“Och, boję się…” – Zosia zatrzymała się przed klatką.
“Czego? Moich rodziców?” – zapytał Kuba, ściskając jej dłoń.
“Że im się nie spodobam” – przyznała, patrząc na niego z mieszaniną strachu i wyrzutu.
“Nie martw się. Zobaczysz, będzie dobrze. To ja cię kocham, nie oni. Chodź.” – pociągnął ją za sobą.
“Mamę nazywają Halina Stanisławówna. Zapamiętałaś?” – przypominał.
Zosia powtórzyła wolno.
“Ze stresu na pewno zapomnę albo pomylę” – westchnęła.
“A ojca…”
“Janusz Kazimierz” – wyrzuciła z siebie, uśmiechając się. – “Przynajmniej twojego taty imię jest proste. Skąd twojej mamie takie dziwne imię po babci? Miała jakieś korzenie?”
“Zgadłaś. Dziadek był w powstaniu, babcia ukrywała go w czasie wojny. Nazwał córkę na jej cześć.”
Weszli do windy. Zosia przytuliła się do Kuby, gdy drzwi się zamknęły.
“Nie bój się, jestem z tobą” – szepnął, obejmując ją.
Drzwi otworzyła niska, szczupła kobieta o krótkich, ciemnych włosach. Wyglądała zbyt młodo, by być matką Kuby. Mimo to w świetle przedpokoju Zosia dostrzegła delikatne zmarszczki wokół jej oczu.
“Dzień dobry” – wyduchała Zosia, szukając wzrokiem pomocy u Kuby, ale ten milczał.
“Wchodź, Zosieńko. Nie krępuj się. I tak wszyscy przekręcają moje imię za pierwszym razem” – zaśmiała się Halina, a Zosia odetchnęła z ulgą.
“Butów nie trzeba zdejmować! Janusz, gdzie ty się chowasz?!” – zawołała w głąb mieszkania.
Po chwili wszedł wysoki, barczysty mężczyzna o szlachetnych rysach. Zosię uderzyło jego podobieństwo do młodego Zbigniewa Cybulskiego – ta sama charyzma.
“Janusz Kazimierz” – przedstawił się, podając jej dłoń.
Uścisk miał mocny, ale krótki.
“Siadajcie, zupa stygnie!” – zarządziła Halina.
“Kuba, zaopiekuj się Zosią” – rzucił Janusz, nalewając wino.
Przy obiedzie Halina zadawała delikatne pytania, nie naciskając, i sama opowiadała o ich rodzinie. Zosia zaczęła się rozluźniać – może od wina, może od ciepłej atmosfery.
“Niech twoi rodzice się nie martwią – ślub ogarniemy sami” – powiedziała w końcu Halina z uśmiechem.
Zosia myślała o swoich rodzicach – matka wiecznie krzątała się przy stole, ojciec pił za dużo, a po kilku kieliszkach pouczał wszystkich dookoła. Wstydziła się go. Gdyby mogła, w ogóle nie zaprosiłaby ich na wesele.
“Co mówiłeś?” – ocknęła się, gdy Kuba coś szepnął.
“Powiedziałem, iż cię polubili.”
“Masz wspaniałych rodziców. Chciałabym, żebyśmy byli tacy jak oni… A moi? Już widzę, jak tato się rozbije na weselu…”
“Nie przejmuj się. Nie zawiodą. U nas też się kłócą, tylko ciszej. A propos – wybrałaś już suknię? Chcę, żebyś była najpiękniejszą panną młodą.” – Pocałował ją w czoło.
Zosia nie chciała iść do salonu sama, a z matką – tym bardziej. Została tylko przyjaciółka Kasia.
“KASIA! WYCHODZISZ ZA MĄŻ?!” – wrzasnęła w słuchawkę, gdy Zosia zadzwoniła. Przerwała jej w końcu:
“Pomożesz mi wybrać suknię?”
“OCZYWIŚCIE! KIEDY?!”
Umówiły się na kawę przed salonem.
W kawiarni Zosia zauważyła… Janusza. Z młodą blondynką. Trzymał jej dłoń, coś mówił czule, w końcu pocałował. Zosia odwróciła wzrok.
“Zosia, co się stało?!” – Kasia dogoniła ją na ulicy.
“Głowa mnie boli… Muszę iść.”
Wieczorem zadzwoniła do Haliny.
“Halino Stanisławno… pomogłaby mi pani wybrać suknię?”
Halina miała nienaganny gust. W salonie to jej pokazywano kolekcje. Po dwóch godzinach wybrały idealną.
“Odpocznijmy. Kawę?” – zaproponowała Halina.
W kawiarni Zosia rozglądała się nerwowo, ale Janusza nie było.
“Jak pani wytrzymała tyle lat z takim przystojniakiem?” – wybuchnęła w końcu.
“Po prostu go kocham. Z początku się denerwowałam, ale… On sam nie potrafi choćby skarpetek znaleźć. W domu to dziecko.” – Halina uśmiechnęła się. “Mądra kobieta nigdy nie pokaże, iż jest mądrzejsza od męża.”
Zosia milczała. Czy powiedzieć o blondynce?
Zobaczyła ich znowu tydzieņ później – wychodzili z jubilera. W końcu zwierzyła się Kubie.
“To niemożliwe. Ojciec kocha mamę” – odparł szorstko.
Prawie się pokłócili.
Na urodzinach Janusza Halina przyłapała ją na nerwowym kręceniu się.
“Widziałaś go z kimś, prawda?” – zapytała cicho.
Zosia skinęła.
“Myślisz, iż nie wiem?” – Halina westchnęła. “Zmienia mi się od lat. Ale ja go stworzyłam. Dlaczego mam oddawać go jakiejś dziewczynie, która zakochała się w jego uśmiechu?”
Zosia nie potrafiłaby tak żyć. Ale czy jej matka żyła lepiej, znosząc ojca alkoholika?
Ślub był piękny. Wszyscy mówili, iż Zosia trafiła do wspaniałej rodziny. Halina i Janusz wyglądali na szczęśliwą parę.
A może naprawdę nią byli? Kto to wie?…