Okazuje się, iż niezbyt długo byłem byłym. Dzięki uprzejmości redakcji tygodnika „Polityka”, znów jestem czynnym felietonistą – to już nie pluskwamperfektum, to ponownie simple present.
W środę w tej roli debiutuję na papierze, a we wtorek wieczorem w sieci. Dziś jako teaser tytuł premierowego felietonu.
Ciekawe o kogo chodzi? Nie będzie konkursu ani nagród, zbyt łatwo wyguglać.
Chciałem w ten sposób złożyć hołd bogatej historii felietonistyki polskiej. Tygodnik „Polityka” to jej bardzo ważna część, to zaszczyt być częścią tej części.
Spełniło się więc już jedno moje marzenie – a może za nim pójdą kolejne? Może jednak uda mi się napisać felieton o końcu Twittera i zobaczyć go w druku?
Odsuwa to w każdym razie ode mnie pokusę testowania nowych form dziennikarstwa. Czniać podkasty, chrzanić jutubki, chędożyć patronajta.
Póki mogę uprawiać felietonistykę starej szkoły, będę się jej trzymać. Papel o muerte! Czy jakoś tak.