Uwaga uwaga!
Przerywam na chwileczkę nadawanie o Karkonoszach bo mam istotny meldunek!
Otóż udało mi się w ostatnim czasie pobić dwa ważne rekordy, zrealizować dwa ważne wyzwania.
Pierwsze z nich to 50 kolejnych dni po 10 tysięcy kroków.
Drugie wyzwanie dotyczyło ilości kroków w jeden dzień.
Chciałam go pobić, a najbardziej to mi się marzyło zrobić 53 tysiące kroków, bo tyle mam lat.
Robiłam pętelki po lesie koło mnie, po każdej pętelce przerwa, picie, jedzenie, odpoczynek dla stóp, ewentualne zaklejanie miejsc, gdzie coś jakby uciska czy obciera.
Po którejś pętelce już widziałam, iż się uda.
Zrobiłam 48tys i... poszłam dalej.
Zrobiłam 53 i stwierdziłam, iż dziś albo nigdy, idę na 60 tysięcy.
I udało się!!!!
No i mam!
A przy okazji w trakcie okazało się, iż zaszłam już na Księżyc. :D :D :D
Teraz następne wyzwanie to Merkury. Może za parę lat zajdę, to wyzwanie zlicza każdy krok, obojętnie kiedy zrobiony, choćby w drodze z kanapy do lodówki. ;p
Strasznie się cieszę, iż mi się to udało zrobić. To był tak zwany ostatni dzwonek, z wielu powodów. Teraz zamieniam się w stateczną starszą panią. ;)