Są jedną z gliwickich rodzin zastępczych. Dają schronienie, ale przede wszystkim ciepło, swoją uwagę i miłość dzieciom, które nie mogą przebywać z rodzicami biologicznymi, często z powodu rażących zaniedbań. To oni każdego dnia opiekują się i uczą życia dzieci, które zostały pozbawione wsparcia najbliższych osób. To, co robią, jest niezwykłe i sprawia też mnóstwo satysfakcji. Bo danie komuś szansy na nowe życie jest niemal porównywalne z uratowaniem go. Odwiedziliśmy państwa Kornelię i Andrzeja Miozga, którzy za swoje zaangażowanie zostali wyróżnieni przez Sejmik Województwa Śląskiego.
Czechowice. Boczna, cicha uliczka, jasny dom z dużym ogrodem. W ogrodzie plac zabaw, warzywniak, sad i wielki pingwin – wita przechodniów w okresie świątecznym. Dom jest piętrowy. Drzwi otwiera pan Andrzej i uśmiecha się na powitanie. Na piętrze czeka już pani Kornelia z 11-miesieczną Leną na ręku i 2,5-letnią Weroniką, która zerka zaciekawiona. W domu nie ma chwilowo 3-letniego Grzesia, który odwiedza swoją rodzinę adopcyjną i 17-letniej Cecylii – jeszcze nie wróciła ze szkoły.
Mieszkanie jest duże, przytulne i wypełnione ciepłem. Czuć rodzinną atmosferę i spokój. Malutka sypialnia państwa Miozga sąsiaduje z pokojem Lenki, więc ciocia i wujek są stale dostępni, gdyby dziewczynka przebudziła się w nocy. W pokoju obok śpi Weronika. Dalej jest łazienka i hol, który prowadzi do sporego salonu. To serce domu, doskonale zaaranżowane przez państwa Miozga i udekorowane przez panią Kornelię w taki sposób, iż każde dziecko może czuć się tutaj bezpiecznie, a jednocześnie jak w bajce. Zasada jest taka: pani Kornelia wymyśla, pan Andrzej robi. Mieszkanie przerabiał siedem razy, w tym były trzy gruntowne remonty dostosowujące przestrzeń do zmieniających się potrzeb kolejnych dzieci.
Z salonem sąsiaduje pokój Cecylii, która ma zapewniony kameralny spokój potrzebny nastolatce. Na parterze mieszka siostra pana Andrzeja, a w sąsiedztwie dorosły już syn państwa Miozga, który chętnie pomaga w opiece. Pierwsze dziecko z pieczy pojawiło się w domu, gdy był kilkulatkiem, więc doskonale wie, jak się nimi opiekować.
Uczymy dzieci, dzieci uczą nas
Państwo Miozga to od 28 lat zgrany duet. Widać, iż nie tylko się kochają, ale też naprawdę lubią ze sobą przebywać. Ciągle rozmawiają, dużo się śmieją, nie wchodzą sobie w słowo, szanują się. Podkreślają, iż dbanie o siebie nawzajem jest ważne, żeby umieć też dbać o dzieci. To, iż będą rodziną zastępczą, wyszło w sposób naturalny i chyba nie było zaskoczeniem. Tata pani Kornelii częściowo wychował się w placówce opiekuńczej, a ona jeździła na kolonie z dziećmi z domów dziecka jako opiekunka. Temat opieki i licznej rodziny nie był też obcy panu Andrzejowi. Jego mama miała 9 rodzeństwa, którym po śmierci rodziców zaopiekowali się dobrzy ludzie. Nic dziwnego, iż państwo Miozga gwałtownie zdecydowali się na stworzenie domu dzieciom, które nie mogą przebywać z biologicznymi rodzicami. To oni, wraz z państwem Galwas i panią Dobosz, tworzyli pierwsze rodziny zastępcze w Gliwicach. Od 2012 r. zajmują się tym zawodowo. Za swoje wieloletnie zaangażowanie zostali wyróżnieni podczas uroczystej sesji Sejmiku Województwa Śląskiego w Katowicach.
Ścianę przy wejściu do mieszkania państwa Miozga zdobią zdjęcia dzieci, które przez lata tworzyły ten dom. Z większością mają kontakt. To daje spokój i radość, bo dzieci są szczęśliwe w nowych rodzinach. Misja została dobrze wykonana. w tej chwili w trakcje adopcji jest 3-letni Grześ. To żywe srebro. Kocha maszyny i cieszy się, iż trafi do rodziny rolniczej, w której wujek ma traktory.
– Te wszystkie dzieci są nasze. Zżywamy się z każdym i chociaż jest nam ciężko, iż odchodzą, cieszymy się, gdy znajdują kochającą rodzinę adopcyjną, bo taki jest cel tego, co robimy. Utrzymujemy kontakt z większością rodzin, do których trafiły dzieci, którymi się opiekowaliśmy i które tworzyły naszą rodzinę. Oczywiście w codziennym życiu bywają trudniejsze chwile. To zrozumiałe. Ale to, jak dzieci zmieniają się pod wpływem naszej opieki, uwagi i miłości, jak zyskują pewność siebie i uczą się codziennego życia, stają się zaradne, to wynagradza wszystko i nadaje sens. Uczymy te dzieci życia i zaradności, ale one też nas uczą. Przede wszystkim wyrozumiałości, empatii, pokory, ale też świetnej logistyki i organizacji – mówią państwo Miozga.
Dzieci, które wychodzą z domu państwa Miozga, są samodzielne, nauczone codziennych obowiązków, już trzylatki potrafią zrobić sobie kanapkę, jeść nożem i widelcem. Dlaczego? Ponieważ państwo Miozga nigdy nie wiedzą, czy dzieci trafią do adopcyjnej rodziny, która będzie dalej uczyła dzieci samodzielności, czy wrócą do biologicznych rodzin, w których będą musiały już być samodzielne.
Przez 20 lat państwo Miozga zaopiekowali się 30 dzieci. Dwanaścioro trafiło do adopcji. Pierwszy był 12-letni Michał, później m.in. Cecylia, która do domu państwa Miozga trafiła w wieku dwóch lat i została do dzisiaj. Jest euforią i dumą państwa Miozga, przy której nie sposób się nudzić. Jest bardzo aktywna, zawzięta i ambitna. Lubi jeździć na rowerze, pływać, zrobiła kurs ratownika wodnego. Swoją energię roztacza na bliskich – udaje jej się namówić pana Andrzeja na ekstremalne wyzwania, jak jazda na rolkach czy zjazd po niemal pionowej zjeżdżalni.
W domu państwa Miozga realizowane są ostatnie przygotowania do świąt. Okazałe dekoracje są gotowe już od kilku tygodni, porządki zakończone, teraz tylko ostatnie szlify w kuchni, barszcz, uszka, ryba, świąteczny obrus… Wszystko już pachnie, Święta tuż-tuż. Choinkę w Wigilię ubiorą wszyscy razem – dzieci i syn państwa Miozga. Nikogo nie może zbraknąć.
TY RÓWNIEŻ MOŻESZ DOŁĄCZYĆ DO GLIWICKICH RODZIN ZASTĘPCZYCH!
Organizatorem rodzinnej pieczy zastępczej w Gliwicach jest Ośrodek Pomocy Społecznej (ul. Sikorskiego 134, III p.; tel. sekretariat: 32/335-41-37; e-mail: [email protected]). Na kontakt czeka również specjalista pracy z rodziną Małgorzata Magiera (tel. 32/300-46-01).














