Rodzinne Niesnaski

polregion.pl 4 dni temu

Rodzinny rozłam

Katarzyna postanowiła zrobić wielkie sprzątanie, podczas gdy jej córka Zosia gościła u babci i dziadka w małym miasteczku pod Gdańskiem. Wymyła okna do lustrzanego połysku, wyczyściła dywany, zdjęła kurz z każdej półki. Nagle ciszę przerwał dźwięk telefonu. Dzwoniła Zosia, a jej głos drżał od łez:

— Mamo, zabierz mnie do domu, proszę!

— Córeczko, co się stało? — zaniepokoiła się Katarzyna, czując, jak serce ściska się złym przeczuciem.

— Zawołaj babcię!

Po chwili w słuchawce rozległ się głos Haliny, matki Katarzyny.

— Mamo, co tam się dzieje? — prawie krzyczała Katarzyna.

— Ojej, Kasia! To wszystko przez naszą synową! Nie uwierzysz, co ona wyprawia! — Halina, ciężko wzdychając, zaczęła opowiadać. Katarzyna słuchała, a z każdym słowem jej twarz stawała się coraz bardziej kamienna z oburzenia.

— Twoja córka to zwykła bezczelna! — oznajmiła Bożena, żona brata Katarzyny, z jadowitym uśmieszkiem. — Zero manier! Przyjechała w gości i grzebie w cudzej lodówce! Zjadła kawałek tortu i jogurty, które kupiłam moim dzieciom! Więc bądź tak dobra i zwróć mi koszty. Wieczorem wpadnę po pieniądze.

Relacje Katarzyny z Bożeną nigdy nie były ciepłe. Siedem lat temu jej brat Dawid ożenił się z Bożeną, a ten wybór wywołał burzę oburzenia w rodzinie. Bożena była o dziesięć lat starsza od Dawida, a do tego z trójką dzieci z poprzedniego małżeństwa.

— Synku, po co ci to? — lamentowała Halina. — Ona starsza, z trójką dzieci! Naprawdę nie znalazłbyś rówieśnicy bez takiego bagażu?

— Nie ma cudzych dzieci, mamo — oburzał się Dawid. — Jej chłopaki są super, już się zaprzyjaźniliśmy. A Bożena jest wspaniała, po prostu jej nie znasz. Na pewno by ci się spodobała!

Katarzyna również nie rozumiała wyboru brata, ale nie mieszała się. Dawid jest dorosły, niech sam decyduje, z kim chce żyć.

Pierwsza iskra konfliktu strzeliła, gdy Dawid przyprowadził Bożenę, by poznała rodziców. Halina i Jan starali się dla syna: nakryli stół, kupili przyszłej synowej prezent. Ale pod koniec kolacji Bożena zaskoczyła wszystkich pytaniem:

— A testament już sporządziliście?

Halina oniemiała:

— Po co? Z mężem czujemy się świetnie i planujemy żyć jeszcze przynajmniej ze dwadzieścia lat.

— Tylko iż o takich rzeczach trzeba myśleć zawczasu — nie zmieszała się Bożena. — Żeby potem dzieci i wnuki nie kłóciły się o spadek. Mieszkanie macie świetne, w centrum, z remontem. Pewnie drogo warte. Nie chciałabym, żeby nas pominęli, rozumiesz?

Dawid udawał, iż nic nie słyszy, ale Halina natychmiast zadzwoniła do Katarzyny:

— Kasia, wyobrażasz sobie? Wchodzi do naszego domu i już rozdaje karty! Pyta, na kogo sporządzimy testament! Po co Dawidowi taka żona?

— Nie wtrącaj się, mamo — poradziła Katarzyna. — Niech sam się martwi. Każdy uczy się na błędach.

Wesele było skromne, co bardzo rozczarowało Bożenę. Po ceremonii nie wytrzymała, wyrzucając teściowej:

— Moglibyście się bardziej postarać dla jedynego syna! To nie wesele, a stypa jakaś! Żadnego wodzireja, porządnej restauracji — wynajęliście tanią knajpę, zaprosili trzydzieści osób i zadowoleni? Ja choćby sukni kupić nie mogłam, musiałam wypożyczyć!

Halina wybuchnęła:

— A dlaczego my z ojcem mamy się tym przejmować? Wy z Dawidem jesteście dorośli, na wesele trzeba samemu zarobić, a nie żebrać u rodziny. Swoją drogą, czemu twoja matka nie pomogła?

— Moja mama jest na emeryturze — odcięła się Bożena. — Skąd u niej pieniądze? A wy oboje pracujecie, nie uwierzę, iż nie macie oszczędności!

Bożena kłóciła się nie tylko z teściową. Z Katarzyną też szło jej jak po grudzie. Otwarcie zazdrościła szwagierce, a każde spotkanie kończyło się przykrymi uwagami:

— I jak twój mąż pozwala ci chodzić do pracy w takim stroju? — syczała Bożena, przyglądając się Katarzynie od stóp do głów. — Gdzie ty tam pracujesz? W salonie piękności? I co, tak obsługujesz klientów-mężczyzn?

— A co jest nie tak z moim wyglądem? — ripostowała Katarzyna. — Nie noszę krótkich spódnic, w przeciwieństwie do ciebie. A mąż mi ufa, więc spokojnie mnie puszcza.

— No nie wiem — drażniła ją Bożena. — Usta nabite, rzęsy przedłużone… Zamężna kobieta powinna wyglądać skromniej. Bierz przykład ze mnie — ja Dawidowi nigdy nie daję powodu do zazdrości. Prawda, kochanie?

Bożena słynęła z bezceremonialności, żyjąc według zasady: „Niech innym będzie gorzej, byle mnie było dobrze”. Mogła w środku nocy przywieźć swoich trzech synów do teściowej lub Katarzyny i ich zostawić:

— Nam z Dawidem potrzeba czasu we dwoje — oznajmiała. — W domu z dziećmi nie ma prywatności. Rano ich odbiorę.

Na początku i Katarzyna, i Halina zgadzały się, nie chcąc kłócić się z Dawidem. Ten boleśnie reagował na krytykę żony:

— Nie rozumiem, czym wam Bożena zawiniła? — denerwował się. — Dlaczego tak się do niej odnosicie? Nie można raz zaopiekować się dziećmi? Nam też należy się odpoczynek! Mamo, to teraz twoi wnukowie! A twoi, Kasiu, siostrzeńcy. Proszę o normalne traktowanie mojej rodziny!

Halina i Jan unikali otwartych konfliktów, by nie stracić syna. Ale nie rozumieli, dlaczego mieliby zajmować się cudzymi dziećmi — synów BożeBożena odeszła trzaskając drzwiami, a Katarzyna stała w milczeniu, czując, jak w jej sercu tli się iskra buntu, która niedługo mogła rozpalić się w pożar, gotowy strawić wszystkie kłamstwa i niesprawiedliwości.

Idź do oryginalnego materiału