Rewolucja w kuchni: jak jeden dzień chaosu odmienił rodzinę

polregion.pl 2 dni temu

Bunt w kuchni: jak dzień bez porządku zmienił rodzinę

– Znowu cały dzień oglądałaś te swoje seriale! – warknął Marek, wpadając do mieszkania i rzucając klucze na półkę.

Katarzyna właśnie położyła się na kanapie i włączyła ulubioną melodramat, żeby choć na chwilę odpocząć. Cały dzień krzątała się jak w ukropie: sprzątała, prała, prasowała, bawiła się z córką. Pod wieczór nogi bolały, a sił ledwie starczało, żeby oddychać. Miłość i troskę widziała tylko na ekranie telewizora. Od męża dobrego słowa nie usłyszała od czasów miodowego miesiąca. Marek bez przerwy ją krytykował, jakby to ona była winna wszystkim jego problemom.

– Ja haruję cały dzień w pracy, żeby utrzymać rodzinę, a ty siedzisz mi na karku i gapisz się w ten telewizor! – ciągnął. – Matka mnie ostrzegała, iż jesteś leniwa, a ja, głupi, nie posłuchałem. Myślałem, iż życie z rodziną będzie łatwiejsze.

Jego słowa były niesprawiedliwe, ale Katarzyna tylko parsknęła. Próbowała już wiele razy wytłumaczyć, czym zajmuje się, gdy go nie ma. Ale Marek uparcie nie zauważał ani lśniących podłóg, ani starannie poskładanego prania w szafie, ani zapasów jedzenia w lodówce na dwa dni do przodu. Kontynuował:

– Dlaczego milczysz? Nie masz nic do powiedzenia? Przynajmniej obiad byś podgrzała! Tylko te twoje seriale w głowie! Tylko takie jak ty to oglądają. Moja matka już dawno byłaby w kuchni, a ty nie chciałaś mieszkać z teściową!

– To sobie żyj z nią! – odcięła się Katarzyna, podgłaśniając telewizor. – Jak nie umiesz rozmawiać z żoną, to sam sobie podgrzej!

Nie chciała się kłócić – w sąsiednim pokoju spała córka. Ale Marek, rzuciwszy na nią gniewne spojrzenie, dumnie się oddalił.

– Zapamiętam ci to! – rzucił na odchodne.

Katarzyna przegapiła pół odcinka, nie mogąc się skupić. Serce waliło jej z żalu. Jak to możliwe? Marek kiedyś tak pięknie się starał, błagał, żeby za niego wyszła, a w małżeństwie zmienił się w wiecznie narzekającego egoistę. Jego słowa – „głupia”, „leniwa” – raniły jak noże.

W rzeczywistości Katarzyna była wzorową gospodynią. Córka często chorowała, więc postanowiła nie posyłać jej do żłobka przed trzecim rokiem życia. Po urlopie macierzyńskim planowała wrócić do pracy, żeby nikt nie mógł jej zarzucić, iż „siedzi na karku”. Ale jak dotrzeć do męża? Jak sprawić, by docenił jej wysiłek, szanował ją jako żonę i matkę?

Zaczęła się zastanawiać. Życie rodzinne, o którym marzyła, okazało się dalekie od rzeczywistości. Pragnęła ciepła i wsparcia, a nie ciągłych pretensji. Wczoraj Marek spotkał ją z córką na ulicy, wracające z przychodni. Ani uśmiechu, ani słowa – przeszedł obok, jakby byli obcy. O rozwodzie jeszcze nie myślała: gdzie pójdzie z dzieckiem? Rodzice mieszkali daleko. Ale dłużej tak nie wytrzyma.

Postanowiła poradzić się Ewy. Przyjaciółka rozwiodła się dwa lata temu i żyła swobodnie, nie zależąc od nikogo. „Też tak bym chciała!” – pomyślała Katarzyna, ocierając łzę. Podeszła do okna, żeby Marek nie usłyszał, i wybrała numer.

– Ewa, cześć! Jak tam? – głos jej drżał. – Potrzebuję twojej pomocy.

– Znowu mąż cię dopadł? – od razu zrozumiała Ewa.

– Ty wszystko rozumiesz, a w domu nikt mnie nie docenia – westchnęła Katarzyna. – Cały dzień sprzątam, gotuję, zajmuję się Zosią – i wszystko źle. Podłogi lśnią, jedzenie gotowe, Zosia czysta, zadbana. Czego on jeszcze chce? Narzeka, iż nic nie robię. Czy on naprawdę niczego nie widzi?

– On po prostu chce, żebyś żyła tylko dla niego – odparła Ewa. – Nie jesteś ze stali, robisz wszystko w domu, jesteś zmęczona. Niech po pracy pomaga – zabierze Zosię na spacer, pozmywa.

– Co ty mówisz! – gorzko się zaśmiała Katarzyna. – Uważa, iż obowiązki domowe są poniżej jego godności. Ja sobie radzę, ale żeby chociaż raz zauważył, jak u nas przytulnie, jak się staram. Je obiad – i ani słowa uznania. Tylko swoją matkę wychwala, a ona gotuje tak, iż nie da się tego jeść!

– Wytłumacz mu, opowiedz, co robisz przez cały dzień – poradziła Ewa.

– Próbowałam tysiąc razy, nie słucha. Lubi mnie drażnić, wywoływać emocje. Co mam robić, Ewa?

– Wiesz, ja bym z nim pogadała, ale on mnie nie znosi – powiedziała Ewa. – Ty musisz go nauczyć, żeby zrozumiał, jak bez ciebie jest ciężko. Niech poczuje, iż nie jesteś służącą, tylko żoną! Mam plan, słuchaj!

Katarzyna wysłuchała i roześmiała się:

– Myślisz, iż zadziała?

– Jeszcze jak! – zapewniła Ewa. – Do dzieła!

Następnego ranka, gdy tylko Marek wyszedł do pracy, Katarzyna zabrała się do roboty. Porozrzucała rzeczy po podłodze, wrzuciła czyste koszule męża do pralki, rozsypała zabawki Zosi po całym mieszkaniu, a na stół wystawiła brudne naczynia. Zosia patrzyła na matkę ze zdziwieniem. Katarzyna się uśmiechnęła:

– Chodź, słoneczko, do cioci Ewy! Będziemy oglądać bajki!

– Bajki? – ucieszyła się dziewczynka.

– Tak, kochanie!

Cały dzień spędziły z Ewą w galerii handlowej: były w kinie, jadły lody, śmiały się. Zosia była szczęśliwa, a Katarzyna po raz pierwszy od dawna poczuła się wolna. Wróciły późno, gdy już ściemniło się na dobre. Marek czekał na nie w progu, gotowy wybuchnąć:

– Gdzie byłaś? Co to za bajzel w domu? Myślałem, iż coś wam się stało!

– A co w tym złego? – niewinnie zapytała Katarzyna. – Byłyśmy z Ewą w galerii, Zosia musi się rozwijać. O co chodzi?

– Popatrz na to mieszkanie! – wybuchnął Marek.

– A, to! – wzruszyła ramionami Katarzyna. – Dziś nic nie robiłam. Będziesz musiał sam wziąć ścierkę i posprzątać. Obiadu teżMarek westchnął ciężko, spojrzał na bałagan i powiedział: – Dobrze, dziś ja się tym zajmę, ale jutro wracamy do normalności.

Idź do oryginalnego materiału