Rano o trzeciej, z odwagą w sercu, zbierał nieczystości na ulicach.

newskey24.com 6 dni temu

Witek budził się o trzeciej nad ranem, żeby zbierać śmieci na ulicach Warszawy. Dzięki dobrym ocenom w szkole dostał stypendium na studia. Marzył, żeby zostać inżynierem. Nie dla pieniędzy, ale dla lepszego życia i pomocy rodzinie.

Ale nie było łatwo. Żeby pogodzić pracę z nauką, musiał planować każdą minutę. Wstawał o trzeciej, uczył się godzinę lub dwie przed wyjściem. Pracował od piątej do dziewiątej, czasem dłużej. Potem biegł do domu albo do publicznej toalety, żeby się ogarnąć. Zimą marzł, latem pot nie dawał mu spokoju.

Czasem spóźniał się na zajęcia. choćby gdy się umył, zapach śmieciaków ciągle go prześladował. Nie miał wyboru. Koledzy z uczelni patrzyli na niego krzywo, śmiali się po cichu, odsuwali. Niektórzy otwierali okna z przesadą, inni rzucali głupie uwagi. Nikt nie chciał z nim siedzieć.

Witek spuszczał wzrok, nie odpowiadał. Otwierał zeszyt i skupiał się na wykładzie. Czasem ręce mu drżały ze zmęczenia, czasem oczy same się zamykały. Ale wytrzymywał. Bo chciał wyjść na prostą. Bo wierzył, iż będzie lepiej.

Wykładowcy to widzieli. Zawsze odpowiadał celnie, gwałtownie łapał temat, nigdy nie oszukiwał. Nie narzekał.

Pewnego dnia, po trudnym kolokwium, profesor wszedł do sali z poważną miną. Powiedział, iż wszyscy oblali. Zrobiła się cisza. A potem dodał: „Wszyscy… poza Witkiem.”

Rozległy się szepty. Niektórzy nie wierzyli, inni wściekali się. „Pewnie profes go lubi”, „Skąd on ma czas się uczyć?” – mruczeli.

Profesor spojrzał na Witka i zapytał głośno: „Jak ty to u ciebie działa, Witek? Jak się uczysz?”

Chłopak się zmieszał. Nie był przyzwyczajony do uwagi. Przełknął ślinę i odparł: „Powtarzam na głos, robię notatki, nagrywam się i słucham w pracy.”

Nikt nie odpowiedział.

Tego samego dnia profesor usłyszał, jak kilku studentów wyśmiewa się z Witka. Zatrzymał ich i powiedział: „Wy nie wiecie, co to wysiłek. On od świtu zbiera śmieci, gdy wy jeszcze śpicie. A i tak radzi sobie lepiej niż wy – i nie jęczy. Powinniście się wstydzić. Zamiast drżeniem, uczcie się od niego.”

Studenci zamilkli. Jeden podszedł do Witka i przeprosił. Drugi też. Profesor usiadł obok niego i szepnął: „Nie poddawaj się. Życie nie zawsze jest sprawiedliwe, ale to, co robisz, ma sens. Nie jesteś sam.”

Witek tylko się uśmiechnął. W środku czuł, iż walka w końcu zaczyna się opłacać.

Nie poddawaj się. Twoja wartość nie leży w tym, co o tobie myślą, ale w tym, co robisz, gdy nikt ci nie pomaga. Tak jak Witek. Nie odpuszczaj. Wszystko, co teraz dajesz z siebie, kiedyś przyniesie owoc. Zasługujesz na to.

Idź do oryginalnego materiału