Rodzice kupili żonę dla chorego syna, ale gdy pojawiła się wdowa z dziećmi – wszystko poszło nie tak, jak zaplanowano.

twojacena.pl 2 dni temu

Irina stała przy oknie maleńkiej kuchni, obserwując swojego siedmioletniego bliźniaków Dimę i Maksima. Bawili się na podwórku, a zachodzące słońce malowało niebo delikatnymi odcieniami różu. Ich dom na obrzeżach miasta był skromny, ale ciepły i przytulny: dwupiętrowy, z małym ogródkiem i starą jabłonią pod oknem. Mieszkali tu od pół roku od śmierci Pawła.
Mamo, kiedy tata wróci? zapytał Diema, wchodząc do kuchni i przytulając się do matki.
Serce Iriny ściągnęło się, ale starała się tego nie pokazać. Pogładziła syna po głowie i odpowiedziała:
Tata już nie wróci. Teraz patrzy na nas z nieba. Pamiętasz?
Maksim także podbiegł do mamy, a Irina objęła obu chłopców. Mieli w sobie tyle z Pawła te same ciemne włosy, szare oczy Czasem ta pamięć o mężu bolała, ale częściej dawała ciepło.
Mamo, co będzie na kolację? zapytał Maksim.
Zrobię ziemniaki z kotletami skłamała Irina, bo w lodówce prawie nic nie zostało.
Pieniędzy było coraz mniej. Emerytura ledwo starczała, a znalezienie pracy z dwójką małych dzieci wydawało się niemożliwe. Ta myśl nie dawała jej spokoju, ale przed synami starała się trzymać pewnie.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Nieoczekiwani goście to rzadkość. Irina zaniepokoiła się.
Chłopcy, idźcie do swojego pokoju poprosiła.
Kto to? dopytywał się Diema.
Nie wiem. Idźcie, pobawcie się chwilę.
Gdy dzieci odeszły, Irina ostrożnie podeszła do drzwi i zajrzała przez wizjer. Na progu stali dwaj mężczyźni w eleganckich, ciemnych garniturach jeden wysoki i szczupły, drugi niższy i mocniej zbudowany.
Kogo szukacie? spytała, nie otwierając.
Aleksiej Wiktorowicz i Siergiej Nikołajewicz. Chcemy porozmawiać o waszym mężu.
Mój mąż nie żyje odparła.
Właśnie dlatego tu jesteśmy. Proszę otworzyć.
Po krótkim wahaniu Irina odsunęła łańcuch i wpuściła ich do środka. Przedstawili się i poprosili, by mogli porozmawiać.
Wasz mąż, Paweł Siergiejewicz, był naszym klientem zaczął wyższy, przedstawiający się jako Aleksiej. Ma u nas dług.
Jaki dług? Irinie zrobiło się zimno.
Hazardowy. Spora suma Siergiej podał jej kartkę papieru. Oto pokwitowanie.
Dokument drżał w jej dłoniach. Widok kwoty sprawił, iż zbladła.
To niemożliwe! Paweł czasem grał, ale nie na takie pieniądze
Grał twardo stwierdził Aleksiej. I przegrał. Teraz wy musicie spłacić.
Ale ja nie mam takich pieniędzy! Mam dzieci, nie pracuję!
To wasz problem wzruszył ramionami Siergiej. Dajemy wam miesiąc.
A jeżeli nie dam rady? szepnęła.
Mężczyźni zamienili spojrzenia.
Damcie radę powiedział Aleksiej. Gorąco radzimy.
Wyszli, zostawiając po sobie strach i uczucie beznadziei.
Kilka miesięcy później Irina stała na cmentarzu z bukietem chryzantem. Obok w milczeniu stali Diema i Maksim. Grób Pawła był jeszcze świeży, jesienne liście powoli opadały na kamień.
Tato, kochamy cię szepnął Diema, kładąc na grobie swój rysunek.
I pamiętamy dodał Maksim.
Irina patrzyła na zdjęcie męża. Uśmiechał się, jak dawniej przed wszystkimi kłopotami, długami, nałogiem. Wspominała jego ostatnie miesiące był rozdrażniony, często znikał, mówił, iż spotyka się ze znajomymi. Podejrzewała, iż znowu pije, ale nie myślała, iż sprawy zaszły tak daleko.
Przepraszam cię, Pawle Nie wiedziałam, jak źle było
Wychodząc, zauważyła Aleksieja i Siergieja. Palili papierosy i ewidentnie na nią czekali.
Chłopcy, idźcie do samochodu, za chwilę przyjdę poprosiła.
Posłusznie odeszli.
Współczujemy zaczął Aleksiej.
Czego chcecie? spytała chłodno.
Przypomnieć o długu. Minęły trzy miesiące.
Szukam pracy, ale z dziećmi to trudne
Znajdźcie sposób poradził Siergiej. Albo my go znajdziemy.
Aleksiej wyciągnął pokwitowanie.
To jego podpis. Dom jest zabezpieczeniem.
Jak to dom?! To jedyne, co mamy!
Mieliście skrzywił się Siergiej. jeżeli dług nie zostanie spłacony, przejdzie na naszą własność.
Macie jeszcze trzy tygodnie dodał Aleksiej. Przemyślcie to.
W domu Irina liczyła skromne oszczędności. Suma była śmieszna. Patrzyła na zdjęcie Pawła na lodówce i szepnęła:
Dlaczego to zrobiłeś? Po co ryzykowałeś domem?
Nie było odpowiedzi.
Następnego dnia poszła z dziećmi do szkoły, a potem do banku. Może dostanie pożyczkę? Ale wszędzie spotkała się z odmową.
Wieczorem, gdy chłopcy poszli spać, Irina po raz pierwszy od dawna pozwoliła sobie na płacz. Łzy spływały po policzkach, zmywając ból, strach, rozpacz.
Za oknem lał deszcz. Świat zdawał się płakać razem z nią.
Następnego dnia w sklepie przywitała się z nią Lara, przyjaciółka.
Ira, słyszałam, iż szukasz pracy. Jest oferta pewna kobieta szuka opiekunki dla niepełnosprawnego syna. Dobrze płaci.
Gdzie mieszka?
W osiedlu willowym. Dam ci numer.
Wieczorem Irina zadzwoniła do Anny Michajłowny. Umówiły się na następny dzień.
Sosnowy Bór okazał się ekskluzywnym osiedlem. Drzwi otworzyła elegancka kobieta po pięćdziesiątce.
Irina? Proszę wejść.
W przestronnym salonie unosił się zapach antyków i drogich perfum.
Lara opowiedziała mi o waszej sytuacji zaczęła Anna Michajłowna. Jesteś wdową, masz dwóch synów, potrzebujesz pieniędzy. Szukam kogoś do opieki nad moim synem. Ale to szczególna praca. Myślę, iż będzie odpowiednia.
Tak, wszystko się zgadza.
Mój syn, Stanisław, ma trzydzieści lat. Pół roku temu miał wypadek i od tamtej pory jest w szczególnym stanie. Potrzebuje stałej opieki.
Rozumiem skinęła Irina. Opiekowałam się babcią, wiem, jak to ważneIrina uśmiechnęła się przez łzy, patrząc na Stanisława, który trzymał jej dłoń, a w ich życiu, mimo wszystkich burz, wreszcie zagościł spokój i nadzieja na jutro.

Idź do oryginalnego materiału