Puścić czy zatrzymać?

twojacena.pl 1 tydzień temu

12 czerwca, wtorek

Siedziałem dziś w kawiarni na Starówce, patrząc, jak Kasia wpatruje się w pierścionek z małym diamentem, który dostała od Dominika. „Tak bez powodu”, jak zwykle. Kiedyś takie gesty przyprawiały ją o dreszcze, teraz wywoływały tylko ciężkie westchnienia. Nie ma nic gorszego niż życie z człowiekiem, którego się nie kocha…

Poznali się jeszcze na uniwersytecie. On był „tym przyjacielem” — cichym, oddanym, zawsze gotowym pomóc. Nigdy nie traktowała go poważnie, dopóki nie zaczął się o nią starać. Cierpliwie, uparcie. choćby śmiała się z niego w rozmowach z koleżankami.

A on się nie poddawał.

W końcu się zeszli. Potem wprowadził się do niej. Wszystko działo się jakby samo. Tylko to, co najważniejsze — prawdziwe uczucie — nigdy nie nadeszło.

Dominik był zadowolony z każdego dnia. Parzył dla niej herbatę z lipy, zmywał naczynia, prasował sukienki. A Kasia denerwowała się choćby na odgłos jego oddechu. Wydawał jej się słaby, pozbawiony charakteru, nudny.

Koleżanki mówiły, iż ma szczęście — takich mężczyzn trzeba trzymać. Ale po cichu szeptały, iż Kasia na niego nie zasługuje, iż jest zbyt zimna, zbyt ostra.

A on wciąż znosił. choćby gdy flirtowała z jego współpracownikami. choćby gdy go odpychała. choćby gdy pewnego dnia rzuciła: „Nie czekaj na mnie. Mam dość”.

Stał w drzwiach, blady, z oczami jak zgaszone światło. Nie zatrzymał jej.

Dwa tygodnie później Kasia poznała Kornela — pewnego siebie, pełnego charyzmy. Spotkali się w knajpie, gdy tańczyła na barze po kilku drinkach. On usiadł obok i rzucił tylko: „Za rok będziesz żałować, iż odrzuciłaś kogoś, kto cię kochał”.

Rozśmiała się.

Z Kornelem było jak w filmie: ekskluzywne restauracje, noce bez snu, drogie prezenty. Aż pojawiły się zimne spojrzenia, pretensje o głośny śmiech, komentarze o jej stylu. Potem zdrada. I choćby nie przeprosił:

— A czego się spodziewałaś? Nie obiecywałem ci niczego.

Wyszła w deszcz. Wyciągnęła telefon, by zadzwonić do Dominika. Ale nie wybrała numeru.

W domu przeglądała stare zdjęcia — ona i on, uśmiechnięci. On obejmuje ją, a ona patrzy na niego z czułością. Czy tylko udawała?

Kilka dni później trafiła do szpitala — serce odmówiło posłuszeństwa. Pierwszy raz zobaczyła w oczach Dominika nie miłość, ale obojętność.

— Po co przyszedłeś? — szepnęła.

— Nie wiem. Z przyzwyczajenia.

I wyszedł. Zostawił lipowe kwiaty — te, które kiedyś wolała nad róże.

— Dlaczego bałaś się być kochaną? — spytała psycholog.

Kasia łkała cicho:

— Bo to ryzyko. Bo wszyscy, którzy mnie kochali, w końcu odeszli. Tata zniknął, gdy miałam siedem lat. Mama powiedziała: „Nigdy nikomu nie ufaj”. Próbowałam. Chowałam się za sarkazmem, za ostrymi słowami. A Dominik przebił się przez to…

Płakała. W końcu pozwoliła sobie czuć.

— Chcesz go odzyskać?

— Bardziej niż cokolwiek. Ale on nie chce mnie widzieć. I wiem dlaczego.

Minęły dwa lata.

Spotkała Dominika w kawiarni przy Rynku. Siedział przy oknie, przeglądając menu, wystukując palcami znajomy rytm. Podeszła.

— Cześć. Mogę?

Skinął głową. Milczał. Obserwował.

— Nie oczekuję, iż mi wybaczysz. Chciałam tylko podziękować. Za to, jaki byłeś. I przepraszam, iż nie umiałam kochać.

Wstała i wyszła.

Tydzień później dostała wiadomość: „Spróbujmy jeszcze raz. Tylko powoli”.

Teraz nie mieszkają razem. Chodzą na randki, śmieją się, milczą. Uczą się na nowo ufać.

Na jej lodówce wisi magnes z napisem: „Jeśli ci zimno, bądź cieplejsza”.

I każde ich „powoli” to krok w stronę miejsca, gdzie można znów poczuć, iż jest się kochanym. I gdzie samemu można znów kochać.

*— Czasem najtrudniej jest pozwolić sobie na to, co najprostsze.*

Idź do oryginalnego materiału