na lato zielone, bo drań, chłystek szybki, niecnota,
zdziera z niej kolor i nie będzie złota.
W kwiaty odwraca kolczaste kasztany, ponadto,
czyli: łąki pylone tabunem motyli,
i mnożą się kleszcze,
i jeszcze komarzyc naloty, wiadomo... kłopoty.
Gdzie nie wejdzie – spiny. Dzień nie odpuszcza,
żąda odpłaty za nadgodziny. A rankiem noc się użala,
bo jej ciemność okropnie zbiedniała.
Jesień przysięga, iż lipca nie chciała:
– Od końca września czekam na zimę.
Ratunku, pomocy!
Niech czas normalnie po kole się toczy.
Zaborcze lato ze mnie się śmieje!
Jak jej odpisać? Chwytam liść klonu. Wyjmuję szminkę,
rysuję serce i puszczam z wiatrem.
Niech wyzdrowieje.
Statystyki: autor: eka — 25 wrz 2025, 13:52