To jest Marcin. Marcin postanowił poczytać moje posty i pod kilkoma z nich zostawić swoje komentarze, przepełnione szacunkiem do drugiego człowieka.
Żartowałam. Marcin jest klasycznym przykładem lewaka. Pełnym empatii, miłości i tolerancji... Do zwierząt...
Marcin kocha i szanuje każdą istotę żywą oprócz nienarodzonych dzieci i kobiet, które nie zgadzają się z ideologią zabijania na życzenie.
Marcin twierdzi, iż kobiety po aborcji nie cierpią tylko odczuwają ulgę. Owszem. Kiedy są skrajnymi feministkami pozbawionymi uczuć wyższych to tak. Tylko często ta ulga jest chwilowa.
Nie bez powodu psychiatrzy rozróżnili zaburzenie PAD (POST ABORTION DISTRESS) oraz PAS (POST ABORTION SYNDROM). Nie bez powodu już w 1987 roku w USA powstała Organizacja Kobiet Skrzywdzonych przez Aborcję, w której to 70% kobiet przyznało, iż przeżywało okres zaprzeczenia negatywnym skutkom aborcji, a 62% miało skłonności samobójcze.
Nie bez powodu już w 1989 roku ukazał się artykuł, omawiający ponad 100 publikacji dotyczących skutków aborcji, w którym wykazano, iż na depresję po aborcji cierpi 92% kobiet i 82% mężczyzn- ojców zabitych dzieci.
Badań zresztą jest naprawdę sporo tylko są cenzurowane, a nowych nikt nie chce prowadzić, bo mógłby go czasem odwiedzić seryjny samobójca od rozgniewanej BigPharmy.
Nie bez powodu zresztą wciąż pojawiają sie kobiety, które nie potrafią sobie poradzić z poczuciem winy i bardzo żałują swojego czynu. Sama z takimi rozmawiam.
Marcin twierdzi, jako standardowy lewaczyna, który nie słuchał na biologii, iż numer pesel definiuje człowieka jako organizm żywy (niewolnicy systemu tak już mają), a samo dziecko staje się człowiekiem po przejściu przez magiczny kanał rodny.
W świecie Marcina 30 sekund przed porodem nie był człowiekiem i można było bez wahania wyssać mu mózg, a jak wyskoczył z brzuszka mamusi to był już żyjącą, pełnoprawną istotą. Marcin se choćby sprawy nie zdaje, iż wtedy był człowiekiem chyba bardziej niż teraz.
Marcin pyta, co zrobiłam dla jakiegokolwiek płoda oprócz tego, iż sama poroniłam. Czyli Marcin uważa, iż wyświadczyłam mojemu dziecku przysługę. Że moje poronienie w 5 miesiącu ciąży było czymś dobrym. Marcin jest cienkim małym fiu*kiem, który cieszy się z czyjejś tragedii i śmierci czyjegoś dziecka tylko dlatego, iż kobieta, która je utraciła uważała je za człowieka, a nie za zlepek komórek.
Marcin nazywa mnie fanatyczką mimo, iż krytyka aborcji bez granic, czyli na życzenie, bez żadnego powodu i na każdym etapie ciąży absolutnie fanatyzmem nie jest. Marcin nie zna jednak pojęcia fanatyzmu, gdyż dla Marcina fanatyzmem jest każda opinia odmienna od skrajnie lewicowej. I kto tu jest fanatykiem?
Dla Marcina uderzenie w dzieci nienarodzone, kobietę i jej zmarłe dziecko to za mało. Musi też uderzyć w jej dzieci żywe, twierdząc, iż nigdy nie powinna ich mieć. Dlaczego? Bo dba o nie najlepiej jak umie? Bo uczy je szacunku do życia innego człowieka? Bo nie wychowuje ich w lewicowych poglądach polegających na rozwiązłości w stylu "róbta, co chceta, a potem się skrobta" tylko uczy odpowiedzialności za swoje czyny i decyzje? Bo szanuje godność ich zmarłego brata? Kto więc zasługuje na bycie matką? Femina, która da 14letniej córce przyzwolenie na seks z Mokebe w imię równości kulturowej, a potem załatwi jej skrobankę nie zważając na konsekwencje? Czy może taka, która dokona morderstwa na dziecku dzień przed porodem, bo nagle stwierdzi, iż jej się odwidziało, a za kilka lat, jak już zdecyduje się na dziecko to powie mu "nic się nie stało synku, mamusia pozbyła sie Twojego braciszka, ale to był tylko pasożyt. Ty nie jesteś".
Marcin nie ma moralności. Ma za to jedną z najbardziej charakterystycznych cech lewactwa. Dehumanizację ludzi i uczłowieczanie zwierząt.
99,9% proaborcjonistów, którzy piszą mi tak nienawistne komentarze to osoby, które na swoich profilach obok piorunów mają zrzutki na kotki i pieski.
Żeby mi tu srania zaraz nie było... Absolutnie nie mam nic przeciwko pomaganiu zwierzętom czy dbaniu o nie i traktowaniu ich z szacunkiem. Sama mam psa i dwa szczury. Karmię, głaszczę, kocham i krzywdy nie pozwolę zrobić. Ale nikt nigdy nie wmówi mi, iż powinnam je traktować wyżej w hierarchii niż człowieka, bo gdyby tak było to to Rico prowadziłby mnie na smyczy, a nie ja jego.
Natura nie lubi pustki, więc takie osobniki jak Marcin będą projektować swoje zagubione w niszczycielskiej indoktrynującej ideologii uczucia na inne gatunki. Marcin będzie walczył o życie piesków z miotu ciężarnej suczki, bo zasługują na życie, jednocześnie uważając, iż dziecko w brzuchu kobiety już na to życie nie zasługuje.
Marcin zapomniał jednak, iż samica gatunku ludzkiego, kiedy ktoś uderza w jej dzieci, potrafi upier*olić go w nogę mocniej niż wszystkie wściekłe psy razem wzięte.
Póki co, Marcin... Pozwól, iż zacytuję Ci klasyka... Marcin, k***o j****a, przestań mi kur*a rodzinę prześladować.