Rodzina na chwilę

newskey24.com 9 godzin temu

Torba z rzeczami stała przy drzwiach, zapięta jak ostatni akcent przed wyjazdem. Kasia nerwowo poprawiała pasek, rzucając krótkie spojrzenia na siostrę i syna. W przedpokoju unosiła się wilgoć: za oknem mżył deszcz, a dozorca zgarniał ciężkie liście na pobocze. Kasia nie chciała wyjeżdżać, ale tłumaczenie tego dziesięcioletniemu Kacprowi było bezcelowe. Stał w milczeniu, uparcie wpatrując się w podłogę. Agnieszka starała się trzymać fason, choć w środku wszystko się ściskało teraz Kacper będzie mieszkał u niej.

Wszystko będzie w porządku powiedziała, próbując się uśmiechnąć. Mama niedługo wróci. A my sobie z tobą poradzimy.

Kasia mocno i gwałtownie przytuliła syna, jakby spieszyła się wyjeżdżać, żeby nie zmienić zdania. Potem skinęła głową siostrze: przecież rozumiesz. Po chwili drzwi zamknęły się za nią, zostawiając w mieszkaniu głuchy huk. Kacper wciąż stał przy ścianie, przyciskając do siebie starą torbę. Agnieszka nagle poczuła niezręczność: siostrzeniec w jej domu, jego rzeczy na krześle, buty obok jej kozaków. Nigdy nie mieszkali razem dłużej niż kilka dni.

Chodź do kuchni. Czajnik już zagotował się powiedziała.

Kacper w milczeniu poszedł za nią. W kuchni było ciepło: na stole stały kubki i talerz z chlebem. Agnieszka nalała herbatę sobie i jemu, próbując mówić o błahostkach o pogodzie za oknem, o tym, iż trzeba będzie kupić nowe kalosze. Chłopiec odpowiadał monosylabami, patrzył gdzieś obok niej może na okno z deszczowymi smugami, może w głąb siebie.

Wieczorem razem rozpakowali jego rzeczy. Kacper starannie ułożył koszulki w szufladzie komody, a zeszyty złożył w stos obok podręczników. Agnieszka zauważyła, iż celowo nie dotyka zabawek z jej dzieciństwa jakby bał się naruszyć porządek cudzego domu. Postanowiła nie naciskać na rozmowę.

Pierwsze dni opierały się na wysiłku. Poranne przygotowania do szkoły mijają w ciszy: Agnieszka przypomina o śniadaniu i sprawdza tornister. Kacper jadł powoli, prawie nie podnosząc wzroku. Wieczorami siadał przy oknie, odrabiając lekcje lub czytając książkę z biblioteki szkolnej. Rzadko włączali telewizor hałas drażnił oboje.

Agnieszka rozumiała: chłopcu trudno przywyknąć do nowego rytmu i obcego mieszkania. Sama łapała się na tym, iż wszystko wydaje się tymczasowe choćby kubki na stole jakby na kogoś czekały. Ale nie było czasu w wahanie: już za dwa dni musiała wypełnić formalności związane z opieką.

W urzędzie pachniało papierem i mokrą odzieżą. Kolejka ciągnęła się wzdłuż ścian z ogłoszeniami o zasiłkach i świadczeniach. Agnieszka trzymała pod pachą teczkę z dokumentami: wniosek od Kasi, jej zgodę, kopie dowodów i akt urodzenia Kacpra. Urzędniczka za szybą mówiła oschle:

Potrzebna będzie jeszcze meldunkowa i zgoda drugiego rodzica

Dawno go nie ma. Przyniosłam odpisanie aktu.

Mimo to musi być oficjalne potwierdzenie

Prze

Idź do oryginalnego materiału