – Pewnie mnie już nie kocha.

Zapłakała. Weronika się zmieszała, ale pospieszyła z pocieszeniem:

– Zosiu, co ty! Oczywiście, iż kocha! Może w pracy kłopoty albo się męczy. Porozmawiaj z nim.

– Pytałam – mówi, iż wszystko w porządku, żebym nie wymyślała – szlochała Zofia. – A ja chcę dziecko, ale do tego trzeba… starań.

– Nie wiem, jak pomóc – westchnęła Weronika. – Jego nie zmusię do słuchania, a i nie chcę cię narażać. Co, jeżeli się obrazi, powie, czemu matce się skarżysz? Trzeba coś wymyślić…

– Wiesz co – ożywiła się Weronika – jest pewien sposób. Obudzić w nim uczucia, iż tak powiem.

– Jaki sposób? – Zofia otarła łzy. – Zrobię wszystko, by nie stracić męża.

– Do sąsiadki przyjechał bratanek, Marek. Wysoki, przystojny, kare oczy. Pracuje w teatrze, dziewczyny za nim przepadają. Może niech Krzysiek cię trochę zarewanżuje? Moja przyjaciółka tak miała – mąż ochłódł, ale gdy kolega ją podwiózł, ten się zirytował i wszystko wróciło do normy. Pogadam z Markiem, ułożymy plan, by w Krzysiu iskrę zazdrości rozpalić. Nie patrz, iż teściowa jestem – też kobietą jestem i chcę, żeby wam dobrze było.

Zofia spojrzała na Weronikę zaskoczona. – Nie, to jakoś głupio brzmi – pokręciła głową. – Może samo się ułoży…

– Decyzja twoja, ale jak co, jestem do usług – mrugnęła Weronika. – Na razie tylko ten pomysł przyszedł mi do głowy.

– Dzięki za wsparcie – cicho powiedziała Zofia. – O, Krzysiek wraca…

– Mamo, cześć! – wszedł syn. – Coś się stało?

– Witaj, synku – uśmiechnęła się Weronika. – Truskawki wam przyniosłam, z Zosią herbatę pijemy. Jak praca?

– W porządku – burknął Krzysztof. – Tata jak?

– Na ryby z kolegą pojechał na dwa dni – odparła Weronika. – A wy z Zosią czemu nigdzie nie jeździcie? Pogoda ładna, a wy w domu…

– Nie chce mi się – machnął ręką Krzysztof. – Wolę film w domu obejrzeć.

Zofia spojrzała na teściową i wzruszyła ramionami. Wszystko, jak mówiła – niczego nie chce, jakiś ponury. Co się z nim dzieje? Taka dobra kobieta przy nim, a on…

Kilka dni później Zofia zadzwoniła do Weroniki, jej głos drżał od płaczu.

– Weroniko Pawłowna, zgadzam się na ten plan! To nie do wytrzymania! Zmieniłam fryzurę, farbę – wszyscy mówią, jak mi pasuje, a Krzysiek ani słowa! Zupełna obojętność! Może rzeczywiście trzeba nim wstrząsnąć? Sprawdzimy, czy jestem mu jeszcze potrzebna. Proszę, pogadaj z Markiem. Niech udaje, iż do mnie w sprawie pracy – jestem przecież grafikiem, ludzie zamówienia składają. Niech Krzysiek nas parę razy zobaczy, może się zazdrością zainteresuje?

– Zosiu, oczywiście! – ożywiła się Weronika. – Spróbujmy, może uczucia odżyPo kilku tygodniach pełnych nerwów i niepewności, Krzysztof w końcu wyznał Zofii całą prawdę, a gdy w jego oczach pojawiły się łzy, ona po prostu objęła go mocno i szepnęła, iż razem znajdą sposób, bo najważniejsze, iż są razem.

Idź do oryginalnego materiału