Rodzina jak z marzeń

newsempire24.com 9 godzin temu

“Och, boję się…” – Zosia zatrzymała się przed klatką.

“Czego? Moich rodziców?” – zapytał Kuba, ściskając jej dłoń.

“Że im się nie spodobam” – przyznała, patrząc na niego z mieszaniną strachu i wyrzutu.

“Nie martw się. Zobaczysz, będzie dobrze. To ja cię kocham, nie oni. Chodź.” – pociągnął ją za sobą.

“Mamę nazywają Halina Stanisławówna. Zapamiętałaś?” – przypominał.

Zosia powtórzyła wolno.

“Ze stresu na pewno zapomnę albo pomylę” – westchnęła.

“A ojca…”

“Janusz Kazimierz” – wyrzuciła z siebie, uśmiechając się. – “Przynajmniej twojego taty imię jest proste. Skąd twojej mamie takie dziwne imię po babci? Miała jakieś korzenie?”

“Zgadłaś. Dziadek był w powstaniu, babcia ukrywała go w czasie wojny. Nazwał córkę na jej cześć.”

Weszli do windy. Zosia przytuliła się do Kuby, gdy drzwi się zamknęły.

“Nie bój się, jestem z tobą” – szepnął, obejmując ją.

Drzwi otworzyła niska, szczupła kobieta o krótkich, ciemnych włosach. Wyglądała zbyt młodo, by być matką Kuby. Mimo to w świetle przedpokoju Zosia dostrzegła delikatne zmarszczki wokół jej oczu.

“Dzień dobry” – wyduchała Zosia, szukając wzrokiem pomocy u Kuby, ale ten milczał.

“Wchodź, Zosieńko. Nie krępuj się. I tak wszyscy przekręcają moje imię za pierwszym razem” – zaśmiała się Halina, a Zosia odetchnęła z ulgą.

“Butów nie trzeba zdejmować! Janusz, gdzie ty się chowasz?!” – zawołała w głąb mieszkania.

Po chwili wszedł wysoki, barczysty mężczyzna o szlachetnych rysach. Zosię uderzyło jego podobieństwo do młodego Zbigniewa Cybulskiego – ta sama charyzma.

“Janusz Kazimierz” – przedstawił się, podając jej dłoń.

Uścisk miał mocny, ale krótki.

“Siadajcie, zupa stygnie!” – zarządziła Halina.

“Kuba, zaopiekuj się Zosią” – rzucił Janusz, nalewając wino.

Przy obiedzie Halina zadawała delikatne pytania, nie naciskając, i sama opowiadała o ich rodzinie. Zosia zaczęła się rozluźniać – może od wina, może od ciepłej atmosfery.

“Niech twoi rodzice się nie martwią – ślub ogarniemy sami” – powiedziała w końcu Halina z uśmiechem.

Zosia myślała o swoich rodzicach – matka wiecznie krzątała się przy stole, ojciec pił za dużo, a po kilku kieliszkach pouczał wszystkich dookoła. Wstydziła się go. Gdyby mogła, w ogóle nie zaprosiłaby ich na wesele.

“Co mówiłeś?” – ocknęła się, gdy Kuba coś szepnął.

“Powiedziałem, iż cię polubili.”

“Masz wspaniałych rodziców. Chciałabym, żebyśmy byli tacy jak oni… A moi? Już widzę, jak tato się rozbije na weselu…”

“Nie przejmuj się. Nie zawiodą. U nas też się kłócą, tylko ciszej. A propos – wybrałaś już suknię? Chcę, żebyś była najpiękniejszą panną młodą.” – Pocałował ją w czoło.

Zosia nie chciała iść do salonu sama, a z matką – tym bardziej. Została tylko przyjaciółka Kasia.

“KASIA! WYCHODZISZ ZA MĄŻ?!” – wrzasnęła w słuchawkę, gdy Zosia zadzwoniła. Przerwała jej w końcu:

“Pomożesz mi wybrać suknię?”

“OCZYWIŚCIE! KIEDY?!”

Umówiły się na kawę przed salonem.

W kawiarni Zosia zauważyła… Janusza. Z młodą blondynką. Trzymał jej dłoń, coś mówił czule, w końcu pocałował. Zosia odwróciła wzrok.

“Zosia, co się stało?!” – Kasia dogoniła ją na ulicy.

“Głowa mnie boli… Muszę iść.”

Wieczorem zadzwoniła do Haliny.

“Halino Stanisławno… pomogłaby mi pani wybrać suknię?”

Halina miała nienaganny gust. W salonie to jej pokazywano kolekcje. Po dwóch godzinach wybrały idealną.

“Odpocznijmy. Kawę?” – zaproponowała Halina.

W kawiarni Zosia rozglądała się nerwowo, ale Janusza nie było.

“Jak pani wytrzymała tyle lat z takim przystojniakiem?” – wybuchnęła w końcu.

“Po prostu go kocham. Z początku się denerwowałam, ale… On sam nie potrafi choćby skarpetek znaleźć. W domu to dziecko.” – Halina uśmiechnęła się. “Mądra kobieta nigdy nie pokaże, iż jest mądrzejsza od męża.”

Zosia milczała. Czy powiedzieć o blondynce?

Zobaczyła ich znowu tydzieņ później – wychodzili z jubilera. W końcu zwierzyła się Kubie.

“To niemożliwe. Ojciec kocha mamę” – odparł szorstko.

Prawie się pokłócili.

Na urodzinach Janusza Halina przyłapała ją na nerwowym kręceniu się.

“Widziałaś go z kimś, prawda?” – zapytała cicho.

Zosia skinęła.

“Myślisz, iż nie wiem?” – Halina westchnęła. “Zmienia mi się od lat. Ale ja go stworzyłam. Dlaczego mam oddawać go jakiejś dziewczynie, która zakochała się w jego uśmiechu?”

Zosia nie potrafiłaby tak żyć. Ale czy jej matka żyła lepiej, znosząc ojca alkoholika?

Ślub był piękny. Wszyscy mówili, iż Zosia trafiła do wspaniałej rodziny. Halina i Janusz wyglądali na szczęśliwą parę.

A może naprawdę nią byli? Kto to wie?…

Idź do oryginalnego materiału