Rodzina?

polregion.pl 1 dzień temu

Powiedz Krzysztofowi, żeby natychmiast przyjechał! zawołała Ludmiła, łamiąc się w pół. Troje wnucząt ma gorączkę, płaczą i nie mogę ich sama doprowadzić do przychodni. Niech przyjedzie samochodem i pomoże.

Waleria wyczerpała ostatnią siłę, choć Marzanna nie mogła tego widzieć. W środku serca wzrastał niepokój o wnuki.

Zaraz załatwię, córeczko. Nie martw się starała się mówić spokojnie, by nie podniecać dziecka jeszcze bardziej.

Po chwili odłożyła słuchawkę i zamarła. Palce szukały w kontaktach numeru syna. Troje chorych dzieci, Marzanna sama, mąż w pracy. Sytuacja krytyczna.

Krzysztof miał pomóc, była tego pewna. Dzwonił dzwonek telefonu. Drugi. W końcu Krzysztof odebrał.

Cześć, mamo powiedział szybko.

Krzysiu, kochanie, mamy problem Waleria szukała adekwatnych słów. Marzanna zadzwoniła.

Wszystkie trzy wnuki zachorowały, trzeba natychmiast do lekarza. Jej mąż nie może wziąć wolnego. Czy mógłbyś pojechać i odwieźć siostrzenice? Myślę, iż to nie potrwa długo.

Na drugim końcu panowała napięta cisza. Waleria słyszała oddech syna i szum w tle.

Mamo, dziś nie da się westchnął Krzysztof. Ania ma urodziny, wczoraj rezerwowaliśmy restaurację na dwa tygodnie. Do Marzanny po całym mieście dojeżdżać, a teraz to wszystko się wali. Nie zdążymy. Więc… bez mnie.

Waleria ściśnęła telefon mocniej, dłoń spocona. Czy syn naprawdę odmawia pomocy?

Krzysztof, nie słyszysz? Dzieci chore! Twoje siostrzenice! podnosiła głos, starając się nie wybuchnąć. Marzanna nie poradzi sobie z trójką kapryśnych maluchów. Potrzebują lekarza natychmiast!

Mamo, rozumiem, iż macie plany, ale nie możemy zrezygnować ze wszystkiego z powodu jednej sytuacji. Zamów taksówkę albo pomóżcie z tatą. W czym problem? odpowiedział chłodno.

Waleria usiadła, nogi podpadły. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy.

Tata w pracy! wybuchła. Nie dam rady sama z trojgiem chorych dzieci! Nie rozumiesz podstaw?

Mamo, nie mogę. Przepraszam odparł ostry tonem. To nie mój problem. Dzieci to sprawa Marzanny. Niech sama się nimi zajmie.

Waleria poczuła gniew. Co on tak mówi?

To nie twoja sprawa? krzyczała. To twoja rodzina! Twoja siostra! Nie możesz raz odmówić pomocy bliskim?

Powiedziałem, iż nie mogę! Musimy się szykować na nasze plany, przepraszam odciął się.

Krótki dźwięk telefonu przebił ciszę. Waleria patrzyła na ekran, nie mogąc przetrawić sytuacji. Dłonie drżały. Zadzwoniła ponownie. Krzysztof nie odebrał. Jeszcze raz. Cisza.

W środku rosła burza gniewu, jakby ogień płonął w sercu. Zadzwoniła do Agnieszki, może ona przekona Krzysztofa.

Halo, Walerio? odebrała nieśmiało.

Agnieszko, kochana próbowała mówić spokojnie. Dlaczego nie poprosisz Krzysztofa o pomoc? To jego siostrzenice, chorują! Marzanna nie da rady sama! Jesteś kobietą, powinnaś to zrozumieć.

Agnieszka westchnęła i odpowiedziała chłodno.

Walerio, problemami dzieci zajmują się ich rodzice. Są taksówki, pogotowie. Dzieci nie są już niemowlętami. Marzanna jest dorosłą kobietą, poradzi sobie.

Słowa Agnieszki paliły mocniej niż odmowa syna.

Myślisz, iż można trójkę chorych maluchów wziąć taksówką?! Waleria nie trzymała emocji. Są tak małe! Marzanna nie da rady!

To jej dzieci, Walerio odparła obojętnie Agnieszka. Mamy już własny plan na wieczór i nie chcemy go psuć przez cudze problemy.

Waleria poczuła w sobie rosnącą złość.

To wasze przyszłe dzieci nie zasługują na pomoc! wykrzyknęła i odłożyła słuchawkę.

Następne dni mijały jak mgła. Waleria nie dzwoniła do Krzysztofa, on milczał. Nie mogła przestać myśleć o tej rozmowie, a żal palił ją od środka.

W nocy leżała bez snu, przewracając w głowie scenę. Jak mógł tak postąpić? Gdzie zawiodła ją w wychowaniu? Dlaczego wyrosła tak bezwzględny człowiek?

Mąż próbował rozmawiać, ale Waleria odrzucała go. Musiała sama zrozumieć, co poszło nie tak.

Czwartego dnia wytrzymała i postanowiła pojechać do Krzysztofa. Musiała spojrzeć mu w oczy i dowiedzieć się, jak mógł zdradzić rodzinę.

Drzwi otworzyła Agnieszka. Na twarzy pojawiło się zdziwienie, ale odsunęła się na bok. Waleria weszła, nie zdejmując płaszcza.

Gdzie Krzysztof? spytała ostro.

W pokoju wskazała Agnieszka.

Waleria otworzyła drzwi. Krzysztof spojrzał na nią. Na chwilę w jego oczach pojawiło się coś nieuchwytnego, ale zaraz twarz stała się lodowata.

Mamo? Co się stało? podniósł brew.

Jak mogłeś? wykrzyknęła tak głośno, iż Krzysztof zadrżał. Wszystko, co gromadziło się cztery dni, wylewało się nagle.

Jak mogłeś odmówić pomocy chorym dzieciom? Swojej siostrze? Nie wychowałam cię tak, nie wpojołam egoizmu!

Krzysztof podniósł się powoli, twarz nie zdradzała emocji.

Mamo, mogłeś zamówić taksówkę, pojechać do Marzanny i pomóc. Nie muszę od razu odrzucać wszystkie swoje plany.

Po chwili spojrzał wprost w oczy matki.

Czy pamiętasz, jak Marzanna przestała z nami rozmawiać? Od kiedy kupiliśmy mieszkanie. Nie wie, dlaczego się obraziła, nie odbiera telefonu, na ulicy krzyczy. Pół roku trwa to, a teraz nagle potrzebujemy pomocy?!

Waleria zamarła, słowa łapały się w gardle.

To to po prostu potknęła się, szukając słów. Marzanna mieszka w wynajmowanej kawalerce z trójką dzieci.

A wy z Agnieszką macie własne dwupokojowe mieszkanie, bez dzieci. Oczywiście jej jest przykro, ale nie rozumiałam, iż to taki problem

Krzysztof zmrużył oczy. Agnieszka stała w drzwiach, ręce splecione na piersi, twarz obojętna.

Ona dużo gada, a ja mówię, iż nie jest to moja sprawa, w sprawie mieszkania dodał chłodno.

My z Agnieszką sami zarobiliśmy na to mieszkanie, nikt nam nie pomagał. Niech Marzanna rozwiązuje swoje problemy sama, nie wciągając nas przez ciebie.

Waleria podeszła bliżej, pięści samoczynnie się zacisnęły.

Co wypowiadasz? podnosiła głos. To twoja siostra! Rodzina!

Nie, mamo przeciwny ton przyjął Krzysztof. Moja rodzina to Agnieszka. Marzannie powinno było myśleć wcześniej!

Ona dobrowolnie urodziła troje dzieci! Nikt jej nie zmuszał! Nie jestem zobowiązany od razu wyrzucać wszystko i rozwiązywać jej kłopoty!

Waleria skrzywiła się.

Jesteś egoistą! Myślisz tylko o sobie! Twoja siostra ledwo radzi sobie z dziećmi, a ty choćby raz nie możesz pomóc!

Pomóc? uśmiechnął się chłód. Dlaczego w ogóle miałbym pomagać komuś, kto od pół roku nie rozmawia ze mną? Przerwaliśmy kontakt z Marzanną! Jak mogłeś tego nie zauważyć?

Po chwili oddech uspokoił go.

Co ja mam tu robić? przyznał, kręcąc głową. Zawsze widzisz i martwisz się tylko o Marzannę. A ja jestem dla ciebie pustym miejscem.

Bez serca! wykrzyknęła Waleria. Myślisz tylko o sobie! Twoja siostra ledwo się trzyma, a ty nie potrafisz choć raz podać ręki!

Podać ręki? Krzysztof roześmiał się. Po co mam pomagać komuś, kto nie rozmawia ze mną od pół roku? Nie liczymy się z Marzanną!

Uścisnął kosmyk włosów i dodał ciszej:

Wiesz, co to za problem? Zawsze myślisz tylko o Marzannie, a ja tu stoję pusty.

Waleria odwróciła się gwałtownie.

Nie mogę patrzeć na ciebie! krzyknęła, wyjście z mieszkania stało się jej jedyną ucieczką.

Na schodach zatrzymała się, oddech przyspieszony, w środku płonęło. Jak syn mógł tak do niej mówić?

Zimny wiatr uderzył w twarz, ale nie przyniósł ulgi. Szła w stronę przystanku, w głowie nieustannie pytanie: gdzie popełniłam błąd? Dlaczego wychowałam egoistę? Czy rodzina nie powinna wspierać się nawzajem?

Kiedy dotarła na przystanek, przechodnie omijali ją z obu stron. Czy Krzysztof miał rację? Czy to ja byłam winna, iż wymagałam od niego zbyt wiele, nie widząc jego własnych problemów? Nie, nie mogła przyznać się, iż była matką, której nie zawsze rozumiałe potrzeby.

Wątpliwość zakorzeniła się w środku, mała i ostra. Z każdym krokiem w stronę domu rosła, stawała się coraz większa.

Wsiadła do mikrobusu, patrząc przez okno na mijające budynki, samochody, codzienne życie. W jej wnętrzu coś pękło na zawsze.

Nie wiedziała, czy kiedykolwiek naprawi to, czy znów porozmawia z synem jak dawniej. Czy wybaczy mu odmowę? Czy on wybaczy jej ślepotę i nieuważność?

Autobus trząsł się po wybojach. Zamknęła oczy. Może jutro będzie jaśniej. Może znajdą się adekwatne słowa. Może rodzina znów będzie rodziną.

A może już za późno

Jednak z tej burzy nauka jest prosta: prawdziwa rodzina nie polega na jednym członku, ale na wzajemnym wsparciu i zrozumieniu, które trzeba pielęgnować każdego dnia.

Idź do oryginalnego materiału