Red Bow: Strange Dream – recenzja gry. Czy to był sen?

popkulturowcy.pl 2 godzin temu

Moje podejście do gier jest dość staromodne. Owszem, potrafię docenić nowe tytuły za rozbudowane mechaniki, ogromne otwarte światy czy realistyczną grafikę. Jednocześnie jednak doskonale pamiętam czasy, gdy pierwsze PlayStation uchodziło za technologicznego potwora. Moją pierwszą konsolą był przenośny Game Boy Advance, nad którego niewielkim ekranem spędzałem długie godziny. Dlatego w grach znacznie bardziej niż poziom technologiczny liczy się dla mnie interesujący pomysł i wciągający klimat. Red Bow: Strange Dream to tytuł, który sprawił, iż poczułem się, jakbym odbył podróż w przeszłość.

Gra nie zaczyna się od cutscenki ani żadnej formy wprowadzenia. Po wybraniu opcji „Nowa gra” zostajemy natychmiast wrzuceni w sam środek wydarzeń. Brak tu tutoriali, minimapy czy prowadzących za rękę strzałek. Po prostu budzimy się we własnym łóżku, obudzeni dziwnym dźwiękiem, i ruszamy na eksplorację. Od pierwszych minut gra jasno daje do zrozumienia, iż nie zamierza nam niczego ułatwiać.

Pod względem technicznym Red Bow jest bardzo proste. Silnik i oprawa graficzna przywodzą na myśl produkcje tworzone w RPG Makerze. Rozgrywka sprowadza się głównie do chodzenia, podnoszenia przedmiotów i okazjonalnych interakcji z postaciami niezależnymi. I właśnie ta prostota okazuje się jednym z największych atutów tytułu. Brak tu wyraźnych podpowiedzi — poza subtelnymi znacznikami drzwi — więc sami musimy odkrywać, z którymi elementami otoczenia da się wejść w interakcję i jak dotrzeć do kolejnych lokacji.

Nie jest to gra dla osób niecierpliwych. Klasycznego „całowania ścian” i backtrackingu jest tu naprawdę sporo. Gracze przyzwyczajeni do dynamicznej akcji i ciągłych bodźców mogą gwałtownie się znudzić albo sfrustrować. Red Bow wymaga spokoju, uważności i gotowości do błądzenia bez jasnego celu.

Fot. Kadr z gry

Oprawa muzyczna składa się z prostych, ale bardzo klimatycznych melodii. Ich styl świetnie współgra z ogólną atmosferą gry, podbijając uczucie tajemnicy i lekkiego niepokoju. Muzyka często rozmywa się w tle, jednak kilka razy złapałem się na tym, iż nucę poszczególne motywy pod nosem. To najlepszy dowód na to, iż spełnia swoje zadanie.

Najważniejszym elementem gry jest jednak historia. To ona napędza całą rozgrywkę i sprawia, iż chce się iść dalej. Muszę zdradzić jej ogólny zarys, choć bez wchodzenia w szczegóły. Główną bohaterką jest Roh — mała dziewczynka z charakterystyczną czerwoną kokardą na głowie. Budzi się ona w środku nocy, zaniepokojona tajemniczym hałasem. Przestraszona woła mamę, ale gwałtownie odkrywa, iż w domu jest zupełnie sama.

Jako gracz mamy pomóc Roh odnaleźć jej matkę. Przeszukujemy dom, znajdujemy klucz do drzwi wejściowych ukryty w doniczce i wychodzimy na zewnątrz. Wtedy okazuje się, iż dom zniknął, a dziewczynka znalazła się w tajemniczej krainie. Na pierwszy rzut oka miejsce wydaje się zwyczajne, ale gwałtownie czuć wokół niego dziwną, niepokojącą aurę. Zamieszkują je groteskowe istoty, które mimo swojej aparycji okazują się przyjazne i skłonne do pomocy.

Fot. Kadr z gry

Oczywiście nic nie jest za darmo. Niemal każda napotkana postać oczekuje od nas drobnej przysługi. W zamian otrzymujemy wskazówki lub przedmioty, które stopniowo przybliżają nas do rozwiązania zagadki i powrotu do domu. Fabuła odkrywana jest powoli, fragment po fragmencie, co doskonale współgra z niespiesznym tempem gry.

Red Bow: Strange Dream to staromodna gra przygodowa stawiająca na eksplorację i narrację. Jej największą siłą jest klimat, ale jednocześnie to właśnie tempo może okazać się dla niektórych problematyczne. Konieczność ciągłego wracania do wcześniejszych lokacji tylko po to, by usłyszeć jedno nowe zdanie dialogu, potrafi momentami zirytować. Na szczęście gra jest krótka i kończy się, zanim powtarzalność zdąży naprawdę zmęczyć.

Fot. Kadr z gry

Czy mogę z czystym sumieniem polecić Red Bow: Strange Dream? Tak, ale tylko określonej grupie graczy. Jeśli, podobnie jak ja, cenisz minimalistyczne tytuły w starym stylu, pełne tajemnicy i powolnej narracji, będzie to coś dla Ciebie. jeżeli jednak od gier oczekujesz wybuchów, pościgów i stałej dawki adrenaliny — lepiej poszukaj czegoś innego.


Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z firmą GrabTheGames. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne (GrabTheGames)

Idź do oryginalnego materiału